W kolarstwie górskim wiele się teraz dzieje. Ramy zamykane są nową geometrią, amortyzację "tuninguje się", by pracowała idealnie z daną ramą i jej rozwiązaniem zawieszenia, koła 26" lecą na śmietnik, a ich miejsce zajmują 27.5 i 29". Wchodząc głębiej: napędy stają się prostsze a jednocześnie efektywniejsze, w myśl zasady - mniej a jednak więcej (Sram XX1), kable chowa się do wnętrza ram, a same ramy ogołaca ze wszystkiego, co może być zbędne, nadając im czystszy wygląd, ale dodając też kilku cennych punktów po stronie praktyczności. Ale nie tylko "czysty wygląd", jeśli Wasza nowa rama ma naprawdę być PRO, to koniecznie sztywna oś, mocowanie hebla PM (i to najlepiej wewnątrz tylnego trójkąta), do tego możliwość zmiany kątów i koniecznie węgiel. Na chwilę jeszcze przy kablach - o ile przewody hamulcowe pozostawiono w spokoju, o tyle już linki i pancerze przerzutek/przerzutki powoli próbuje się zastąpić impulsami elektrycznymi, ale jeśli ktoś ma ochotę, może także wejść w hydraulikę (Acros).
Rower sam nie jedzie, a skoro sprzęt wypasiony, to i kolarz powinien być.
Mówiąc dziś komuś: "hej, jestem kolarzem górskim!", mówicie komuś mniej więcej nic. Ja sobie podzieliłem kolarstwo górskie na XC i XC Maraton; AM (All Mountain) i kolarstwo grawitacyjne, w którym to - no właśnie. Ale to nie takie proste.
Producenci klamotów i osprzętu dla ridera bardzo, naprawdę bardzo mocno lansują Enduro, doszło więc do tego, że na stronach branżowych pojawiają się hasła typu: "Enduro Approved". Możemy więc kupić kaski enduro, ochraniacze enduro, szorty i jerseye, plecaki, narzędzia i wszystko inne, tak naprawdę.
I... To wprowadza możliwość nieskończonych dyskusji.
Na ciąg dalszy tego tekstu zapraszam na
pieknajazda.blogspot.com/
Temat rzeka, więc komentujcie!