Przychodzi taki dzień w życiu każdego z nas, że zaczynamy sobie uświadamiać pewne istotne aczkolwiek nie widoczne na pierwszy rzut oka sprawy.
I mnie taki dzień dopadł.
Jestem uzależniony od żeglarstwa i różnych odmian kolarstwa. We wszystkich tych dyscyplinach nie da się obyć bez sprawnych nadgarstków. Bo wiecie, na jachcie kiedy trzeba wspiąć się dość szybko na top masztu to nie można powiedzieć „nie, nie wchodzę bo nie mogę”, a że funkcja pająka już się do mnie przykleiła, toteż nie chcę z niej rezygnować, bo to dostarcza niezłych doznań
Z kolarstwem jest podobnie, zwłaszcza z tym grawitacyjnym. Człowiek chce, ale nie może, bo nie jest w stanie wydobyć ze schorowanych nadgarstków niczego poza bólem... Był czas, że się pogodziłem z tym , że paro godzinna sesja w mieście kosztowała mnie dwa dni męki.
No i przyszedł ten dzień, w którym oświadczam, że do czerwca rozstaję się z BMXem...
To dla mojego dobra. Jeżeli mam coś z tą kontuzją zrobić to tylko teraz, bo potem już może być tylko gorzej... A nie chcę w wieku trzydziestu lat czuć się jakbym miał osiemdziesiąt parę! Trzydziestu? Co ja gadam?! Są dni, że już się tak czuję!
A najgorsze jest to, że oglądam te wszystkie filmy i aż mnie rzuca po ścianach. Tak jak parę minut temu kiedy to skończyłem oglądać „Trail Porn II”.
Ale na przysłowiowym góralu mogę jeździć, także jakoś przeżyję
Pozdro dla wtajemniczonych \\m/
.:t IMO n:.