-
Hardy
-
-
Wylogowany
-
Roweromaniak
-
- Posty: 1314
- Otrzymane podziękowania: 587
-
Oklaski: 4
-
|
Tak mi dobrze na tej wycieczce było, że aż mi się krotochwilnie, podsumowując, rymnęło
Wiem wiem, nie jest to "po linii i na bazie" Ale czy zawsze musi być na poważnie?
(Tomek, jeżeli zbyt mocno "nie po linii i na bazie", to możesz wykasować. "Keine problema", jak mówią sąsiedzi )
W dzikim kraju
Spędziłem ci ja na rowerze niedzielny dzionek.
Jeździliśmy dużo, w użyciu był dzwonek.
Ledwie w lasy wjechaliśmy, ledwie kos zaśpiewał,
a już wszędzie widzę - jakie brudne drzewa!
Jaka stara ściółka, liści ani widu,
ażem za te drzewa spłonił się ze wstydu.
Jakże to tak? W Polszcze na tych swojskich drzewach
nawet jeden listek blaszki nie wygrzewa.
Do tego raz w górę a raz w dół się jedzie,
dziki kraj to znaczy, świadczy to o biedzie.
Któż to widział aby w cywilizowanym kraju
dróg nie zniwelowano. Tak jest w anty-raju.
Do tego asfalt nie wszędzie w tym lesie
był położony. Przecież jak wieść niesie
ilość asfaltu na drodze świadczy o kulturze,
oczywiście nie może być mowy o dziurze.
My zaś ciężko dysząc kręciliśmy pedałami,
szutrowymi jadąc w tym lesie drogami.
Wreszcie ukazał się cel naszej wyprawy -
urokliwe jeziorko. Mieliśmy obawy
czy możemy usiąść na zwalonym pniu,
który służył za ławę. W żadnym stopniu
nie przypominał on ławki, gdzie ludzie siadają
w porządnym kraju. Tam co metr w lesie je stawiają.
Na szczęście był pomost...jak w cywilizacji!
Niestety poręczy nie było. Jak tu nie dać racji
tym, co mówią że gdy w dzikim kraju
pomost nawet zbudują, to nie jest jak w raju.
Zawsze niedoróbki...ot, tu brak poręczy,
i człek wpaść może. Opatrzność nie wyręczy
za tę nieuwagę. Gdzie policja, pytam?!
Ach, to Polska. Więc zębami zgrzytam,
że przez brak nadzoru jeziorko jest groźne.
Nawet nieogrodzone. Rozglądam się trwożnie,
czy stadko danieli nie wpadnie w otmęty
po drugiej stronie. Szły brzegiem tamtędy.
Ufff. Przeszły. Pewnie niezaobrączkowane,
bo to w dzikim kraju jest niepraktykowane.
Ale natura już woła...gdzie tu są toy-toye?
Nie ma? Straszny kraj! Mamy więc za swoje,
gdyż mogliśmy wyjechać, wziąć swoje dziewoje
i życia posmakować w cywilizowanym kraju.
Za ten błąd życiowy wegetujemy w anty-raju.
Cóż, jak w prymitywnym kraju przystało,
za krzaczki się udaliśmy, a było nas niemało.
Znaczy chłopa dziewięciu i synek tatusia.
Robiliśmy co trzeba, cichutko jak trusia,
co by zwierza dzikiego ze snu nie obudzić,
gdyż broniąc niewiasty trzeba by się trudzić.
Tak, była z nami niewiasta! W takim dzikim borze
tylko bezrozumna Polka przebywać też może.
Przecież niepomna zwierza i braku toy-toi
w las z nami wjechała. Ona się nie boi?
Nie. To pewnie brak wszelkiej kultury
i rozumu ją przywiódł. Miast w WuCe, do dziury
musiała pewnie swą potrzebę zrobić,
wpierw w inną niż my stronę, nóżkami podrobić.
Nierozumna niewiasta, jak to w Polszcze bywa.
Samiutka wśród samców! Na umie jej zbywa?
Wiadomo jest przecież w cywilizowanym świecie
że co Polak to zbójca! Zwłaszcza w lesie w lecie.
Na szczęście uchowała swą cnotę niewieścią,
pewnie dzięki dziecku (jak liście szeleszczą).
Czas był już na powrót. Podnieśliśmy rzyci.
Powrót znów przez bory. Strachem już podszyci
jechaliśmy, trwożnie wzrokiem wypatrując,
nie, nie zwierza. Zbójców odór czując,
którzy jak wiadomo, czają się co chwila.
W dzikim kraju to norma. Lecz nie krotochwila,
ale strach obręczą ściskał nas za gardła...
odwaga nam uszła, a trwoga dopadła.
Ufff, udało się. Las wreszcie za nami,
lecz wioski po drodze nie świecą pustkami.
Przed sklepami chłopy. Niby dzień niedzielny
ale tu jest Polszcza. Tylko człowiek dzielny
przejedzie przez wioskę bez wielkiej obawy.
Mogą rower zniszczyć. Ot tak, dla zabawy.
Wreszcie miasto. Coś na kształt cywilizacji,
ale ścieżki rowerowe nie dają nam racji
przestania śledzenia, czy uliczny pirat
nie wjedzie któremuś prosto w goły gnat.
Znaczy w nogi piszczel , popularnie zwany.
Nikt nie lubi jechać, kiedy krwawi z rany.
Szczęście jednak dzisiaj nas nie opuszczało -
tylu ilu wyjechało, tylu w zdrowiu wracało.
Nawet zbójce po drodze nas nie napadały,
ani dzikie zwierza. Cud to niebywały
jak na życie codzienne w naszym dzikim kraju...
Choć raz poczuliśmy jak się żyje w raju.
Tylko brak toy-toi nad jeziorkiem w lesie
psuł nam rozmarzenie. Ale jak wieść niesie,
pięknych dni będzie więcej. Weźmiem wzór z Zachodu,
toy-toye postawim. W lasach. Ot tak, bez powodu
|