Porymowanki Rowerowe. \"Mgielna Wyprawa\".
Matematołek sobotę zaplanował.
Diabelskich Gór Wyprawę.
Do niej Rybkę też skaperował.
-Jedziemy! Gwarantuję świetną zabawę!
Namawianiom nie było końca -
o wspaniałych wertepach błotnistych,
kłodach i w chaszczach zaskrońcach -
Ręczę! Nie będzie dróg czystych!
Za to widoki miały być cudne.
Sto procent słońca.
-To pewniak! Nie obiecanki złudne -
Mate zapewniał bez końca.
No i wyszło. Przekonał
oprócz Rybki jeszcze kilka osób.
Pojechaliśmy. Każdy trasę pokonał.
Nieważne jak, każdy na swój sposób.
Czarcie Góry niezdobyte zostały.
Nie to że chęci i odwagi zabrakło.
Przez mgłę. Dla Mate smutek niemały.
Chociaż obiecanego słońca nie zbrakło.
Nie zbrakło słońca...ponad mgłą.
Tyle że nie mieliśmy latających rowerów.
Gnaliśmy więc otuleni mgłą jak kołdrą...
Nici wyszły z zaplanowanych plenerów.
Nic to. Za to kawa w Rulewie smakowała.
Pieter dla mnie gorącą zamówił.
W filiżance porcja kawy była niemała.
Że porcja to pół naparstka - nie mówił.
Mate z Pietrusem niewyżyci byli
(Czarcich Gór nie dało się zdobywać),
więc \"awanse\" nawzajem sobie czynili,
ręką rower partnera próbując powstrzymać.
Na Krzysiu choinkowe światełka migały,
czujnie tyły nasze pilnując \"od złego\".
We mgle auta z daleka go widziały...
Nawet psy uciekały przed światłami jego.
Mnie licznik od wilgoci powariował.
Pieterowi lampka w środku się zamgliła.
Lecz Mate odpowiedzialnie się zachował.
Ufff... Mgielna Wyprawa się zakończyła
))