Luty! Groźne słowo dla rowerzysty!
Pomimo braku mrozu i opadów zima pokazała, że ma jeszcze inne asy w rękawie- wszechobecną na jezdni wodę i topniejący w lasach lód...
No cóż, jazda rowerem ma być walką, nie przyjemnością- i w sobotę było ponad 90 km walki.
Odcinki asfaltowe to na umęczenie i schlapanie się w błocie, natomiast las- to inna historia, nawet esencja tej wycieczki.
Po zapoznaniu się z krupą lodową w Grupie, na kolejny wjazd do lasu poważyliśmy się dopiero w Tleniu, po uprzednim podniesieniu morale ciepłym posiłkiem i miejscowym piwem na Przystanku.
I w tamtejszym lesie tleńskim się działo- lód pokryty wodą, przyczepność minimalna, koła buksujące w miejscu, rowery jadące bokiem...
Tak bywa- lekkie przełożenia i prędkość ok. 10 km/ h pozwoliły nam się szczęśliwie wydostać żywymi i całymi...
I było mało- po nudnym i brudnym asfalcie, nie zniechęceni ochoczo wskakujemy w nieznaną nam polną dróżkę w rejonie Skrzynek.
Zamrożone koleiny, takoż wypełnione wodą- trudy drogi wynagradzają nam obserwacje ornitologiczne- podziwiamy kruki i dość pokaźne stado gęsi.
Tak docieramy do Jeżewa i dalej nam ani w głowie asfalt- wybieramy leśne drogi przez Ciemniki- oklepane, tyle razy jeżdżone, ale w takich warunkach to przygoda.
I ten las zamglony... I lód... I trzeszczenie mokrych hamulców... Tego ostatniego w galerii nie będzie, ale podejrzewam, że fotki wykonane przez Tomka dadzą obraz naszego wysiłku
Wyprawa mocna, w dobrym stylu
Na koniec podziękowania dla uczestników:
-Matołka
oraz
-Pietera
za odprowadzenie pod Czersk Św.
Dziękuję i do następnego