Witamy, Gość
Nazwa użytkownika: Hasło: Zapamiętaj mnie

Odpowiedz w temacie: ROWEREM PRZEZ 5 KRAIN - Mazowsze, Kurpie, Podlasie, Suwalszczyzna, Mazury

Nazwa
Tytuł
Boardcode
B) ;) :) :P :laugh: :ohmy: :sick: :angry: :blink: :( :unsure: :kiss: :woohoo: :lol: :silly: :pinch: :side: :whistle: :evil: :S :blush: :cheer: :huh: :dry: :ok: :serce: :unlike: xD
Wiadomość
Powiększ /  Pomniejsz
Załączniki

Kod antyspamowy: Wpisz słownie liczbę 12 *

Historia tematu:: ROWEREM PRZEZ 5 KRAIN - Mazowsze, Kurpie, Podlasie, Suwalszczyzna, Mazury

Maks. pokazywanych 15 ostatnich postów - (zaczynając od ostatniego)
2015/07/28 18:45 #24983

Marysia O.

Marysia O. Avatar

ŁOBUZIA napisał:
w jedno na tych fotkach nie mogę uwierzyć - że jeszcze gdzieś zniwują w ten sposób stawiając snopki w sztygi ;)

Tak jeszcze żniwują w okolicy Suwałk :) Też trudno było mi uwierzyć w to, co widzę:) Zboże w sztygach i podrapane rżychem nogi to też kawał mojego dzieciństwa :)

paweł napisał:
Też jak co roku spędzę kilka dni urlopu na podobnej wyprawie ale w dwa rowery

Życzę udanej wyprawy:)
2015/07/27 19:31 #24970

pawel

pawel Avatar

Super wyprawa.Po prostu zazdroszczę.Też jak co roku spędzę kilka dni urlopu na podobnej wyprawie ale w dwa rowery .Noclegi też zamawiamy na tanich kwaterach.Po przejechaniu 100 km trzeba się odświeżyć i wypocząć przed następnym dniem.Chyba każdy się zgodzi że z perspektywy rowerowego siodełka Polska to piękny kraj.Dzięki za fajną relację i zdjęcia.Pozdrowienia ze Świecia :ok:
2015/07/27 18:48 #24969

ŁOBUZIA

ŁOBUZIA Avatar

Fajne fotki , taki uroczy klimacik.. . co nieco przypominają wakacje za dzieciaka , które często spędzałam u dziadków na wsi. :silly: i właśnie w jedno na tych fotkach nie mogę uwierzyć - że jeszcze gdzieś zniwują w ten sposób stawiając snopki w sztygi ;) i przypomniały mi się zaraz podrapane przedkolana od rżycha :woohoo: ( chyba tak to u mojej rodzinki na wsi nazywali), widzę i nie mogę się nadziwić ,że to teraźniejsze zdjęcie :silly: :woohoo: :ok:
2015/07/26 23:19 #24958

sldtwa

sldtwa Avatar

Obejrzałem na spokojnie Twoje zdjęcia... Są świetnym uzupełnieniem Twoich relacji, a wiele z nich ma niepowtarzalny klimat... Zawsze Ci mówiłem, że fotografia to oko i ręka... :), a nie sprzęt :) I oczywiście miałem rację :laugh:
W nagrodę poproszę o kilka wybranych fotek w dużych rozdzielczościach. (Bar w Nurze oczywiście też). Ale to na priv :)
Jeszcze raz dzięki za Twoje relacje. Mam nadzieję, że teraz już podzielasz moje zdanie, że było warto :)
2015/07/26 16:48 #24952

Marysia O.

Marysia O. Avatar

2015/07/25 22:35 #24942

Marysia O.

