O motywacji rozruchowej od Kuby
Nie będę ukrywał, że morale miałem słabe już w chwili wywlekania się z domu
Nie lubię startować w deszczu. Nie jakimś tam deszczyku, tylko w strudze wody, która z minuty na minutę penetrowała moje ubranie, uparcie drążąc drogę do mojego tyłka
Nadzieją i otuchą napawał mnie optymizm Kuby, który za nic nie pasował mi do tej pogodowej układanki
Zważywszy, że nie dalej jak tydzień temu sparzyła nas wstrętna i zimna ulewa, droga do Sartowic była jak zwykle nudna i płaska, a wiatr w czoło budował mi przekonanie, że jadę już pół dnia, moja motywacja spadła prawie do zera. W dodatku mój GPS postanowił aż do Sartowic twierdzić, że nie wyjechałem jeszcze z Michala
Może to znak, aby zawrócić?
W końcu jednak jest
- sartowicka górka - koniec nudy przez Michala, Stwolna i inne Wiąskie Piaski. Nie lubię tego odcinka i tyle
Na górce w końcu słonko postanowiło nas oświecić i wzmocnić moją siłę napędową
Nic chyba na rowerze nie daje mi takiego kopa, jak słońce
A dalej coraz piękniej - park sartowicki, wąskie tamtejsze ścieżynki na czarnym szlaku pieszym w stronę Diabelców - tak, jak lubię
Od Wiąga ponownie płasko i na przemian deszcz i potężna suszarka, co mało łba nie urywa. Ktoś tylko zapomniał załączyć w suszarce grzałki
Ale dobra, już widzę na mapce ścianę lasu, już widzę drogi narysowane przerywaną linią. Pomału też zbliża się zakole zaplanowanej pętli, więc w końcu zaczniemy suszyć plecy
A dalej, to już same przyjemności, o których opowiedział Kuba. Odkryłem też choć ciężki, ale nieznany mi dotąd sposób na wjazd do Świecia
...................
Wróciłem styrany, wyczochrany, ale rowerowo uszczęśliwiony
Dzięki Kuba za wspólny wyjazd i motywację na starcie
Sam bym bankowo nie ruszył tyłka z domu
No i jak zwykle w ramach podziękowania za wycieczkę, przygotowałem galerię
Zapraszam do oglądania i ciepłego wspominania
Pozdrawiam i do następnego