Z pewnym opóźnieniem zabieram się do skreślenia paru słów na temat wczorajszej
"dwusetki".
Na starcie stawiła się cała zapowiedziana ekipa czyli "jedenastka", łącznie z rekonwalescentką Danką
, którą "uleczył" HD brutalnie wywalając ją z listy zapisanych
Podziałało i uzdrowiona, choć osłabiona Danka zameldowała się na starcie.
Jeśli powiem, że warunki do rowerowania były idealne, to i tak powiem za mało.
Wspaniała pogoda, pełne słońce i lazurowe niebo, ale bez upału, więcej... z rana nawet dosyć rzęśko... Dlatego stroje uczestników przedziwne: od długich spodni i termicznych kurtek, po lekkie przewiewne koszulki i sandały na bosych nogach...
Sprawnie połknęliśmy
Debieniecką Górkę , Wronie, Wąbrzeźno, Kowalewo, Czernikowo... po drodze mijając krainy, które jak sądziliśmy dotąd, leżą zupełnie gdzie indziej... Kujawy, Mazowsze, Podole... Cóż, jak widać całe życie się człowiek uczy
Potem lasy, lasy, lasy... i prom. Z bocznym kołem napędowym... prawie jak na Mississipi...
Nieszawa. Ciechocinek.
Tu niezła wyżerka w pizzerii i krótki objazd po kultowym uzdrowisku: sesja zdjęciowa pod
Grzybem, park zdrojowy, pijalnia wód
(
"Krystynka" - tu mała anegdota: kiedy moi synowie byli mali namawiałem ich do jeżdżenia na rowerze; w bidony lałem jakieś atrakcyjne soki, które były wypijane za najbliższym rogiem na pierwszym kilometrze; wpadłem na pomysł, aby napelniać je
ciechocińską "Krystynką", od tego czasu chłopcy zaczęli przejeżdżać po 30-40 km, a bidony wracały nietknięte i mogły służyć na kolejne wycieczki
)
Żaba, Jaś i Małgosia...(swoją drogą co ten Jaś tak "gmyra" przy tej Małgosinej spódnicy?... zwróciła mi na to uwagę dziś Marysia O., która Jasia i Małgosię zobaczyła pierwszy raz na naszych zdjęciach
).
Potem słynne
tężnie, gdzie mężnie odmówiliśmy płacenia za możliwość zaciągnięcia się kilkoma haustami świeżego powietrza z odrobiną jodu. Zaoferowaliśmy w zamian darmową dostawę wagonu świeżego powietrza z okolic Zakopanego
Potem szybko wzdłuż Wisły w kierunku Torunia.
Po drodze chwila zadumy na miejscu największej katastrofy kolejowej w powojennej Polsce. Otłoczyn -
67 ofiar. Dantejskie sceny z akcji ratunkowej.
Dla większości uczestników był to fakt nieznany... Trudno się dziwić skoro są młodsi od tej katastrofy... a czas leci...
Ja uświadomiłem sobie, jaki katastroficzny i niesamowity był
rok 1980. "
O roku ów!"
W marcu wielka katastrofa lotnicza "Kopernika", w sierpniu katastrofa kolejowa w Otłoczynie, w listopadzie wielki pożar w szpitalu w Górnej Grupie... a na wszystko nałożona wielka rewolucja
"Solidarności" - ciekawe czasy...
W Toruniu odłącza się od nas ekipa "kolejarzy" (Danka, Gall, Pieter), która wezwana licznymi obowiązkami
wraca do domu koleją.
Pozostała ósemka kręci dalej w coraz większych ciemnościach, ale w doskonałych humorach dociera do Grudziądza z małym opóźnieniem, ale osiagając wszystkie cele
Swoją drogą jednak muszę przyznać, że chyba powoli kończy się sezon na "dwusetkowe" wyprawy. Dzień krótki, albo trzeba wyjeżdżać po ciemku albo po ciemku wracać.
Następna "dwusetka" na wiosnę
Całej ekipie:
Anecie (ogromny progres, wielka nadzieja grudziądzkiego rowerowania
)
Dance (za hart ducha)
Pieterowi
Gallowi
Bartkowi
Hardemu (z gratulacjami za "życiówkę" i dołaczenie do gona "dwusetkowców")
Krzysiowi80
andjasowi5
Adamowi K.
Marcinowi HD
dziękuje Kierownik
:
sldtwa