Marysia O. Avatar

Widzę, że temat wciąż jeszcze "żyje", piszecie, komentujecie... :) Miło mi. Dzięki za wszystkie ciepłe słowa. Tak, przejechałam dużo kilometrów, ale rower i poznawanie świata z siodełka rowerowego to coś, co bardzo, ale to bardzo lubię. Dlatego nie patrzę na tę moją wyprawę jak na wyczyn. Przez 10 dni jeździłam rowerem, robiłam to, co lubię i tak, jak lubię najbardziej, czyli od rana do wieczora, z poczuciem, że jestem wolna, mogę jechać gdzie chcę...Choć oczywiście jakieś ramy i plan ta moja wyprawa miała. Nie było to jeżdżenie całkiem na wariata, ale też nie po dokładnie zaplanowanej trasie. Tak nie jeżdżę, bo chyba tak jeździć nie umiem. :) I nic by się nie stało, gdybym nie dojechała na nocleg w zaplanowane miejsce i nocowała całkiem gdzie indziej. Tak, ŁOBUZIU:), nie brakowało mi szczęścia i wolności podczas tych 10 dni.:) A odwaga? Na razie, i niech tak zostanie, nie mam przykrych doświadczeń związanych z takim samotnym włóczeniem się rowerem po Polsce. Ani mój rower, ani mój organizm, ani ludzie po drodze mnie nie zawiedli. Dlatego nie czuję, że robię coś, do czego trzeba dużo odwagi. Czy silna ze mnie baba...rower mnie nie męczy. Mogę przejechać sporo kilometrów dzień po dniu, swoim tempem, swoim rytmem, i nie mam tego jeżdżenia dość. Lubię jeździć sama, bo jadę wtedy tak, jak chcę, szybciej, wolniej, całkiem wolno, ale też mam chyba naturę samotnicy i czasem lubię pobyć sama ze sobą. Rower mnie nie męczy, co nie znaczy, że wieczorem nie czułam przejechanych kilometrów, ale to wieczorne zmęczenie po dniu na rowerze też lubię. Bardzo:) Czytającym moje pisanie, czekającym na nie (MARCINHD :)) dzięki wielkie za zainteresowanie tym, co piszę. I za miłe słowa o nim. Ale Chunk...no chyba jednak przesadziłeś z tą autorką lektur szkolnych...:) Nie byłoby opisów każdego dnia mojej wyprawy, gdyby nie upór sldtwa :) Jak już, po jego nieznośnym marudzeniu, w końcu zgodziłam się pisać, to okazało się, że mam problemy techniczne. Z internetem na kwaterach było różnie. Czasem go nie było wcale. Dlatego pisałam w Wordzie, gotową notatkę wysyłałam mailem do Andrzeja po drodze, korzystając z tego, że mój tabletowy internet chodził akurat dobrze, a on to umieszczał na GSR. Dzięki sldtwa.:) Za wspieranie telefoniczne też.:) Jeszcze raz wielkie dzięki wszystkim, którzy czytali, komentowali, klikali podziękowania, czyli jakoś byli ze mną podczas tych 10 dni. :) Fotki będą jak je trochę uporządkuję. Z tym, że na fotkach jest to, co mnie interesuje najbardziej, czyli krajobraz, krajobraz, krajobraz, i czasem architektura. :)
2015/07/25 15:09 #24935

MARCINHD

MARCINHD Avatar

Marysiu.... przekonałem się na 300 że twarda z Ciebie kobieta... ale ponad tysiąc kilometrów co podliczył skrupulatnie Andrzej... w zaledwie dziesięć dni wymaga nie lada zacięcia i odporności oraz siły... chylę czoła i podziwiam Twoją wyprawę... i nie ukrywam że każdego dnia czekałem na Twoją relację :) pozdrawiam :)
2015/07/25 09:29 #24934

ŁOBUZIA

ŁOBUZIA Avatar

Tyle km , czad... silna z Ciebie kobialka ;). chyba bym nie dala rady tyle dni krecic... jest takie powiedzenie :" Podstawa szczescia jest wolnosc ,a podstawa wolnosci odwaga." Mysle , ze w tej Twojej wyprawie nie brakowalo Ci szczescia i wolnosci, no a juz o odwadze nie ma co wspominac :whistle: :ohmy :laugh: zycze Ci sil na nastepne wyprawy , bo napewno juz Ci chodza po glowie i tez chetnie zerkne na fotki z wyprawy...pozdrowerki :lol: :silly:
2015/07/24 22:53 #24933

sldtwa

sldtwa Avatar

Piękna podróż Marysiu i wspaniałe opisy... Policzyłem :) :1.062 km pięknej Polski. Super są te Twoje samotne wyprawy. Czekam jeszcze na obiecane zdjęcia :)
2015/07/24 19:58 #24932

piowini

piowini Avatar

"Jadę na Kruklanki ciesząc się mazurskimi widokami i ...."

