Witamy, Gość
Nazwa użytkownika: Hasło: Zapamiętaj mnie

TEMAT: Trzysetka na zajechanie problemów i zmartwień - 1 lipca 2016 r.

Trzysetka na zajechanie problemów i zmartwień - 1 lipca 2016 r. 2016/07/04 18:05 #28859

  • Bartek
  • Bartek Avatar
  • Wylogowany
  • Roweromaniak
  • Amor patriae nostra lex
  • Posty: 1251
  • Otrzymane podziękowania: 1722
  • Oklaski: 28
Wracam z obozu kondycyjnego 18.07 - chociaż będąc tam z Pawłem śmiem wątpić ,że nabiorę tam jakiejś kondycji oprócz sztuki podnoszenia ciężarów i nieco opalenizny :) Myślę ,że na 22-23-24.07 można coś planować :) W sobotę dla przetarcia nieco nogi pojedziemy 200km :)
Amor patriae nostra lex
Za tę wiadomość podziękował(a): sldtwa

Trzysetka na zajechanie problemów i zmartwień - 1 lipca 2016 r. 2016/07/04 17:57 #28858

  • sldtwa
  • sldtwa Avatar
  • Wylogowany
  • Rowerowy Zapaleniec
  • Posty: 771
  • Otrzymane podziękowania: 769
  • Oklaski: 22
Skromniś! :woohoo: jakbyś nie wiedział, że to w Tobie środowisko rowerowych nestorów upatruje nadzieje na godnego następcę :evil:
Co do swojej ostatniej trzysetki, to jestem nią tak samo zaskoczony, jak Ty :laugh: Jeszcze miesiąc temu, komuś, kto by ją sugerował zaleciłbym wizytę u lekarza od głowy :D

A co do trzeciej edycji "Grudziądz Tour to sądziłem, że obędzie się już beze mnie, ale... po "szaleństwie czwartkowej nocy" niczego nie wykluczam, a nawet mam ochotę...
Podaj namiary do planowania, bo wiem, że udajesz się na obóz kondycyjny do Grecji, żeby dać radę... :woohoo:
Od kiedy można planować?

Ale za miłe słówko uznania oczywiście dziękuję :laugh:

No i sam widzisz, co to za życie wśród tych paparazzich... Wszędzie człowieka dopadną, byle tylko zrobić udaną fotkę :woohoo:
"W życiu na przekór wszystkiemu, trzeba robić głupstwa i mieć kaprysy".
Za tę wiadomość podziękował(a): Bartek, Gall

Trzysetka na zajechanie problemów i zmartwień - 1 lipca 2016 r. 2016/07/04 17:33 #28856

  • Bartek
  • Bartek Avatar
  • Wylogowany
  • Roweromaniak
  • Amor patriae nostra lex
  • Posty: 1251
  • Otrzymane podziękowania: 1722
  • Oklaski: 28
Pozwolę sobie jedynie sparafrazować myśl J.Piłsudskiego "Wam chodzić szczać kury prowadzać a .....nie rowerem jeździć" - tyle mogę powiedzieć o swoim rowerowaniu ostatnim :) Wielki szacunek panie kolego - koparka mi spadła i do teraz się nie podniosła :P Pytanie teraz czy zechcesz dla nas amatorów zorganizować jakąś trzysetkę i ją z nami pojechać czy już tylko zostało pławienie się w blasku chwały i odcinanie kuponów od popularności ? :woohoo:

p.s

Dotarło do mnie zdjęcie z Warszawy - wygląda na to ,że to Ty :) Jutro jadę popytać miejscowych ale samochodem :P


Amor patriae nostra lex
Za tę wiadomość podziękował(a): sldtwa, Gall

Trzysetka na zajechanie problemów i zmartwień - 1 lipca 2016 r. 2016/07/04 17:27 #28855

  • piowini
  • piowini Avatar
  • Wylogowany
  • Rowerowy Zapaleniec
  • Posty: 620
  • Otrzymane podziękowania: 697
  • Oklaski: 8
Szczerze podziwiam!
Współczuję problemów. Mam nadzieję, że zostały zaje... ne na śmierć.
jazda rowerem ma być przyjemnością a nie walką
Za tę wiadomość podziękował(a): sldtwa

Trzysetka na zajechanie problemów i zmartwień - 1 lipca 2016 r. 2016/07/04 17:18 #28854

  • sldtwa
  • sldtwa Avatar
  • Wylogowany
  • Rowerowy Zapaleniec
  • Posty: 771
  • Otrzymane podziękowania: 769
  • Oklaski: 22
Kilka słów na temat szalonej wyprawy do Warszawy z ostatniego piątku.
Nie od dziś głoszę tezę, że najlepszym sposobem na problemy, zmartwienia i doły jest ich... zajechanie... najlepiej na śmierć :woohoo:
Jakoś ostatnio mi ich nie brakowało. Najpierw zdrowotne, które na długie miesiące wyłączyły mnie z rowerowania i kazały wątpić, czy kiedykolwiek przejadę jeszcze choćby 30-40 km, potem rodzinne...do tego codzienne stresy...wreszcie przegrane karne z Portugalią... Jednym słowem: CD.

Dlatego, kiedy w ostatni czwartek żona i córka zostawiły mnie na tydzień na pastwę "słomianego wdowieństwa" decyzja była krótka: jadę!!!

Telefon do przyjaciół w Warszawie, którzy od roku dobijali się o moje odwiedziny, spakowane sakwy, obejrzany mecz i o... 00:03 ruszyłem.

