Chciałbym serdecznie podziękować wszystkim uczestnikom naszej elbląskiej wyprawy, a szczególnie
Pani Kierownik, za pomysł i łagodne kobiece dowodzenie
Żółty szlak okazał się doskonałym pomysłem. Urozmaiconym co do krajobrazów, nawierzchni i atrakcji.
Zaczęliśmy oczywiście od nowej elbląskiej "starówki". Trzeba przyznać imponującej. Pamiętam jeszcze z dzieciństwa te przygnębiające pustocie po zburzonym i wypalonym śródmieściu.
Potem wiele godzin rowerowania na skraju Warmii, z zapierającym dech widokiem na żuławską równinę.
Historyczny i zabytkowy
Pasłęk, wiejskie kościoły z gotyckim rodowodem, żuławskie
Los Angeles z aniołami w róznych wcieleniach, w
Weklicach na stanowisku wykopaliskowym przyłapaliśmy grupę archeologów uchachanych po pachy odnalezionym wczoraj kolejnym umarlakiem sprzed 2000 lat (I-IV w. n.e.),
Małdyty (z restauracyją "W starym kinie" z przytulnym ogródkiem na zapleczu, do którego przechodzi się przez rozwieszone na linkach pranie).
Dalej
"Żółty" wiedzie nas do
Zalewa, a stamtąd przez lite lasy, wśród jezior (Bądze), przyzwoitą szutrówką do
Kamieńca (ruiny spalonego przez sowietów "Pruskiego Wersalu") i do
Susza.
Tu należy uważać: urokliwa rowerowa ścieżka wokół suskiego jeziora tylko kawałek zbieżna jest z
"Żółtym". Bardzo łatwo o tym zapomnieć i po godzinie radosnego pedałowania ze zdziwieniem znaleźć się ... w punkcie wyjścia.
Potem
Kisielice i
Goryń, gdzie kończy się
"Żółty". Stamtąd na
Święte, Szonowo, Łasin i... dowolnymi drogami do domu. Na całej trasie punkty żywieniowe i "piekarnie"
Na całej trasie towarzyszył nam dosyć silny wiatr. Czy muszę dodawać, że przez 80% trasy przeciwny?
To głównie jego sprawka, że kalkulacje czasowe naszego przejazdu dość szybko wzięły w łeb.
Tu wątek prywatny: kiedy dotarło do mnie, że 21, jako godzina powrotu nie jest realna, wpadłem w swoistą panikę, przez co Pani Kierownik uhonorowała mnie tytułem "najmarudniejszego uczestnika wyprawy". Przyjmuję z pokorą, przepraszam wszystkim za sprawiony kłopot, Krzysiowi i Gallowi dzięki za wyprowadzenie z "goryńskich ciemności" do cywilizacji.
Szczególne podziękowania dla Pani Kierownik Marysi O. za pomysł, lekką rękę w rządzeniu i cierpliwość (mogłaby tą cechą kandydować na honorową obywatelkę Aniołowa).
Ogółem 180 km ciekawego, chociaż niełatwego rowerowania. Trochę z uroków i atmosfery wyprawy powinny oddać fotki Krzysia i Bartka.
No i na koniec ogólniejsza refleksja: na całej trasie, przy polnych drogach kwitnące mimozy, którymi jak wiadomo "jesień się zaczyna", a wiadomo... jesień to raj dla rowerzystów. Więc jeździemy dalej...