Podsumowanie wczorajszej wyprawy z dodaniem rozważań o delimitacji, wschodniopruskości i garść spostrzeżeń krajoznawczych.
Nie będę tu robił sprawozdania z trasy kilometr po kilometrze, naszkicuję raczej spostrzeżenia i zaznaczę możliwości na przyszłość.
Nieczęsto się tam zapuszczamy- a szkoda. Kawałek za, powiedzmy, Łasinem, a już pojawiają się drzewa iglaste typowe dla puszcz północy- taka zauważalna granica przyrodnicza.
I dawna granica państwowa, jej przebieg w terenie niezmiennie nas nurtował. Trochę wiedzy, trochę ciekawości i czytamy niedostrzegalne na pierwszy rzut oka znaki...
Taki Biskupiec (Bischofswerder)- po 1920 r został w Niemczech, a przynależna mu stacja kolejowa (oddalona od miasta, właściwie we wsi Bielice) przyznana Polsce otrzymała wtedy nazwę Biskupiec Pomorski, która funkcjonuje do dziś...
I dalej nakręcamy kolejne kilometry, w górę i zaraz w dół. Pojawia się charakterystyczna zabudowa, pałace z parkami, folwarki, gdzieniegdzie chaty, stuletnie wille, domy z cegły, ogromne głazy narzutowe i pionowo ustawione kamienie- starodawne znaki na rozstajach dróg... Krótko mówiąc, pamiątki przeszłości mazurskiej krainy.
Cel naszej wycieczki- Glaznoty i Wzgórza Dylewskie- zjazd w kropiącym deszczyku po krętej, wilgotnej drodze to niewątpliwy kolarski smaczek
Samborowo- ufortyfikowany most, zaliczony przez uczestników tegorocznego wyjazdu na Jeziorak- mnie się też podobało.
Ale to daleko- natomiast perspektywy wycieczek otwierają się już w rejonie Biskupca- Gorynia, gdzie jest siatka fajnych dróg szutrowych, szczególnie zachęcająco wygląda ścieżka po starotorzu linii Biskupiec- Kisielice.
Za udział dziękuję Krzysiowi, łatwo nie było, ok. 240 kilometrów z przewyższeniem 1660 metrów mówi samo za siebie. Wycieczka z gatunku tych mocniejszych