To jak na razie moja najdłuższa tegoroczna trasa - 209,99 km.
Wyjazd 5.30, bo chciałem zdążyć na mszę do kaplicy karmelitanek w Łasinie. A potem już tylko jazda. Śniadanie w Nowym Mieście, obiad w Działdowie. Do Lidzbarka pełen luz. Fotografowałem kapliczki, zaglądałem do kościołów (jeśli były otwarte). Wygrzewałem się na słońcu, przyglądałem się ludziom (w Nowym Mieście Komunia, wyelegantowani goście, przejęci "komuniści"
. Potem to już tylko wyścig z czasem. A po drodze mordercze Miesiączkowo. Nienawidzę tej góry. Niby nie bardzo stroma, ale flaki z człowieka wyciąga. 2 km "solidnej górki". Ostatnie 25 km to gnanie na złamanie karku. Po drodze niebanalna i moja ulubiona pożarowa 10 do Góral. Jak zwykle w dobrym stanie. Potem szybko do mojego rodzinnego domu w Jabłonowie. Dalej już się nie dało. Po ciemku nie jeżdżę.
209.99 - to mój nowy rekord dziennej jazdy.
Na całej trasie asekurowała mnie ofiarnie moja żona, dzięki czemu nie musiałem martwić się ani o kanapki, ani o picie, ani o nic... mogłem jechać. Dzięki.
Obecnie (lipiec) nie polecam DPP-10. Próby jej chałupniczego utwardzenia spowodowały, że chwilami jest nieprzejezdna. Z Cichego proponuję jechać jakimś innym wariantem, na Łąkorz, Ostrowite lub jakoś tak.
Mapa wyprawy