Bardzo fajny rowerowy dzień z zacnym powrotem w ciepłą, letnią noc
O 7 rano na dworcu zameldowała się lajtowa gazekipa w składzie:
Aneta
Danka
Iza
Adam
Orzeł
Pieter
Paweł
Bartek
Arriva jak zwykle pozytywnie zaskoczyła i już za 11 zł z rowerem rozpoczęliśmy podróż do Bydgoszczy. W pociągu spotkaliśmy miłego ,starszego pana który także wybierał się na wycieczkę rowerową w nieco mniejszej skali a nasza skromna wyprawa spowodowała u niego lekki wytrzeszcz oczu
Ekipa podjęła demokratyczną decyzję żeby wysiąść już w Fordonie ze względu na pobliskość Decathlona i jego rowerowego działu. Szybka wymiana dętki u Izy i już po chwili zmierzamy nową, nie jeżdzoną przeze mnie trasą w stronę Osielska i Koronowa. Bardzo dobrej jakości asfalty - które niestety miały dzisiaj mocno przeważać, prowadzą nas wzdłuż zalewu w kierunku klimatycznego mostku kolejki wąskotorowej. Po drodze Danka łapie potężną gumę i chwilę zajmuje nam opanowanie sytuacji. Szybkie selfie na mostku i jego okolicach bo sporo uczestników nie miało jeszcze okazji podziwiać tego cudu inżynierii kolejowej
Zawracamy i wypadamy na rynku w Koronowie gdzie kuszą nas lody przy fontannie - słońce postanowiło wczoraj towarzyszyć nam od rana do wieczora tylko na chwilę strasząc ciemniejszą linią chmur na horyzoncie. Kończymy błogie marnotrawienie czasu i pędzimy sobie spokojnie do znanej i lubianej Srebrnicy w której znajduje się barosklep i możemy zaaplikować dawkę schabowego z kartoflami
Znowu tanio i dobrze - barosklep dostaję od nas pozytywną rekomendację
Srebrnica jest tak naprawdę zmianą planów bo pierwotnie mieliśmy pomykać prawą stroną zalewu - a wybraliśmy lewą i przeprawę promem na stronę prawą
Promem na other side poszło nam szybko i w końcu kilka kilometrów szutrów przez las. Co dobre szybko się kończy i wypadamy na asfalty ciągnące się wzdłuż zalewu po to żeby dotrzeć po kilkunastu kilometrach do Piły Młyn i kopalni węgla brunatnego. Wizualnie nie wygląda to może epicko - ale przy kopalni spotykamy miejscowego ducha kopalni - Skarbka z długą,siwą brodą,kilofem i kagankiem który opowiada nam długą i ciekawą historię powstania oraz eksploatacji borowiackich złóż węgla brunatnego
Sympatyczna postać okazuje się panem Tadeuszem ze stowarzyszenia sympatyków górnictwa w Borach Tucholskich którzy mają bardzo ambitne plany przywrócenia dawnej świetności kopalni:) Życzymy powodzenia w tej niełatwej sprawie
Opuszczamy kopalnię i pomykamy do Tucholi po drodze zażywając kąpieli w niezwykle czystym i niebiesko-zielonym jeziorku. W Tucholi nasza koleżanka-wegetarianka Danka zaczyna odczuwać niezwykły wprost pociąg do pociągu i udaje się w podróż powrotną do domu
Odstawiamy więc Dankę wprost do brzucha żelaznej bestii a sami uciekając bokiem przez Tucholę zmierzamy do Gołąbka. Tu część leni leży do góry brzuchami a ja ,Pieter i Adam rozkoszujemy się klimatycznymi singlami na bagnach Stążkowych
Ekipa postanawia pomału udać się w kierunku Tlenia i zmuszają naszą trójkę do ostrego gonienia ich przez 13km gdzie średnia oscylowała nam gdzieś w okolicach 33-34km/h
Płomienie w nogach ale doganiamy ich w połowie drogi i już razem wpadamy nieco zapóźnieni (jak zwykle
) czasowo do Tlenia,który w czasie wakacji zmienia się w prawdziwie turystyczną miejscowość z setkami wczasowiczów
Spożywamy posiłki regeneracyjne i szybko przeskakujemy do Osia gdzie rozdzielamy się na dwie ekipy - ścigaczy i włóczykijów. Ścigacze pędzą nieco wydłużoną trasą przez Warlubie a włóczykije zmierzają sobie pomału w kierunku Grudziądza klimatycznymi szutrami. W końcu jakieś porządne,nieasfaltowe drogi
Do domu docieramy późno ale szczęśliwi a jak wiadomo szczęśliwi ludzie czasu nie mierzą
Pokonane około 150-160km w zależności od wariantu wybranego przez uczestników. Gratulacje dla Izy która podciągnęła swoją życiówke do ponad 150km
Dziękuję wszystkim za udział i do zobaczenia na kolejnych wypadach