Witamy, Gość
Nazwa użytkownika: Hasło: Zapamiętaj mnie
  • Strona:
  • 1
  • 2

TEMAT: Cyclo Cross!

Cyclo Cross! 2015/12/08 11:40 #26632

  • .:t IMO n:.
  • .:t IMO n:. Avatar
  • Wylogowany
  • Bywalec
  • Posty: 167
  • Otrzymane podziękowania: 40
  • Oklaski: 3
"26" is dead", "29" are lame", "27.5" are pointless", "27.5+ - WTF?!". Już nawet nic nie piszę o fatbikach, dla naszego wspólnego świętego spokoju...

Wchodząc na fora widzi się to, co powyżej. Jakieś zatwardziałe punki wykrzykują, że ich ukochane dwadzieścia sześć "ain't dead", dołączając linki niesponsorowanych freeriderów walących z góry na dół piaszczyste zbocza. Zawodnicy Pucharu Świata w DH przeszli z kołami oczko wyżej i producenci ram, na których ci się ścigają, zgodnie mówią, że ich zawodnicy zmianę oceniają tylko na plus. W maratonach i XC duże koło to już standard - mniejsze wybierają tylko panie, które ścigają się na ramach "dla pań", ale co większość z nich o tym myśli niech świadczy zachowanie naszej Mai, która jak tylko miała możliwość, wróciła na duże. Oczywiście mniejsze koło wybiorą też zawodniczki i zawodnicy, którym brakuje kilku centymetrów tu i tam, albo maszynki do zarabiania pieniędzy, takie jak Nino Schurter, który tu strzeli małego whipa, tam przeleci hopę w sposób delikatnie pobudzający fotografa. Ciekawe, czy on wybrał 27.5 cala, żeby się wyróżnić, czy żeby udowadniać, że Scott takie rowery też ma na poziomie mistrzowskim, czy... bo mu tak faktycznie bardziej pasuje.
Jak się człowiekowi nie chce tyle podjeżdżać, albo chociaż nie tak szybko i w dodatku czuje, że brakuje mu miękkości zawieszenia - proszę bardzo - 27.5 cala PLUS. I są ludzie, którzy szczerze ten rozmiar polecają. No, ale są też ludzie, którzy kupili sobie fatbika, bo są ostatnio "podobno modne".

I wiecie co? Gdzieś między tymi rozmiarami, gdzieś pomiędzy "pochłaniającymi wstrząsy węzłami" w ramach, niepostrzeżenie przemknął rower cyclo crossowy. Rower, który dziś standardowo zatrzymuje się hamulcami tarczowymi, który jest prosty, lekki, ma duże koło i wąską, ale trzymającą się terenu tak, że można się zdziwić oponę.

Ja już swoje przejechałem na rowerach górskich. Kiedy siadłem na fulla, powiedziałem sobie, że już nie wracam do sztywnych ram. Minęło kilka lat i życie wyprostowało zawiłe zachcianki. Trudnego terenu było coraz mniej, a perspektyw na to, że nagle pod domem wyrosną prawdziwe góry - żadnych. One way, or another? Jeśli nie możesz wycisnąć z roweru wszystkich soków na lokalnych trasach - zmień rower. Uwierzcie na słowo, że w karykaturalnej pozycji na "dupę nad uszami", myśląc o każdym centymetrze pełnego korzeni zjazdu, możecie niemal każdy jeden zjazd w waszej okolicy zjechać w jednym kawałku. Jestem pewien, że nie wszystkie, a przynajmniej nie wszystkie od razu, ale ten rower jedzie teren, o który byście go nie posądzali. I oddaje wam radość z tras, które już się wam znudziły. Prędkość zmienia wszystko, a ten rower leci. On dosłownie leci, jak Pendolino z Gdyni do Warszawy, a nawet szybciej, bo zatrzymuje się tylko tam, gdzie wy chcecie. Ten rower nie zatrzymuje fragmentów bajki dla siebie, on czyta wam całość. Wiecie o wszystkim, co dzieje się pod kołami i tym urzeka kolarza, który przyzwyczaił się do tego, że rower wspomina mu tylko o tych scenach, w których smok wychodzi z jamy.

I teraz pytanie - czy zamieniłbym mojego fulla na mojego cyclo crossa? Nie. Całe szczęście nie muszę, ale szczerze wam napiszę, że od kiedy mam moją szarą bestię, spędzam na niej 99% procent mojego czasu w siodle. I to nie jest w ogóle dziwne. Ten rower z szosowymi oponami jest jak wygodna szosówka, a z przełajowymi, jak rasowy hart goniący za zwierzem.
Jeśli uda mi się wystartować w jakimś maratonie w naszych lub trochę dalszych okolicach - jadę go na przełajówce. Tu naprawdę nic innego nie trzeba. Amen.

Idę na rower! :P
Za tę wiadomość podziękował(a): MARCINHD, Qba84
  • Strona:
  • 1
  • 2
Czas generowania strony: 0.084 s.