parę lat temu rowerem też tam byłem, nocowałem, wino i piwo pod wędzoną sieję piłem :) Ale też smakowałem kwas chlebowy i podpiwek kupiony w tamtejszym sklepie. Co prawda w smaku były takie same, za to różniły się niewiele ceną i (bardzo) etykietkami. Obydwa za to smaczne i równo za słodkie wspaniałe. Pamiętam piękny widok ze zburzonego wiaduktu.... :)
2015/07/24 19:44 #24931

j23

j23 Avatar

Marysia O. napisał:
Moja 16...wiele lat temu...rosły przy niej stare drzewa...i pewnie nie nazywała się wtedy DK 16..:)
... Reszta, czyli 70 km "szesnastką" to była masakra. ...
Ciężarówka, jedna, dwie, trzy, jedna za drugą, a za ciężarówkami stado osobowych, jak wilki, chcące dopaść ofiarę, dopaść, wyprzedzić, pognać dalej...
Nigdy więcej rowerem "szesnastką"!
I pomyśleć, że moja pierwsza dłuższa trasa rowerowa (88 km) wiodła właśnie 16 - ale miałem więcej szczęścia - spotkane samochody mogłem zliczyć na palcach jednej ręki. Fakt, że to była czerwcowa sobota 1970 roku.
Tylko drogi. tylko drogi żal.
Wielki SZACUN, że dałaś radę krążownikom szos. :evil:
2015/07/24 19:00 #24928

Bartek

Bartek Avatar

Marysia O. napisał:
No tak, kilka kilometrów temu był rozjazd i drogowskazy Sulimy i Giżycko. Bez namysłu i spojrzenia na mape wybrałam Giżycko, bo przecież tam chce jechać. A rowerzysta jednak nie zawsze powinien ufać drogowskazom stworzonym dla tych, co jeżdżą pojazdami na czterech kołach.
W Giżycku tłumy ludzi, w Giżycku ciasno i duszno. Wieży widokowej podobnej do tej w Gołdapi postanawiam jednak nie szukać, choć widoki z wysokości 40 metrów na te wszystkie jeziora porozrzucane wokół miasta muszą być fantastyczne, rzut okiem na twierdzę Boyen, skoro już mnie tu drogi zaprowadziły, rzut okiem na Śniardwy i uciekam z Giżycka tam, gdzie Mazury cudne, bo ciche, spokojne.
Jadę do Mikołajek. Cudne Mazury, choć z pewnością nie te najcudowniejsze, widziałam z drogi numer 643 długo biegnącej brzegiem jezior Niegocin, Boczne, Jagodne. A w Szymonce, gdzie droga zamienia się w bajeczny zielony lipowy tunel tak te lipy pachniały... :)

W koncu znane mi tereny :) Pozdrowienia
2015/07/24 05:46 #24914

Marysia O.

