Witamy, Gość
Nazwa użytkownika: Hasło: Zapamiętaj mnie

TEMAT: CG-NIL-NNM-CG

CG-NIL-NNM-CG 2019/04/23 17:17 #32159

  • piowini
  • piowini Avatar
  • Wylogowany
  • Rowerowy Zapaleniec
  • Posty: 620
  • Otrzymane podziękowania: 697
  • Oklaski: 8
W mojej rowerowej formie nie upiekłbym nawet najmniejszej wielkanocnej baby. Postanowiłem to sprawdzić i no i zmienić. Najlepiej zaś poprawić. Przy okazji złożyć dwie wizyty i tym samym wywiązać się ze zobowiązań przyjacielsko rodzinnych. Ostatniego wtorku (16.04.2019) skoro świt wskoczyłem na rower i już o 12:30 pomknąłem w kierunku Ząbrowa. Dla przypomnienia – wieś niedaleko Iławy, 2 km na zachód od zamku w Szymbarku. Od razu stwierdziłem , że lekko nie będzie, bo ruszył dość odczuwalny wmordęwind. Lotnisko, skrzyżowanie z Kobylanką, szutrem (trochę poprawionym) w kierunku Nicwałdu, od granic gminy Gruta do Nicwałdu przechodząca w piękny asfalt. W Annowie niedawno wyasfaltowaną drogą w kierunku Gruty, dochodzi ona do szosy Gruta – Salno. Na kolejnym skrzyżowaniu w koło cmentarza w Grucie pojechałem „główną” przez Słup do Łasina. Pod górkę z doliny Osy jakoś się wdrapałem. Miałem takie tempo, że mogłem spokojnie przyglądać pokazującym się zawilcom. Górka swoją drogą, ale ten wiatr! Coraz bardziej zniechęcał. W Łasinie załamałem się i postanowiłem dalej ruszyć najkrótszą trasą. Nie było tak źle. Ruch spory, ale szło wytrzymać. W okolicy Jankowic jest kilka kilometrów równolegle do drogi poprowadzonego chodnika, można odpocząć od samochodów. Zrobiło się pochmurno, wiatr coraz to bardziej dokuczliwy, oczywiście przeciwny, doszło do tego, że zaczęło mi być zimno. Pprawa stopa marzła. No i tak przez Kisielice do Mózgowa. Tam ucieczka od głównej drogi do Gałdowa. Z Gałdowa asfaltem przypominającym przedunijne czasy do Ząbrowa. Łącznie 61 km. chyba w 5,5 godziny. No i ten wiatr! Przez niego miejscami miałem prędkość 9- 11 km/h. Z prawdziwą ulgą wjechałem do kolegi. U niego w domu temperatura równała się tej na zewnątrz, ale nie wiało. Gospodarz wszystko nadrobił serdecznością. W takiej to miłej atmosferze zajęliśmy się degustowaniem darów Pomorza i Mazur. Rano stwierdziłem, że lokalne wyroby są rzeczywiście wspaniałe. Humoru nie popsuła nawet świadomość popełnionego poprzedniego dnia błędu dietetycznego. Dość szybko wskoczyłem na rower. Przez Kamionkę i las przy jeziorze o tej samej nazwie ruszyłem do Iławy. Droga z Ząbrowa do Kamionki od kilku lat jest wyasfaltowana, z niej piękne widoki, wiatr już nie tak silny, w dodatku z lewej, pełne słońce – niebo a ziemia w porównaniu z poprzednim dniem. Kręciło się przyjemnie. Widocznie z uwagi na słońce musiałem dużo pić. Do skrzyżowania drogi z Grudziądza do Iławy dotarłem po 8 km. No i z żalem zobaczyłem, że jest tam ostro prowadzona wycinka drzew. Rozumiem gospodarkę leśną, ale drzew żal. Jechałem dookoła jeziora z widokiem na iławską nową „starówkę” i przy dworcu kolejowym w kierunku Radomna. Droga dobra, ruch na niej umiarkowany, wiatr nie przeszkadza. A kilka km za Radomnem miłe zaskoczenie. Na torowisku dawnej linii kolejowej Brodnica - Iława droga rowerowa! Zaczyna się sporym MOR z zadaszeniem, ławkami i porządnymi stojakami. Z pięknymi widokami na okoliczne wzgórza, z miejscami postojowymi co kilka kilometrów, z tabliczkami informującymi co i jak oraz dlaczego. W założeniu ma być zbudowana przy pomocy funduszy europejskich na odcinku Iława – Bratian. Mam nadzieję, że z czasem będzie poprowadzona aż do Brodnicy. Obecnie jest jej jakieś 8 km. Ale budowa trwa. W zasadzie prowadzi doliną Drwęcy. Droga rzeczywiście bardzo ładna, jeszcze w trakcie budowy, z planowaną aż za dobrą infrastrukturą (w NML oświetlenie, przy wjeździe licznik osób z niej korzystających). Troszeczkę psuje ten obraz kilka płotków przeciwpancernych na trasie i wyrwikółka przy mniejszych miejscach postojowych. Dojechałem nią komfortowo do mojego kuzyna w Nowym Mieście Lubawskim. Przejechałem tego dnia tylko 31 km, ale za to jak przyjemnie. Następnego dnia w kierunku Grudziądza. Z lżejszą sakwą iz mniejszym porannym pragnieniem. Na początku kilkukilometrowy podjazd do Marzęcic, następnie z górki i pod górkę (zresztą dzięki lodowcowi tak będzie aż do domu) przez Łąkorz do Wardęgowa. Tam ciekawe miejsce postoju, przy pomniku ku pamięci resztek Wielkiej Armii napoleońskiej. Rzut oka na sanktuarium w Wardęgowie i dalej przez Ostrowite z ruiną mleczarni do Płowęża. Tam skrótem zaczynającym się koło kościoła po polnej, strasznie z uwagi na suszę piaszczystej drodze wyjeżdżam koło dawnej stacji kolejowej w Szarnosiu na asfalt. Stąd przez Świecie nad Osą, Słup i Grutę dojeżdżam do domu. Po drodze już krótki rękaw, wiatr (niestety słaby) w plecy. Bardzo przyjemne 65 km. Całość zakończyła się nadzwyczaj dobrze, test wykazał, że jestem w stanie sobie pojeździć kilka dni z rzędu po kilkadziesiąt kilometrów, ale raczej sam aby nie być ciężarem dla rowerowych wyczynowców.




Załączniki:
jazda rowerem ma być przyjemnością a nie walką
Za tę wiadomość podziękował(a): Matołek, Monika
Czas generowania strony: 0.080 s.