Zainspirowany wspominanym na forum "KaszebeRunda w Kościerzynie" zdałem sobie sprawę, że w sumie nigdy tak naprawdę nie przekonałem się ile km w ciągu 1 dnia jestem w stanie przejechać. Stwierdzając, że najwyższy czas to sprawdzić, postanowiłem wybrać się dziś z rana na wybory i zaraz po nich ruszyć w walkę o jaknajwiększą ilość km.
Zaopatrywszy się wcześniej w 2 czekolady parę innych cukierków, wodę, herbatę w termosie i bochenka chleba w postacie tostów z serem, wyruszyłem o godzinie 8:00. Z rana jechało się elegancko ze świeżymi siłami w bezwietrzną pogodę. Słuchając audiobooków Marka Kamińskiego pierwsze 50km minęło zanim się zorientowałem. Stanowiło to 2,5 kółka pętli po której jeździłem (Real, Lotnisko, Linarczyk, Piaski, Hanowo, Biały Bór, Real). Wybrałem taką trasę ze względu na świetną nawierzchnię oraz przez bliskość do domu mogącą być istotnym czynnikiem w wypadku jakiegoś defektu, który na długim dystansie mógł się przytrafić. Na wspomnianym 50 kilometrze zacząłem odczuwać minimalne większe trudności z pokonywaniem dystansu co zinterpretowałem jako dobrą porę aby trochę się posilić. Energii wystarczyło do 90 kilometra kiedy to kolejna porcja cukrów prostych była potrzebna do zasilenia nóg. Zajechałem też do Basieńki w Piaskach w celu uzupełnienia zapasów wody. Zanim wszystko opowiem proponuję wam quiz polegający na przewidzeniu co z niżej wymienionych elementów zaczęło przysparzać problemy najszybciej:
- tyłek(spodenki z "pampersem" )
- głowa, znużenie
- plecy, hmm łopatki?
- nogi
- stopy
uszereguj problemy od najwcześniej występujących
1.
2.
3.
tyłek(spodenki z "pampersem"
)
4.
5.
Kto trafił poprawną kolejność?
Na około 150 kilometrze pierwsze o sobie delikatnie zaczęły dawać plecy. Uzasadnione małe dolegliwości mogły być spowodowane tym, że nie robiłem wielu przerw, a jeżeli już to raczej max 10 minutowe, więc nie było zbyt dużo czasu aby rozprostować się czy sobie poleżeć. Krótkie przerwy robiłem w obawie o ostygnięcie mięśni, co mogłoby zaskutkować problemami z kontynuacją jazdy
, oraz oczywiście nie chciałem tracić dużo czasu, aby w przypadku bardzo dobrej formy nie jeździć pod koniec po ciemku. Następne były stopy ze względu na brak specialnych wypinanych przyczepianych butów i guess. Tyłek zadziwił mnie dzisiaj najbardziej. Korzystałem dziś pierwszy raz ze spodenek z "pampersem" do których wcześniej podchodziłem sceptycznie. Efekt niesamowity, siedzę jak na kanapie. Do 190km bardzo niewielkie problemy z siedzeniem na siodle. Po wspomnianym dystansie żel we wsponianych spodenkach przestaje pomagać i rozpoczyna się strajk 4liter
Na początku nie jest tak źle, później gorzej ale tak czy owak 2 stówki już za mną. Słońce jeszcze w miarę wysoko na niebie, więć postanawiam mimo niedogodności starać się cisnąć dalej. Po kolejnej pętli jest już jednak gorzej, więć postanawiam zajechać na miejską i posiedzieć na płaskiej wygodnej ławeczce i skonsumować ostatni prowiant na jedną z ostatnich pętli jaką wykonam. Plecy zaczynają boleć trochę mocniej no i tyłek już wariować zaczyna do tego stopnia, że na wysokiej przerzutce zaczynam próbować jeździć stając na pedałach czasami by choć na chwilę sobie odpocząć
Po wizycie na plaży przechodzą mnie myśli żeby może już dać sobie siana i od razu wrócić do domu. Jednak dochodzę do wniosku, że jeszcze jedną pętlę spokojnie przeboleję więc po paru ostatnich tostach ruszyłem na ostatnie kółko. Średnia prędkość spada drastycznie do jakichś 15km/h głównie ze względu na tyłek i plecy/ramiona, chociaż nogi powoli zaczynają też mieć coś do powiedzenia. Zaczynam też odczuwać ogólne zmęczenie i nieodzowną chęć powrotu do domu bez przeczucia, że może mógłbym przejechać jeszcze jedna pętlę
Trzeba zachować ostatnie siły na wspinaczkę pod Mount Strzemyk.
Start: 8:00
Powrót: 20:23
Dystans: 230,9 km
Spalonych kalorii: 8k
Paliwo: 2 czekolady parę innych małych słodkości, 1 chleb w postaci tosów z sere,, około 5,5 litra wody, 0,5 litra ciepłej herbatki
Na indywidualne wypady polecam audiobooki Marka Kamińskiego. Dobrze cisnął po tych Grenlandiach, Skandynawii i Biegunach. Zwykła długożyjąca mp3ka popołudniem też uratowała od nudy w czasach szybko zdychających smartfonów.
Jakie macie rekordy odległości?
Są tu jacyś "profesorowie kolarstwa" jak to KaszebeRunda określiła tych, który pokonali 225km ?