Te ich ruchy... Takie płynne, czyste, lekkie, takie proste...
Jazda, która powala na kolana, a wygląda jakby była czymś zupełnie normalnym.
Bez wysiłku, bez bólu, bez strachu... Płynnie, dla zabawy. Bez potu, łez...
A ja siedzę w pokoju i czuję jak mi nadgarstki wysiadają. Przed najazdem na schody czuję strach. Wiem jak zrobić coś, ale tego nie robię, bo się zwyczajnie boję.
Ale strach w tym sporcie jest konieczny, bo dzięki niemu rezygnujemy w chwili, która mogłaby być naszą ostatnią... Choć mnie to nie dotyczy, bo w moim wypadku skończyłoby się najwyżej na złamaniu, czy podarciu i tak podartych spodni...
Jezu, nawet nie wiecie jak mi się teraz nudzi, jak żałuję, że pewna osoba jest tak daleko, a ja siedzę sam i oglądam te wszystkie filmy rowerowe czując ból w nadgarstkach...
Niczego nie żałujcie!
www.maxior.pl/?p=index&id=15203&17] (ten jest genialny)