Jeśli omówione wcześniej odcinki wykazywały jakąś logikę popartą potrzebami ruchu rowerowego, to omawiany kieruje się jedną - "aby do przodu". Projektant, jeśli takowy uczestniczył w budowie tego odcinka, nie znał potrzeb rowerzystów lub nie zastanawiał się w ogóle nad nimi. Niestety ta tendencja utrzymuje się do dnia dzisiejszego, więc Grudziądz przez ostatnie lata dorobił się wielu kilometrów takich utrudnień dla ruchu rowerowego. W tym miejscu przypomnę, że rozważamy ścieżki w znaczeniu transportowym a nie rekreacyjnym, jak mają to zwyczaj czynić urzędnicy. Tylko dobrze rozwiązany system rowerowy może przyczynić się do tego, że ludzie zaczną myśleć o rowerze jako środku transportu, a idzie za tym zdrowsze powietrze, zdrowsi ludzie i mniej korków na drogach. No to ruszamy:
Rozwiązania pozytywne:
??? może to, że w ogóle jest? Może, ale tylko dla rekreacji, bo jak ktoś chce dojechać szybko do pracy czy zakupy, to musi się nieźle napocić, a należy pamiętać, że jeśli ścieżka jest, to choćby była z piachu, prawo nakazuje z niej korzystać :-(; no i może dość równe ułożenie kostki na prostym odcinku;
Wady projektu:
Betonowa zamiast asfaltowej nawierzchnia; Brak oznakowania przejazdu znakiem poziomym P11 powoduje, że kierowcy jadący w dół ul. Kraszewskiego, zatrzymują się tuż przed torami, blokując przejazd rowerzystom; Brak kontaktu wzrokowego pieszych i kierowców poruszających się od strony osiedla Strzemięcin; Dwa karkołomne zygzaki zmieniające stronę torowiska. Pominę już domniemywanie "trudności nie do pokonania", którym nie podołał nieudolny projektant aby ścieżka mogła biec jedną stroną torów. Sposób w jaki ścieżka przechodzi przez tory jest nie do przyjęcia i należałoby to poprawić: Rowerzysta na odcinku zaledwie kilkuset metrów musi niemal w pełni wytracić włożoną w rozpędzanie roweru energię, bo przejechanie wspomnianych zygzaków wymaga prawie zatrzymania roweru; Zygzaki nie dość, że ciasne, to powierzchnię na zakrętach pokrywa warstwa piachu, która z niemal każdym deszczem napływa z górki. Oczywiście nie ma komu tego sprzątnąć; Ścieżka niby tylko dla rowerów, a przecina się bez ładu i składu z torem ruchu pieszych; Żeby było jeszcze niebezpieczniej, mamy po drodze do ominięcia słupki i barierki. Swojego czasu udało nam się wywalczyć usunięcie słupka, który stał niemal na środku zakrętu i widziałem osobiście, jak gość zahaczył o niego kierownicą; Zakręty są tak ciasne, że rzadko kto mieści się w kontrapasie prowadzącym do ul. Jackowskiego (w tym właśnie miejscu niedawno zginęła pod tramwajem dziewczyna); ... A gdyby było odrobinę dobrej woli, możnaby przebudować wspomniane karkołomne zygzaki w łagodne łuki (wykosić po przęśle barierek, poszerzyć powierzchnię ścieżki, wyprofilować odpowiednio łuki)... Stawiając barierki tuż przy krawędzi ścieżki projektant bezmyślnie zwężył jej szerokość o co najmniej 40 cm zapominając, że rowerzysta ma kierownicę o przeciętnej szerokości 60 cm; Niemal niewidoczne oznakowanie kontrapasa, który nieudolnie omija dwa przystanki tramwajowe przy ul. Jackowskiego; Brak przejazdu przez ul. Jackowskiego (ani znaków poziomych, ani pionowych) przerywa ciąg ścieżki a przejeżdżanie czyni nielegalnym. Ktokolwiek tam jedzie łamie prawo, a nie widziałem, żeby ktoś zsiadał z roweru;
Podsumowanie:
Odcinek ten i wiele innych jest obrazem tego, jak przez urzędników postrzegany jest rowerzysta. Przede wszystkim donikąd się nie spieszy, w każdej chwili rower może przeprowadzić lub przenieść a jak się przewróci, to co najwyżej nabije sobie guza. Jest to ponadto balast, który należy możliwie najtańszym kosztem usunąć z jezdni. W rzeczywistości rowerzysta to alternatywa dla hałaśliwego, zatruwającego mieszkańców miasta transportu. Aby jednak ludzie chcieli z niego korzystać nie tylko do rekreacji, potrzebny jest logiczny system rowerowy, który wraz z ulicami stworzy przyjazne dla rowerzysty środowisko. Omawiany odcinek taki nie jest, ponieważ jest niebezpieczny i wymaga od rowerzysty ciągłego zatrzymywania się, a więc marnowania włożonej wcześniej energii oraz naraża go na stres. Dodatkowo pojawia się dyskomfort łamania prawa, do którego zmusza go brak ciągłości i niewykonalność niektórych manewrów.