Odkąd pamiętam, niebieskie plamki na mapie stanowiły dla mnie pierwszorzędny pretekst do rowerowych wypadów, ale ostatnio uczucie to wzbiera we mnie na sile, wręcz pali w środku jak ogień, który można zgasić jedynie kolejnym wyjazdem
Uwielbiam jeziora! Jest w nich jakaś magia, która przyciąga mnie jak magnes
Może to magia przywoływanych wspomnień, a może zamiłowanie do przyrody? W każdym razie wysoko cenię w nich wszystko - widoki, zapachy, dźwięki
Jedyne czego nie znoszę, to ogrodzenia, broniące do nich dostępu...
Wracając z tegorocznej rowerowej włóczęgi, spotkałem jezioro o przepięknej urodzie i czystości. Co prawda nie jest to jezioro całkiem dzikie, ale nie umniejsza to wielce jego uroku. Jednak pędzony burzą, nie zdążyłem mu się dokładnie przyjrzeć do tego stopnia, że próbując do niego wrócić w ubiegłą sobotę, pomyliłem jeziora
Siadłem więc do mapy i zaplanowałem
kolejne podejście:
Start 12 września o 8.05 - ławeczki w Marinie (wcześniejszego startu w sobotę nie umiem sobie nawet wyobrazić
)
Trasa:
www.endomondo.com/routes/596540545 - spora część trasy jest eksperymentalna (chcę poznawać nieznane
) - może się więc trafić wszystko
Tempo: spokojne, wycieczkowe, koniecznie z postojami na kontemplowanie jeziorek i parzenie herbatki
Powrót przez Tleń z możliwym postojem na posiłek w Samotni nad Wdą (w zależności od pory powrotu).
Cała reszta, to jedna wielka niewiadoma - i o to mi właśnie chodzi, bo tak lubię
Kto się odważy przyłączyć?