Początek tradycja. Żwawo i szybko: Nicwałd-Orle-Słup-Ostrowite-ulubiona DP10 (choć po ciemku jest dosyć ponura)-Ciche-Grzmięca-Jajkowo-przejazd urokliwą doliną Drwęcy o brzasku niezapomniany. Dobrze, że kiedyś jeździłem tam za dnia z Pieterem, więc udało mi się tylko niewiele pobłądzić.
Potem Miesiączkowska Góra, która potrafi wypruć z człowieka flaki-podjazd do Górzna-zjazd w leśne ostępy w kierunku Czarnego Bryńska ... i przede mną Mazowsze. Kraina idealna do robienia długodystansowych wypadów. Gładka jak stół, bez podjazdów, z dobrymi asfaltami, z drogami wytyczanymi przy pomocy liniału...
Lubowidz, w którym nawiedziłem grób mojego pradziadka zmarłego w 1920, potem Ciechanów i wreszcie rodzinne i ukochane miasto mojej mamy - Pułtusk. Znam tam każdy kamień, więc niczego nie zwiedzam, tylko pałaszuję lody, zjadam (zjadam?) bułkę na najdłuższym w Europie rynku i ruszam dalej. Sam nie mogę się nadziwić, jak łatwo przyszła mi ta dwusetka.
Niedaleko za Pułtuskiem spotykam Pana Leszka.
Pan Leszek to rowerzysta z Warszawy. Oceniam go na ok.40-stkę. Ideał kolarza, porządny rower, idealny strój, żylasty i kościsty. Na początek zdawkowe pozdrowienie, potem jednak, kiedy mówię, że jadę z Grudziądza do Warszawy i że nie planuję tego na 3 dni... wyraża żywe zainteresowanie i proponuje wspólną jazdę.
Wtedy jeszcze nie wiem, że to nie moje problemy i zgryzoty zagrożone są śmiercią, ale ja sam.
Pan Leszek rusza, przez chwilę staram się łapać jego koło, wchodzimy szybko na pułap 30-34 i... tak przez prawie 60 km.
Oczy wychodzą mi z orbit i wiem, że jeśli tylko pojawi się najlżejszy choćby podjazd to odjadę od Pana Leszka jak balonik, z którego spuszczono powietrze. Zatrzymujemy się z dwa razy na kilka sekund i dalej, i dalej...
Wreszcie pod Wołominem przychodzi pomoc: przejazdy kolejowe w remontach, objazdy... Złapałem oddech i wychrypiałem: "Wie Pan Panie Leszku, mi to się chyba aż tak bardzo do tej Warszawy nie spieszy. Zresztą znajomi mówili, że późno będą w domu, więc co ja tam pod drzwiami będę robił? Chyba chwilę zostanę w tym Wołominie". Pan Leszek zrozumiał, podziękował, pogratulował dystansu i ... odjechał.
Ledwo dojechałem do Orlenu. Postanowiłem wypić kilka kaw, zjeść 3 hot-dogi, zapomnieć o błękitno-czarnej koszulce Pana Leszka, którą widziałem, przez ostatnie 60-km :)
Patrzę - flak. Dawaj naprawiać. Wszystko jest problemem. Przecież dotąd tylko patrzyłem, jak Matołek, Krzyś albo Pieter naprawiali moje rowery. Jakoś się uporałem.
Zjadłem, wypiłem... Wychodzę a tu znowu flak. Wkurw wziął mnie niezły. Wymieniłem dętkę, koło założyłem odwrotnie, szczęki hamulcowe za diabła nie chciały odpuścić, rozpiałem i pojechałem dalej. Ok. 21:30 byłem na miejscu. Nie muszę opisywać w jakim szoku byli moi przyjaciele i ich dzieci, kiedy dotarło do nich, że "wujek na rowerze przyjechał".
Czułem się świetnie, kąpiel, końcówka meczu Walii z Belgią, potem gadki do 2 i wreszcie sen.
W sumie przejechałem ponad 360 km, bo Endo zerwało się parę razy, a na ostatnich 2-3 km padła komórka. Ale niech zostanie te zarejestrowane 346.
Trzecia trzysetka w moim życiu :laugh: Przyszła mi chyba najłatwiej.

Sobota jak sobota. Żadnych bólów, nawet tyłek zregenerował się przez te kilka godzin. Potem jakaś wystawa, jakiś koncert na świeżym powietrzu, włóczymy się po Łazienkach, nagadujemy się za wszystkie czasy. Wieczorem zapijamy smutek po zwycięstwie Niemców :(

Plan na niedzielę jest prosty: dojechać "niedosyty" jakie zostały z piątku (jeśli jakieś zostały).
Wyjeżdżam o 4:30. Już jasno. Jadę na rowerze z odwróconym kołem i z rozpiętym przednim hamulcem.
O 5 zaczyna padać. Leje przez 4 godziny bez przerwy. Najpierw myślę o ucieczce na pociąg w Nasielsku, ale jak tu taki mokry wsiąść do pociągu? Jadę dalej.
W Ciechanowie przestaje padać, wychodzi słońce... Może jednak pojadę? Przynajmniej obeschnę. Przemoczony jestem do gaci. Jadę.
Wreszcie w Mławie postanawiam skorzystać z oferty przwoźnika.
Mam za sobą 170 km, do Działdowa nie zdążę już dojechać, a wtedy droga pociągowego ratunku zostanie odcięta. Rozsądek zwycięża. Iława - Jabłonowo. O 18.19 jestem w Grudziądzu.
To wszystko :laugh:
"W życiu na przekór wszystkiemu, trzeba robić głupstwa i mieć kaprysy".
Za tę wiadomość podziękował(a): wojtino, Borci, piowini, Bartek, pieter, Pietrek, MARCINHD, Gall, Red, chunk
Czas generowania strony: 0.104 s.