Nie wpisałem propozycji, gdyż do końca nie byłem pewny co z tego wyjazdu wyjdzie, właściwie wszystko ważyło się do ostatniej chwili. Dość powiedzieć, że w trasę ruszałem bez przygotowanego śladu gpx i zdecydowałem się- jak za dawnych lat- jechać wedle mapy, dostosowując się na bieżąco
Nie mniej wyjazd uważam za udany i perspektywiczny, dlatego warto go podsumować w kilku słowach.
Największym odkryciem niewątpliwie jest ścieżka po starotorzu linii kolejowej Toruń- Chełmno od Unisławia (czy może ściślej Raciniewa) do samego Torunia. Co tu dużo mówić- po takich ścieżkach chce się jeździć!
Całkowita izolacja od ruchu samochodowego, nawierzchnia z masy bitumicznej (?) (choć wolałbym ubity szuter, jednak korzenie wypierają i niszczą masę), do tego sam jej przebieg przez lasy, pola, nasypami, wykopami, a przy niej urokliwe budynki dawnej kolei- jakieś stacyjki, widoczne rampy i perony.
Do tego kolory dojrzałego lata- roślinność typowa dla starotorzy, dojrzewają mirabelki, spadają dzikie jabłka...
Pięknie. I tak do samego Torunia, jakieś 20- 25 km. Jest to pomysł na casualowy wypad- wychodzi niecałe 100 km plus pojeżdżenie po mieście, a wrócić można wieczornym pociągiem. Coś takiego chciałbym uskutecznić może latem, może jesienią.
Sam przejazd przez Toruń nie sprawia trudności, powiedzmy, że ichnia infrastruktura rowerowa umożliwia sprawne przemieszczanie się rowerem.
Tym bardziej chciałbym przejazd powtórzyć, gdyż wczoraj jakoś Torunia nie pozwiedzałem- samemu nie miałem ochoty- decydowałem się na full- opcję z przejazdem przez Solec Kuj. i dalej na Fordon.
Udało mi się nawet objechać ,,dziesiątkę" na połowie dystansu koniecznego, czyli ok. 5- 6 km po polach i lasach nadwiślańskich licząc od Wielkiej Nieszawki.
Zaobserwowałem tam nawet wspaniałego ptaka- kto wie, czy to nie był sam On, sam Król!- bielik!- miał biały ogon, a leciał bardzo powoli i majestatycznie.
Niestety na kolejne 5 km musiałem na ,,dziesiątkę" wrócić- ale 5 km to nie 10, a jazda po tej drodze to nie przyjemność... Na szczęście kierowcy zostawili mi przyzwoity one meter, tak, że udało się przetrwać do skrętu w Przyłubiu
Dalej już standard- zmęczenie narastające, upał, że czacha dymi i wiatr czołowy, tak mocny, że musiałem zejść mocno z tempa...
Jeszcze wjazd na grodzisko w Wyszogrodzie, jeszcze objazd zaułków starego Fordonu (a nie znam drugiego miasteczka, które by miało tak bardzo klimat czasów przedwojennych, bardzo mi się podoba).
Dalej już, za Fordonem, trasa oklepana, dystans, który trzeba przemielić. Dziękuję tu anonimowemu koledze, który zabrał mnie na kole do Gruczna
Podsumowując- zadowolony jestem najbardziej z poznania fajnej trasy do Torunia, otwierającej perspektywy zorganizowania atrakcyjnego wyjazdu. W razie czego zapraszam do kontaktu w tej sprawie