Kto oglądał "Grę o tron" zna z pewnością pojecie "winter is coming"
Tak własnie najlepiej można sprecyzować dzisiejsza wycieczkę - na starcie o 9 miałem -6 na budziku a w momencie wspinaczki w okolicach Nowej Wsi budzik na liczniku wskazywał -7 plus dmący syberyjski wiatr:) Początki były trudne - dlatego słowa uznania należą się dwójce szaleńców którzy pojawili się na starcie czyli Ainakowi i Pieterowi
Sytuacja z wiatrem ustabilizowała się w okolicach Wielkiego Wełcza i już spokojniej walcząc tylko z mrozem dotarliśmy do Grabówka gdzie opuścił nas nieoceniony kolega Pieter wracający do Grudziądza . We dwójkę z Anią dotarliśmy malowniczą trasą prowadzącą koroną wału do Korzeniewa a stamtąd już prostą drogą do mostu przez Wisłę. Muszę w tym miejscu przyznać ,że nie przepadam specjalnie za przeprawami przez ten most - kiedykolwiek bym się tam nie pojawił - jesień ,zima,wiosna,lato - wiatr urywa głowę
Nie inaczej było tym razem - do Opalenia mieliśmy zacny w mordewind który odpuścił dopiero po wjechaniu w lasy za Opaleniem. Droga przez Wiosła jak zawsze malownicza tym razem urozmaicona grudniowym słońcem które nadawało okolicy iście październikowy klimat
Z przyjemnością zajechaliśmy na punkt widokowy z którego roztaczał się dzisiaj niesamowity widok na dolinę Wisły - mroźne powietrze nadawało przejrzystości i byłbym gotów przysiąc ,że widziałem stamtąd mój samochód zaparkowany na Strzemięcinie
Krótki posiłek i już zmierzamy w kierunku Kozielca - tym razem nie jechaną przeze mnie a zachwalaną przez kolegów trasą prowadzącą czarnym szlakiem przez kotlinę "Wiosełską"(?). Dzisiejszy mróz okazał sie błogosławieństwem - drogi były twarde i mało wiele równe - gdyby nie minusowa temperatura utonelibyśmy w błocie po osie a tak dzięki aurze przejechaliśmy dzisiaj odcinki zwykle błotne na luzie i w całkiem dobrym tempie. Rozkoszując się widokami docieramy do Nowego gdzie czeka na nas na rynku nasz zacny kolega Hardy który postanowił wyjechać nam naprzeciw - chwała mu za to - przywiózł w swoich przepastnych sakwach niezły rozgrzewacz który dał nam siły do aż do samego Grudziądza. Spożywamy razem posiłek w Nowskim rożnie - tutaj dzięki dla kolegi Chunka który wracając z pracy zlookał nasze rowery pod rożnem i wpadł na chwilę się przywitać
Reszta trasy jak zwykle znana i lubianą ścieżką oklepanych ale jak zwykle gościnnych spółdzielni
Wpadliśmy do Grudziądza dokładnie o 17 (są świadkowie
) czyli dokładnie o wycyrklowanym czasie.
Dziękuję Ani za podjęcię rękawicy ,Pieterowi za towarzystwo pod Kwidzyn ,Chunkowi za piątaka w Nowem i Zdzisiowi za eskortę do Grudziądza
Było zimno ale bardzo zacnie - te 95km jechało mi się nad wyraz fajnie
p.s
Był to też test dla mojej kamerki więc ucząc się montować cośkolwiek z tego co nagrałem wrzucę pewnie jutro jakiś videomix z mroźnego grudniowego wypadu
Dla mnie sezon rowerowy 2015 uważam za zamknięty z cyfrą ponad 9 tyś kilometrów na budziku