Sukosan, 27 wrzesień 2013.
Dzień sto dwudziesty czwarty.
Pora wszystko sobie poukładać...
Życie ma swój bieg, jak rzeka i choć czasem udaje się nam ten bieg uregulować, to wiele razy bywa tak, że świetnie zapowiadająca się konstrukcja poddaje się nurtowi i zupełnie nie działa. Wszyscy moczymy się w tej rzece na całego. Mijamy się, znajdujemy w niej coś, rzadko jednak możemy sobie powiedzieć, że coś spotka nas na pewno.
Trzy tygodnie temu płynąłem sobie zupełnie nie walcząc z prądem, aż znalazłem się w sklepie rowerowym. Spotkałem w nim znajomego, którego poznałem w zeszłym roku na wycieczce rowerowej w Velebicie, którą Wam zresztą z przyjemnością opisałem. Część z Was być może dała się namówić na kliknięcie linku do blogu ze zdjęciami Aleksandra ? to właśnie tego fotografa spotkałem.
Aleksandar powiedział mi o maratonie, który miał odbyć się 21 września: Velebit MTB Marathon 2013. Na swoim smartfonie odszukał info i chwilę później wiedziałem, że nie będzie lekko: dystans ultra, ten najbardziej prestiżowy, liczył 85 km trasy, która uzbierała łączną sumę podjazdów na wysokość 2500 metrów. Zostałem zarażony...