Marysia O. Avatar

Dzień dziesiąty, czyli ostatni - 22 lipca 2015

Najkrótszą drogą do Olsztyna

Najkrótsza droga spod Mikołajek do Olsztyna...
Gapię się na mapę i gapię, jak ciele na malowane wrota, nic nie widzę, bo chyba nie chciałam zobaczyć innej drogi niż ... DK16.
Najkrócej będzie krajową 16 - zdecydowałam.
I chyba mi rozum odjęło! Miłośniczka bocznych dróg wybiera DK16 i zamierza nią jechać na odcinku, gdzie ruch na niej największy...
A może odezwały się we mnie jakieś dawne sentymenty...?
No bo przecież to tę drogę, tyle, że nie pod Mikołajkami a jakieś 180 km dalej, w Łasinie, widziałam z okien mojego rodzinnego domu, to nią maszerowałam przez 12 lat do szkoły i ze szkoły, w słońcu, deszczu, śnieżnych zawiejach, i moja licealna miłość odprowadzała mnie do domu "szesnastką"...
Moja 16...wiele lat temu...rosły przy niej stare drzewa...i pewnie nie nazywała się wtedy DK 16..:)
Wybór DK 16 jako drogi spod Mikołajek do Olsztyna w lipcu 2015 roku zawsze będę nazywać moim najgłupszym rowerowym pomysłem.
Rowerowo ten dzień uratowało tylko 16 km przejechanych z Jackiem niebanalną dojazdówką szutrami i bocznymi asfaltami z Zełwągów do DK16 w okolicach Baranowa.
Wielkie dzięki, Jacek za odprowadzenie :)
Reszta, czyli 70 km "szesnastką" to była masakra. Do Biskupca droga jest na niektórych odcinkach katastrofalnej jakości, wąska, z wielkim garbem, po którym rower nie pojedzie i trzeba zjechać z asfaltu na piaszczyste pobocze (albo pod koła ciężarówek), z dziurami i piekielnym ruchem.
Ciężarówka, jedna, dwie, trzy, jedna za drugą, a za ciężarówkami stado osobowych, jak wilki, chcące dopaść ofiarę, dopaść, wyprzedzić, pognać dalej... Od Biskupca, gdzie przebudowana "szesnastka" robi się szeroka, wygodna, bo dobrze wyprofilowana i podjazdy nie są męczące, z szerokim asfaltowym poboczem, na którym rowerzysta może czuć się bezpiecznie, jedzie się niby dobrze, ale w nieustannym ryku pędzących aut, który staje się szybko nie do zniesienia.
Nigdy więcej rowerem "szesnastką"!
Ale do Olsztyna dojechałam. Nacieszyłam się urodą tego miasta Przymknełam oko na rozkopane ulice, bo Olsztyn buduje sobie tramwaje od podstaw...co jest niezwykłe. W mieście, w którym mieszkam, mieście z tradycjami tramwajowymi sięgającymi końca XIX wieku kilka lat temu zlikwidowano ostatnią linie tramwajową.
I nie zginęłam na najkrótszej drodze z Mikołajek do wrót... Warmii... czyli krainy szóstej...której w moich planach rowerowych na to lato już nie mam.

I tak minął dzień dziesiąty - ostatni dzień rowerowania przez Mazowsze, Kurpie, Podlasie, Suwalszczyzne i Mazury.

I tyle tego mojego "stwarzania" rowerowego świata na ten rok :)

Dzięki Wszystkim, którzy towarzyszyli mi w drodze czytając to moje pisanie... :) Dodawaliście mi otuchy :)
2015/07/24 05:35 #24913

Marysia O.

Marysia O. Avatar

Dzień dziewiąty - 21 lipca 2015

Hej, Mazury jak wy cudne...

