Wczoraj bylem tak zmeczony ,ze padlem po 20 spac:) Dzieki Davis ,ze zdecydowales sie pojechac - we dwoch zawsze fajniej niz samemu-okazji do posmiania sie nie brakowalo-a i zwycieskie piwo po Kaszebe tez pije sie razniej z kompanem ktory przejechal z toba cala trase:)
Moze i ja streszcze kilka slow spostrzezen. A wiec impreza przygotowana profesjonalnie - widac ,ze to juz x ktoras bodajze 10 edycja. Wszystko zapiete na ostatni guzik. Mnostwo wolontariuszy i ludzi chetnie udzielajacych informacji oraz cierpliwie tlumaczacych niuansy rejestracji jak i tez trasy. Trasa oznakowana super - pomimo tego ,ze nie byla asekurowana przez zadne sluzby - byloby wyczynem zgubic sie - chociaz po wyscigu dalo sie slyszec glosy ,ze niektorzy pociagneli gdzies nadplanowe pare kilometrow:) Tylko pierwsze kilka kilometrow bylo po dosc obleganej przez samochody trasie - ale juz po chwili skrecalismy na boczne asfalty ,gdzie przez pozostale kilkadziesiat kilometrow mijaly nas sporadycznie samochody.
Okolica nie na darmo nazywana jest Szwajcaria - sporo pieknych zjazdow i piekielnych podjazdow wysysajacych ze mnie wszystkie sily.Przepiekne doliny w ktorych mienily sie jeziora - male ,srednie duze-dla kazdego cos milego:) W pewnym momencie trasa przelatywala pomiedzy trzema jeziorami - widoki zapieraly dech w piersiach tym bardziej ,ze zaraz za nimi zaczynal sie ktorys z kolei podjazd:)
Ogromna liczba uczestnikow ale calosc tak zorganizowana ,ze startowalismy w grupach po 25 osob - nam udalo sie wcisnac do pierwszej startowej grupy dzieki czemu Bufety po drodze nie byly jeszcze spustoszone i moglismy w pelni cieszyc sie regionalnymi przysmakami serwowanymi przez milych i usmiechnietych miejscowych tubylcow:) Nikt nikomu nie przeszkadzal - jechalo sie luzno i wydaje sie ,ze obylo sie bez zadnych wiekszych wypadkow po drodze - nie liczac pszczoly ktora wleciala mi do kasku i spowodowala awaryjne i dosc goraczkowe zatrzymanie sie oraz pobicie rekordu swiata w sciaganiu nakrycia glowy:)
Po drodze ku naszemu zdziwieniu w szczerych lasach przy drodze - przygrywaly nam kapele ludowe grajac skoczne,ludowe numery - co bardzo fajnie motywowalo nas do dalszej jazdy:)
Forma uczestnikow bardzo wysoka - pomimo tego ,ze byla to impreza dla amatorow. Do teraz smiac mi sie chce jak jadac poczatkowe kilometry w wydawalo sie nam dosc szybkim tempie okolo 28-30km - wyprzedzil nas gosc na rowerze bez przerzutek (wydawalo sie ,ze byla to legendarna Gazela czy tez Jubilat) - kolega Davis skomentowal to krotko mowiac ,ze jak zaraz wyprzedzi nas ktos na Wigry 3 to chyba zjezdzamy do boksu i czas jechac do domu:) Duzo startujacych pan z takim powerem w nogach ,ze czulem sie nieco znokautowany kiedy wyprzedzaly nas dziewczynki na ultralekkich kolarkach wyscigowych jadac 30-35km na godzine wydawalo sie ,ze bez wysilku - kiedy ja mialem trudnosc z utrzymaniem 20-25km:)
Zeby jednak nie bylo - tez wyprzedzilismy kilku rowerzystow a i sami nie dawalismy sie tak bardzo wyprzedzac - mijali nas glownie ludkowie na supercienkich asfaltowych scigaczach i do tego widac ,ze spece od asfaltow. Pocieszam sie tym ,ze w pierwszym lepszym lesie wachaliby spaliny za nami z Davisem mielac tymi centymetrowymi oponkami w piasku:)
Bylo mi bardzo ciezko utrzymac tempo ze wzgledu na to ,ze dzien wczesniej bylem na urodzinach i moja wydolnosc oscylowala w granicach zwyklego 50% codziennych mozliwosci. Dopiero ostatnie kilkanascie kilometrow udalo mi sie rozkrecic az zadziwilem miejscami samego kolege Davisa ktory w ogole nie wygladal na zmeczonego i mialem wrazenie ,ze moglby jechac cala trase robiac kolka wokol mnie:) Byc moze pomoglo mu kilkanascie wsunietych drozdzowek na pierwszym postoju - kiedy ja glupio opchalem sie lodem:)
Cala trase - udalo nam sie przejechac w 3 godziny i 4 minuty - mysle ,ze daloby sie zmiescic w jakies 2 i pol godziny gdybym nie dal sie kontuzjowac urodzinami dzien wczesniej:) W przyszlym roku szarpniemy sie chyba na dystans "doktorski" czyli 125km. Po rozkreceniu sie - nagle pokazala sie meta nie wiedziec kiedy czerwony dywan i dekoracja medalami:) Pozostal pewien niedosyt kilometrow pomimo tego ,ze forma byla nienajlepsza:) Mam nadzieje ,ze w pojedziemy w przyszlym roku i uda sie nm wyciagnac wiecej osob bo naprawde warto:)
Czemu nie mozna zroganizowac takiej imprezy u nas?
Nie chodzi o taki rozmach i ilosc uczestnikow - ale w nieco mniejszej skali mysle ,ze wypaliloby jak nic:)
A tutaj rumaki przygotowane do wyjazdu:)