Witamy, Gość
Nazwa użytkownika: Hasło: Zapamiętaj mnie

Odpowiedz w temacie: Jak Jan III Sobieski wynalazł KH -> Koń Hill

Nazwa
Tytuł
Boardcode
B) ;) :) :P :laugh: :ohmy: :sick: :angry: :blink: :( :unsure: :kiss: :woohoo: :lol: :silly: :pinch: :side: :whistle: :evil: :S :blush: :cheer: :huh: :dry: :ok: :serce: :unlike: xD
Wiadomość
Powiększ /  Pomniejsz
Załączniki

Kod antyspamowy: Wpisz słownie liczbę 12 *

Historia tematu:: Jak Jan III Sobieski wynalazł KH -> Koń Hill

Maks. pokazywanych 15 ostatnich postów - (zaczynając od ostatniego)
2014/02/12 19:22 #13173

.:t IMO n:.

.:t IMO n:. Avatar

No niestety, Wiedeńczyków można w Wiedniu policzyć na palcach. Z drugiej strony - sami sobie taki los zgotowali. Smutne to cholernie, ale może to otworzy oczy na fakt, że w Polsce mamy szczęście żyć Polak obok Polaka. Najlepszych kumpli mieć, gadających w tym samym języku i do tego o podobnej urodzie - bezcenne :D (Choć niektóre typki mogłyby wypier... :P)
2014/02/12 17:57 #13169

piowini

piowini Avatar

Niestety , nie udało mi się wkleić zdjęcia :( , Nie wiem jak to robić. To czego tutaj nie widać, to meczet, w oddali jakaś wieża, chyba TV.
2014/02/12 17:55 #13168

piowini

piowini Avatar

A taki widok wita nas gdy wjeżdżamy do Wiednia lewym brzegiem Dunaju, naprzeciwko Kahlenbergu. Chyba jednak Jan III nie do końca wygrał ....
2014/02/10 22:36 #13164

.:t IMO n:.

.:t IMO n:. Avatar

LEEEEEWAŚ!!! :D

To piwo, to obowiązkowe :D
2014/02/10 21:26 #13163

droid

droid Avatar

a ja sie zastanawiałem z kim mi sie kojarzy takie piśmiennictwo ....
nooo tak nikt inny jak BIJAC....
i pomyśleś że kiedyś próbowałeś szczęścia na bmx-ie
kiedy zawitasz znów do gru to może w końcu jakieś skromne piwko???


pozdrawiam lewaś
2014/02/10 19:52 #13162

.:t IMO n:.

.:t IMO n:. Avatar

Jak Jan III Sobieski wynalazł KH -> Koń Hill.

Byłem dziś "zdobyć" Kahlenberg, słynne wzgórze, z którego dwudziesty piąty Król Polski obserwował, jak jego armii idzie siekanie Turków.
Zaplanowałem, że dojadę do Dunaju, przejadę na drugi brzeg po udostępnionym moście - integralnej części elektrowni wodnej, potem wskoczę na ścieżkę rowerową i prosto, jak w mordę strzelił polecę do mostu, którym powrócę na wcześniejszy brzeg i rozpocznę podjazd.

Pogoda postanowiła, że przypomni mi, jak to było jeździć w deszczu. Siąpił deszcz od samego początku, gdzieś w połowie trasy nawet bardziej, a kiedy zacząłem podjazd - śnieg dał mi szansę spróbować się w jeszcze gorszych warunkach.
Przyznam się, że nie pamiętam, kiedy ostatni raz byłem w siodle. Wstyd, wiem... Dziką czułem więc radość, kiedy na nie wróciłem. Mimo popitalania ścieżką dla matek karmiących, czułem sporo frajdy. Ja się na rowerze po prostu odnajduję. Gadałem sam do siebie po niemiecku, żeby poza przyjemnością śmigania, wdrażać się w język, którym kiedyś posługiwałem się sprawnie. Opowiadałem sobie różne historię, a nawet przećwiczyłem dialog, w którym odrobinkę śmieję się z kolegi, z forum Grudziądzkiej Strony Rowerowej, który zaplanował sobie przejechać 250km trasy nudnej, jak flaki z olejem, do tego składającej się z dwóch identycznych pętli... I szuka kompanów ;)

W Dżentelmeńskich Okolicach Wrażliwych robiło się nieprzyjemnie mokro, zacząłem więc ponownie rozważać kupienie przełajówki uzbrojonej w błotniki... Potem było już naprawdę mokro i coraz zimniej. A potem, przejeżdżając chodnikiem przez jeden z mostów przy zespole rzecznych tam, jakaś *** w BMW zalała mnie kałużą. Pokazałem jej palec i marzłem dalej... I mocniej.

Czytaj więcej...
Czas generowania strony: 0.252 s.