Cudne, ale nie wszędzie.
Ruszam z Gołdapi leniwie. Jeszcze zakupy, jeszcze poszukać Informacji Turystycznej, bo może mają ciekawe mapy.
No i jeszcze wejść na wieżę widokową. Idę na wieżę i nie żałuję wydanych na to całych 10 zł. Wieża widokowa w Gołdapi to dawna wieża ciśnień. Piękna, z czerwonej ceramicznej cegły, z kopulastym dachem. Kupił ją jakiś bogaty miłośnik tego typu budowli i zrobił z niej cacko. W środku siedem kondygnacji, muzeum, czyli różne staroście, w tym stare fotografie, które tak lubię (rodzinne, stare przedwojenne zdjęcia Gołdapi), wszystko pięknie wyeksponowane, klimatyczna kawiarnia. Z wysokości 46 metrów jest fantastyczny widok na Mazury. Wieża zrobiła na mnie duże wrażenie. I pomyślałam, że miała dużo szczęścia. Tego szczęścia brakuje wieży w Gliwicach, innej, ale równie pięknej. Fantastyczne pomysły kolejnych właścicieli na to, co z nią zrobić kończą się tym, że budowla jest w coraz gorszym stanie. Ale to inna historia:)
Jadę przez Skocze, Juchnajcie, Rogale do Bani Mazurskich asfaltami w typie bocznych asfaltow warmińsko mazurskich, czyli drogami gdzie dziura na dziurze, łata na łacie i mam przegląd mas bitumicznych, z których taką łatę można zrobić. W Baniach w cieniu kościoła (bo mocno grzeje) krótki odpoczynek - batonik, cola, czyli posiłek regeneracyjny, rzut okiem na mapę, bo czas zacząć zjeżdżać w dół, jeśli chcę dotrzeć tego dnia w okolice Mikołajek.
Jadę na Kruklanki ciesząc się mazurskimi widokami i wypatrując starego - starych domów, starych budynków. Czasem udaje się wypatrzeć perełke. W Jakunowku jest piękny dom z czerwonej cegly zbudowany w 1920. Dom niszczeje i zarasta krzakami. Gdybym była bogata...To pewie nie umialabym zdecydować się, który stary dom, starą stacyjke, stary młyn kupić i uratować.:)
Hej, Mazury, jak wy cudne...
Ale nie wszędzie jest cudnie. Z Kruklanek jadę do Giżycka. Droga na Pieczonki spokojna, słoneczko przygrzewa, mijam miejscowość Zielony Gaj i z pieśnią "W zielonyrm gaju, ptaszki śpiewają.?" na ustach wjeżdżam....na krajową 63.
Czar Mazur prysł, musze skupić się na przeżyciu wśród aut pędzących z prędkościami ponaddźwiękowymi. No i dlaczego ja tu jestem...Przecież boczne drogi miały mnie zaprowadzić do samego Giżycka...
No tak, kilka kilometrów temu był rozjazd i drogowskazy Sulimy i Giżycko. Bez namysłu i spojrzenia na mape wybrałam Giżycko, bo przecież tam chce jechać. A rowerzysta jednak nie zawsze powinien ufać drogowskazom stworzonym dla tych, co jeżdżą pojazdami na czterech kołach.
W Giżycku tłumy ludzi, w Giżycku ciasno i duszno. Wieży widokowej podobnej do tej w Gołdapi postanawiam jednak nie szukać, choć widoki z wysokości 40 metrów na te wszystkie jeziora porozrzucane wokół miasta muszą być fantastyczne, rzut okiem na twierdzę Boyen, skoro już mnie tu drogi zaprowadziły, rzut okiem na Niegocin i uciekam z Giżycka tam, gdzie Mazury cudne, bo ciche, spokojne.
Jadę do Mikołajek. Cudne Mazury, choć z pewnością nie te najcudowniejsze, widziałam z drogi numer 643 długo biegnącej brzegiem jezior Niegocin, Boczne, Jagodne. A w Szymonce, gdzie droga zamienia się w bajeczny zielony lipowy tunel tak te lipy pachniały...
Dojedżam do krajowej 16 i znów mnie krajowa skutecznie leczy z wszelkiego zachwycania się. Wieczór, ruch nie taki wielki, ale droga nudna, dłużąca sie niemiłosiernie, choć mam jej do przejechania tylko kilkanaście kilometrow i biegnąca przez wyjątkowo brzydkie okolice. To też Mazury?
Do tego jeszcze wyszła wielka ciemna chmura, zaczyna kropić deszcz. Robi się nieprzyjemnie.
Do Mikojajek dotarłam o zmierzchu. Przejazd przez miasto i jade dalej. Jeszcze kilka kilometrow. W Zełwągach czekają na mnie Iza i Jacek, u nich nocuje. A potem było ognisko, kiełbaski i piwko i niebo gwiaździste, czli miły wieczor z fajnymi ludźmi tam, gdzie Mazury cudne.

I tak zapadł wieczór i zaświtał poranek - dzień dziewiąty:)
2015/07/24 00:19 #24912

ŁOBUZIA

ŁOBUZIA Avatar

Niezla wyprawa , podziwiam i marze narazie o swojej :silly: dzieki Twoim opisom mozna bez zdjec po czesci wedrowac z Toba. pozdrowerki :ok:
Czas generowania strony: 0.190 s.