Była wycieczka, czas na podsumowanie- jakoś udało się wstać z łóżka, a nawet ubrać
Długo czekałem na ten dzień, pomysł pojawił się już dawno, jakoś w zimę. Prognozy były na sobotę idealne- ze względu na specyfikę trasy- wzdłuż Wisły- podstawową kwestią był wiatr. A wczoraj nie tylko, że słaby, ale i na powrocie w plecy. Idealnie
Trochę refleksji o samej jeździe: od początku włączam tryb ECO- DRIVE, tzn. trzymam kadencję ok. 75 obr/ min., prędkość marszową 26- 28 km/ h, co daje mi tętno 130 ud/ min. Tak można jechać cały dzień, stosując zasadę ultrasów ,,zaczynaj, jakbyś kończył".
Trasa jak po sznurku- niestety jazda samotna, więc nie ma z kim podzielić się entuzjazmem, nie bardzo jest po co odbijać w boki (szkoda zwłaszcza wyspy):-/
Zatem cisnę ku celowi- ujściu Wisły, a okolice piękne- com widział ponad stuletnich domów szachulcowych, kościołów średniowiecznych i nowszych protestanckich, zapomnianych cmentarzyków- nie zliczę.
Zliczyłem za to chaty menonickie podcieniowe- było ich 7 (słownie: siedem, nie licząc pobliskiej w Mątawach). I wiatraczek w Palczewie- kto wie, ile ich zostało na Żuławach?
I uroki przyrody- rzepaczek kwitnie, kwitną mlecze (jeszcze dziś żółtość widzę), zwierzyna: foxy, kruki, dwa ptaki drapieżne nieznane, zajączek przejechany.
I te drogi! Obramione starymi drzewami, z przyzwoitym asfaltem i minimalnym ruchem. Pięknie się jeździ po Żuławach! Lubię taki krajobraz kulturowy, a tyle tam starożytności zostało. A że byłem pierwszy raz, wszystko było nowe i zachwycające.
Atrakcją był prom Swebno- Mikoszewo, sama zresztą Wyspa Sobieszewska fajna bardzo- tak długiej alei topól nadwiślańskich wcześniej nie widziałem.
I sympatyczne domki drewniane, tu się uchowały- niby administracyjnie Gdańsk, ale do Gdańska to hoho… I wszystko to jakby bez strat przetrwało zimowe miesiące 1945 roku.
Na samym promie najwięcej rowerzystów, samochody tylko dwa. Jest frajda się przepłynąć czymś takim, warto było ponieść trud (do samego promu nabiłem na budzik 130 km, więc nie jest źle). Podsumowując: miła to odmiana po depresyjnej, sosnowej, lesistości Borów jeżdżonych w zeszłym roku ... Jak wiadomo, w moim piekle rosną sosny, tu nie widziałem ani jednej
Wyrypik polecam zwłaszcza koleżankom i kolegom z NSR, dla was wyjdzie 1/ 5 megametra, co robi sporą różnicę
Naprawdę warto przejechać tę trasę. Za udział, niestety, dziękuję sam sobie (no, szkoda).