Wyjdę przed szereg- gdyż nie ja byłem kierownikiem niedzielnej wycieczki- i wpiszę podsumowanie onej.
Pewne, choć wątłe, podstawy ku temu mam, gdyż zasugerowałem- albo tylko podchwyciłem sugestie- kierunek i cele.
Ale mniejsza o to, grunt, że wycieczka się odbyła i sukcesem zakończyła. Jako, że była to niedziela, a i pogoda niepewna pojechaliśmy zachowawczo, po znanych ścieżkach i w nadziei (okazało się, złudnej) niespecjalnego umęczenia się.
Punkty do obskoczenia dwa- cmentarzyk leśny w Paparzynie oraz mostek na Starej Wiśle w Ostrowiu Świeckim.
I to się udało- w lesie po lodzie, na nizinie po błocie- cmentarzyk zobaczyliśmy, tablicę nagrobną właściciela dworku w Paparzynie odnaleźliśmy, po mostku (jeszcze stoi!) przeszliśmy. Sukces.
Wtem!- pytanie: co robić? W znaczeniu : jak stąd wrócić? Wybór pada na wał ppow- a tam- błoto- to jeszcze mały miki- ale wiatr...
Grupa, niczym zawodowy peleton takoż zmagający się z wichurą, niemal natychmiast się podzieliła. No cóż, kilkanaście kilometrów trzeba było po prostu przemielić z małej tarczy.
Dzięki postojowi w wiadomym miejscu w Szynychu, udało nam się złapać maruderów i na powrót połączyć pod Rządzem. Koniec męki! Kilometraż nie imponuje (ok. 50 km), ale- było ciężko...
A za walkę z lodem, błotem i zwłaszcza wiatrem- dziękuję drużynie w składzie:
Monika
-Aneta
-Red
-MarcinHD
-Pieter
-Andrzej
-napotkany po drodze Maku
-Matołek (kierownik).
Dziękuję za wspólny wyryp, do następnego
PS I czekam na galerię fotek, gdyż obiekty odwiedziliśmy ciekawe.