Rowerowa ciocia, rowerowi wujkowie
Zabezpieczenie przejazdu niewielkiej grupy dzieci, dla tak licznej i wprawionej już w takich zadaniach ekipy, wydawałoby się, że to nic wielkiego, a jednak... było to dla nas mega wyzwanie. Pojawiły się wątpliwości jak sobie poradzimy? Jak przyjmą nas dzieci? Jak poradzą sobie z przejechaniem tylu kilometrów?
Do Bąkowa przybyliśmy sporo przed zaplanowaną godziną wyjazdu. Z uśmiechem na twarzach, ale i dystansem, przywitały nas dzieci, które z wielką niecierpliwością czekały na rajd rowerowy. Nie tracąc czasu, ciocia Ala zaprowadziła nas do miejsca, gdzie przechowywane są rowery. Panowie z wielkim zapałem zabrali się za sprawdzenie ich stanu technicznego. Dokonali niezbędnych regulacji dla bezpieczeństwa i wygody jazdy. W tym czasie staliśmy się ciocią i wujkami, a nie ekipą ?obcych?, która weszła na ich teren
Nadszedł czas wyczekiwanego startu. Dzieci były bardzo grzeczne i zdyscyplinowane, przez co pokonanie asfaltowych odcinków trasy poszło nam bardzo sprawnie. Wujek z kamerą i wujek z brodą wykazali się wyjątkową dbałością o nasze bezpieczeństwo, spowalniając ruch samochodowy a czasami wręcz go zatrzymując. Na leśnych ścieżkach mogliśmy pozwolić sobie na odrobinę luzu. Nasi najmłodsi rowerzyści pokazali, na co ich stać. Na swoich małych rowerkach jechali tak szybko, że odrobina opóźnienia na starcie ze strony wujka Lolka czy wujka Lefa, skutkowała nie lada pościgiem za nimi. W czasie podróży leśnymi ścieżkami pojawiają się piaszczyste odcinki. Niektóre z nich były ciężkie do pokonania na rowerach naszych milusińskich. Tu z pomocą przyszedł wujek Przemek, który zamienił, na czas rajdu, swoją maszynę na nieco ?nowszy? model. Kto był z tej zamiany bardziej zadowolony? Trudno powiedzieć. Wujek z uśmiechem na twarzy pokonywał całkiem sprawnie kolejne kilometry. Musiał tylko nieco uważać na swoje kolana, bo kierownicę miał wyjątkowo blisko. Gdy jedna z naszych młodszych uczestniczek była już zmęczona i ciężko jej się jechało, wujek Grześ i wujek Lef bez chwili zawahania przyszli z pomocą. Wujek Grześ, ku zadowoleniu najmłodszej, zabrał ją na bagażnik a wujek Lef, dzielnie, na swoim ramieniu przewiózł rowerek strudzonej rowerzystki.
Wujek z brodą stał się ulubieńcem jednej z naszych uczestniczek. W czasie rajdu nie mógł odjechać od niej nawet na kilka centymetrów, bo zaraz był przez nią ?przywoływany do porządku?.
Po dotarciu do celu naszego rajdu, czyli nad jezioro Rybno, zabawom w wodzie nie było końca. Dzieciaczki pod czujnym okiem wujka Przemka pokazały, jak pięknie skaczą do wody. Wiele radości nie tylko dzieciakom, ale i cioci Kasi sprawiło ochlapanie wodą, wchodzących do niej, wujka Lolka i wujka Macieja
Oczywiście nie zapomniałam o wujku Macieju, czyli naszym fotoreporterze. Dzięki niemu jak i wujkowi Wojtkowi z kamerą, dzieciaczki czuły się jak prawdziwe gwiazdy i ważne osobistości. Z wielkim zaangażowaniem zatrzymał te niezapomniane chwile, nie tylko dla najmłodszych, ale również dla cioci i wujków.
Po powrocie do Bąkowa, zaprzyjaźnione już z nami dzieci, wcale nie chciały puścić nas do domu. Dały nam mały pokaz szaleństw wodnych w ich basenie, a także z wielką przyjemnością pokazały swoje pokoje.
Robiło się już późno, jednak bez poczęstunku ciocia Ala i dzieci nie chciały wypuścić nas do domu. Nam również ciężko było odjeżdżać, więc długo nie daliśmy się prosić.
Niestety, zbliżała się już godzina 21 i nadeszła chwila, w której trzeba się pożegnać z naszymi dzielnymi rowerzystami, ciocią Alą i wrócić do Grudziądza.
Jestem pełna podziwu dla najmłodszych uczestników rajdu, którzy, pomimo tak upalnego dnia, z wielką radością pokonywali kolejne kilometry. Tym większa była ich radość, gdy w czasie rajdu mogli liczyć na uwagę i pomoc 'upatrzonego' wujka czy cioci.
z pozdrowieniami
Ciocia Kasia