Czas na relację:
W wyprawie udział wzięli, za co wszystkim bardzo dziękuję:
Marcin (Chunk) i
Ola z Nowego
Krzyś
Iza
Bartek
Adam Kacperek
Marysia O.
Pieter
Gall
Ainak (Ania Kunicka)
Paweł i
Franek (ze Świecia n/Wisłą)
Magda
ŁukaszN
sldtwa
Hayen
Droid
Papuzia
Łobuzia
Danka
Mateusz
Joachim
Ola
Klaudia
Pietrek
Lolek
Citas
================================
Maryla i Marta - nasz serwis medyczno-techniczno-transportowy
Pierwszego dnia wszystko rozwijało się zgodnie z planem. Upał niemiłosierny, tempo dość żwawe, nawiedziliśmy klasztor oo. Kapucynów, zwiedziliśmy celę, w której przetrzymywany był Prymas Wyszyński, i zwiedziliśmy sanktuarium bł. Marii Karłowskiej w jabłonowskim zamku.
Potem Jabłonowo ugościło nas smaczną grochówką, a my odwdzięczyliśmy się okolicznościowym albumem, o który zadbał Krzyś (oddzielne podziękowania!).
Potem na skutek roztargnienia Kierownika dorzuciliśmy kilka kilometrów do naszej trasy (w sumie zamiast planowanych 72 trzeba było przejechać 78)
w końcu jednak brnąc w piachu po osie
dobrnęliśmy nad upragnione Robotno. Tam normalka: wojskowe namioty, kąpiel, kajaki, ognisko,kiełbaski i... bułki, dużo bułek
Pieter z Gallem postanowili spędzić noc na łózkach pod niebem gwieździstym, co uczynili. Chrapali tak mocno, że blady strach padł na okoliczną faunę i florę, o złodziejach nie wspominając.
Jedynym cieniem wieczoru była złowróżebna przepowiednia druhny Komendantki, która stwierdziła, że za odmowę wokalnych popisów przy ognisku czeka nas jutro niezła pompa.
Oczywiście nikt jej nie uwierzył
Ranek przywitał nas pełnym słońcem. Pełni nadziei ruszaliśmy w drogę powrotną. Już wkrótce okazało się, że Opatrzność ma dziś wobec nas szczególne plany i zamierza je zrealizować.
Już w Ładnówku dopadła nas pierwsza w tym dniu rzęsista ulewa, z błyskawicami i piorunami. Schronienia udzielił nam betonowy przystanek autobusowy (takiego tłoku na pewno jeszcze nie przeżywał) i gościnny balkon jednego z domów. Ci którzy uznali,że poszukają kolejnego przystanku... nie znaleźli
.
A potem było już tylko ciekawiej. Rzęsiste ulewy dopadały nas jeszcze 5 (słownie: pięć) razy, ostatnia w Okoninie. Pomiędzy nimi grzało nas słońce, tak mocno, że zdążyliśmy się spocić, ale za krótko, żeby (cytat jednego z uczestników:) "wyschły nam gacie"
Mimo to na grochówkę do Gruty przyjechaliśmy z aptekarską punktualnością,o 14.00.
Potem szybko śmignęliśmy do Grudziądza,który przywitał nas pełnym słońcem
W czasie całej wyprawy nikt nie nabił sobie nawet guza. Nie złapaliśmy nawet jednej pany. Normalnie nudy...
Bardzo dziękuję
Maryli i Marcie naszemu serwisowi (medyczno-techniczno-transportowemu), a Bartkowi za udostępnienie wozu technicznego
Wyobrażacie sobie, jak wyglądałyby nasze sakwy po pięciu ulewach?
Doceńcie
Szczególne brawa i uznanie dla
Franka,który mimo swoich 9 lat, wczorajsze 115 km i dzisiejszą 60-tkę łyknął jak... prawdziwą bułkę z masłem
, a na obozie był pierwszy do prac porządkowych.
Jeszcze raz wszystkim dziękuję za ten wspólnie spędzony weekend.
Pełny serwis fotograficzny (z wątkami tematycznymi, np. "Lody") zamieści Pieter, jeśli tylko się z nimi upora