Polityka rowerowa, czy antyrowerowa? - cz. 2

Polityka rowerowa, czy antyrowerowa? - cz. 2
 
Tym razem o pieniądzach...
 
            Na ostatniej rozmowie z Prezydentem Grudziądza w sprawie infrastruktury rowerowej, pojawił się najczęściej przytaczany przez urzędników argument na obronę fatalnego jej stanu lub w ogóle braku, mianowicie kwestia finansowa. Niestety, mnie ten argument nie przekonuje nawet w najmniejszej części i nikogo racjonalnie myślącego też nie powinien.
 
Pamiętajmy, że wykonanie błędnego, nieprzemyślanego projektu kosztuje tyle samo, co dobrego. Analogicznie obniżanie uskoków do zera kosztuje tyle samo, co budowanie wysokich, etc, etc...;
 
  Często pozorna oszczędność powoduje zmarnowanie nakładów na inwestycję. Jako przykładem, posłużę się brakiem połączenia ścieżek przy Śniadeckich i Korczaka z kontynuacją przy Kalinkowej. Z obu górek rowerzyści już zjeżdżają jezdnią, bo komu chce się zatrzymywać na dole, żeby znosić rower po schodach (rzecz zupełnie przewidywalna, nawet dla niejeżdżącego rowerem, logicznie myślącego człowieka)... Ignorowana ścieżka, to zmarnowane pieniądze!;
 
 Budowanie wielu pseudościeżek-pajacyków, których w naszym mieście pełno, to kompletne marnotrawstwo pieniędzy!;
 
Jeśli wykłada się trzymilionydwieście złotych na ok 450 metrów drogi (mam tu na myśli ul. Magazynową), co daje ponad siedemtysięcysto złotych za każdy metr, i robi się przy tym "pseudościeżki - pajacyki" (wykonanie 1 m dobrej ścieżki to koszt 100-200 zł), to nie widzę tu żadnej oszczędności;
 
 Jeśli budując drogę, rezygnuje się z budowy ścieżki, to należy pamiętać, że jest to decyzja najczęściej nieodwracalna. Budowa "przy okazji" zawsze wychodzi taniej. Koszt ścieżki w porównaniu z jezdnią jest nikły a znaczenie dla transportu rowerowego w mieście ogromne.
 
A co z realizacją obowiązku zrównoważonego rozwoju, w tym transportu?
 
matematołek