Czas na moje wspomnienie z wyjazdu na single tracki w okolicy Świeradowa. Niestety miałem tylko jeden dzień do dyspozycji w związku z czym postanowiłem wybrać trasy po czeskiej stronie granicy.
Ze tego względu wybrałem parking na byłym przejściu granicznym z którego miałem dosłownie 100m do trasy, ale również inne parkingi po stronie czeskiej są całkiem dobrze zlokalizowane.
Czeskie single należałoby podzielić na dwie części:
- część północna (leżąca na północ od drogi nr 291) ? która jest bardzo łatwa i do przejechania dla każdego włącznie z dziećmi i praktycznie na każdym rowerze po. Nie trzeba mieć jakiś wybitnych umiejętności na te elementy. No chyba że ktoś chce naprawdę po nich pognać to już jakieś podstawy trzeba mieć.
- część południowa (leżąca na południe od drogi nr 291) ? tak naprawdę to jest właściwa część, dostarczająca znacznie więcej wrażeń, tutaj już wypada mieć nieco wprawy, ale widziałem także osoby z nieco większymi dziećmi.
Ja oczywiście głodny wrażeń zacząłem od jazdy częścią południową, która jest znacznie bardziej rozbudowana. Pomimo iż był to długi weekend majowy na trasach, królowali Czesi, natomiast Polaków spotkałem niewielu. Najczęściej widywałem osoby na rowerach wyposażonych w pełne zawieszenie czyli typowe fulle, ja z moim HardTailem byłem w mniejszości, ale i widywałem jakieś dwie panie które zapuściły się w te trasy treningami więc jak widać da się. Pomimo nieznajomości trasy i sprzętu nie do końca przystosowanego na tego typu trasy radziłem sobie chyba całkiem nieźle bo bardzo dużo osób wyprzedzałem na trasie. Tak naprawdę na większości trasy bezpieczne wyprzedzanie nie jest możliwe (najlepszy do wyprzedzania jest asfaltowy podjazd), na całe szczęście wszyscy podróżujący po tych ścieżkach są bardzo zorientowani i znają zasady rowerowego savoir vivre i bez problemu ustępują miejsca gdy tylko następuje dogodna okazja.
Sama trasa jest super, bardzo techniczne odcinki gdzie za bardzo nie posiedzi się na siodle, cały czas pracuje się ciałem balansując pomiędzy kamieniami, drzewami czy też tłumiąc nierówności i hopki. Trasy są bardzo płynne dzięki czemu podróżuje się po nich bardzo sprawnie. Trzeba zachowywać czujność bo czasem za hopką okazuje się że trzeba zmieścić się w dość ciasny zakręt, dlatego też większość podbić dusiłem, ale i to nie ochroniło mnie przed kilkoma ratowaniami. Po drodze mijamy ok. 3 punkty gastronomiczne, oblegane przez rowerzystów głodnych kalorii. Oczywiście nie brakuje odpowiednich parkingów rowerowych na których wiesza się rower za siodło.
Szczerze przyznam, że fragment za pierwszą karczmą ?Hubertką? pasował mi najmniej. To jest segment o nazwie Hejnicky Hreben, który nie był dla mnie tak płynny jak pozostałe, a dodatkowo druga jego część to były bardzo długie i monotonne podjazdy, przy następnej okazji prawdopodobnie odpuszczę sobie ten element.
Po objechaniu całej południowej części przejechałem przez drogę 291 na część północną. No i niestety po pierwszej części byłem nieco zawiedziony, trasa praktycznie płaska jak stół, zakręty niedostarczające jakiś wybitnych wrażeń, w sumie to najfajniejsze było przejeżdżanie przez drewniane mostki i błota. Osób tutaj było już znacznie więcej, w związku z czym często było też utrudnione poruszanie się z większą szybkością, bo o ile Czesi ustępowali drogi, tak z Polakami było różnie (potrafili zatrzymywać się nawet na środku trasy). Fajne na tej trasie było to że w pewnym momencie dojeżdżamy do urokliwego zbiornika wodnego przy którym zlokalizowana jest kolejna gospoda. Oczywiście ludzi tu nie brakuje.
Przejazd całej czeskiej strony to ok. 50km więc jest gdzie jeździć. A zapomniałem dodać że trasy są w całości jednokierunkowe i trzeba tak rozplanować trasę aby nie wracać pod prąd.
Na zakończenie taki mój mały niezbędnik na objazd:
- Warto wcześniej wybrać sobie parking, na którym chcemy parkować.
- Polecam aplikację na telefon Trailforks na której naniesiony jest przebieg tras, ich nazwy, parkingi, punkty gastronomiczne. Pomaga ona się zorientować w terenie i dzięki niej nie ominiecie żadnego fragmentu trasy.
- Jeśli nie macie zamiaru stołować się w karczmach to wg mnie dwa bidony to takie minimum. Pomimo nie najwyższej pogody przyjąłem ok. 1,2L napoju. Dodatkowo w ruch poszły banany i kanapki (śmietniki zauważyłem tylko w okolicach karczm).
- Radzę nie przesadzać z mocą przyciemnianych okularów, ponieważ warunki oświetleniowe często się zmieniają i w lasach potrafi być momentami dość ciemno.
- Warto mieć ze sobą nieco cieplejsze ubranie, ja miałem bluzę rowerową i o ile na podjazdach było mi gorąco, o tyle po wjeździe do lasu było mi wręcz chłodno.
- Jeśli ktoś chce pomykać po tych trasach w miarę sprawnie nie wyobrażam sobie nie jechać w kasku, tutaj podłoże jest w większości skaliste a i nie brakuje drzew w które można uderzyć
- Bariera językowa, pomimo iż polski i czeski są podobne to jednak dogadanie nie jest takie łatwe, warto zorientować się, jakich słów polskich nie używać w Czechach bo czasami polskie słowa pospolite u nas ma całkiem inne znaczenie w języku czeskim.
- Warto mieć opony o nieco bardziej agresywnym bieżniku, ponieważ trasa pokryta jest cienką warstewką luźnego szutru i czasem można się zdziwić. Ja podróżowałem głównie w suchych warunkach, natomiast po deszczu może być całkiem ślisko zwłaszcza na drewnianych mostkach.