Podsumowanie sobotniej wycieczki, propozycję wpisałem, to można naskrobać kilka słów
Gopło było moim celem na ten sezon- zatem wyryp jak najbardziej udany.
Owo Kujawskie Morze-- jest wspaniałe- a pierwszy raz miałem okazję podziwiać jego szare wody. Przejazd przez most w Kruszwicy robi wrażenie, a i dalej (od zachodniej strony) droga sympatyczna.
Podziwiamy nieczynną infrastrukturę linii kolejowej 231, jej charakterystyczne wysokie dworce, wieżę ciśnień w stanie ruiny, starotorze... Brak fotek, bo nie chciało mi się zatrzymywać heh.
I dalej- wjazd na półwysep- jest większy niż myślałem- i prom. Wbrew obawom działa, z nośnością ograniczoną do 18 ton, jakby co
Ponadto- ważne!- jest darmowy i nie ma rozkładu jazdy. Wygląda na to, że kto przyjedzie to go przewożą.
Technicznie przypomina ten z Mikoszewa, tzn. jest przeciągany po linie.
Przejazd nim to niewątpliwa atrakcja, ale przyznajmy- nijak ma się do promu nieszawskiego.
Tym bardziej przy wietrze takim, jaki był w sobotę. W Nieszawie Wisła groźna, potężnie wzburzona, agregaty dieslowskie promu wyją i huczą przełamując opór nurtu, łopaty kół napędowych rozbryzgują strugi wody... Poczułem się prawie jak na morzu
Trochę o samej jeździe i trasie: na Kujawach drogi fajne, zadrzewione i zacienione, ruch mały, płasko- ani pagórka, asfalt przyzwoity. Poruszałem się głównie drogami 266, 267 i 301- zwłaszcza dwie pierwsze polecam.
Mam porównanie do niedawno zrobionych Żuław- tam niekiedy wpada się na długie odcinki totalnie zmasakrowanego asfaltu (np. Nowy Dwór Gd.- Rybina, czy Piekło- Kościelnica brr).
Więc tu Kujawy na plus. A że czasem jest nijako, nie ma na czym oka zawiesić?
No, cóż... Może taka jest natura tej krainy, jej swoista samoswojość? Takie myśli przychodziły mi do głowy, gdy mijałem kolejne miasteczka i wsie, niekiedy całkiem duże. W każdym razie jedzie się całkiem dobrze.
Albo raczej- jechało się dobrze, dopóki nie zderzyłem się z wiatrem, ale z takim, który zrzucał z roweru...
A tu do domu 160 kilometrów
Tylko zacisnąć zęby i przeć przed siebie...
Miejscowości za Piotrkowem zlały mi się w pamięci, bo ledwo co mogłem podnieść głowę znad kierownicy- i możecie mi wierzyć- nie było ochoty na rozglądanie się.
Coś w rodzaju próby sił i charakteru- długo będę wspominał ten powrót.
I na koniec- za udział w kujawskiej rejzie dziękuję sam sobie