Dopadł mnie pesel i zacisnął zęby na prawym boku.
Sądziłem, że wątroba odmówiła dalszej neutralizacji aldehydu octowego. Lekarz nie popatrzył, nie opukał, nie osłuchał. Nie powiedział nawet "proszę się rozebrać". Od razu wypisał skierowanie na USG. Bolało coraz mocniej. Ani wstać, ani cokolwiek robić. O kichnięciu czy uśmiechnięciu boję się wspomnieć. Operator USG spytał dlaczego do niego. Wyjaśniłem. Powiedziałem też, że naście? dziesiąt? lat temu wycięli mi woreczek ... nie ten, żółciowy. Wysłuchał, wykonał badanie, wręczył wynik. W opisie jak wół "stojało" że mój wycięty woreczek, ma się dobrze. Jest "cienkościenny, wolny" ... No cud prawdziwy!
Jutro ponownie idę do tego od pierwszego kontaktu. W krótkich słowach powiem co tym sądzę.
A chciałem pojeździć!
Ps. To nie wątroba. Sprawdziłem w piątek.