Wybaczcie,że dopiero teraz podsumuję wczorajsze wydarzenie, ale byłem na rybach
(oczywiście na rowerze). Dziękuję więc wczorajszym uczestnikom wypadu 200 na 200 za przesympatyczną atmosferę, która przysłużyła się pokonaniu tych 200 km po przeróżnych drogach, lasach, piaskach i wertepach. I tak w szczególności:
Magdzie, która chyba jako jedyna wśród Pań pokonała taki dystans i to z uśmiechem na twarzy i swobodnie rozwianym włosem
Lopezowi za nieustające poczucie humoru i wyławiane laski, których pewnie byśmy nie dostrzegli ( Lopez, kajak z zawartością niestety odpłynął
)
Lolkowi za urozmaicające jazdę wyśmigi potwierdzające wyższość treka nad góralem (ale tylko na twardym gruncie
)
Bartkowi za lekceważący stosunek do swojego siodełka, mimo że przysporzyło mu tylu niemiłych doznań
Makowi za rozganianie powietrza przed grupą, szczególnie w części trasy realizowanej już po ciemku
Mirkowi i
Marcinowi za skuteczną likwidację wszelkich ucieczek i to zarówno uczestników własnych, jak i obcych
Pawlowi, za przyjęcie ataku owczarka niemieckiego na własne sakwy, dzięki czemu grupa mogła bezpiecznie przejechać oraz za bezbłędne prowadzenie nas po ciemku w okolicach Serocka, Pruszcza, aż do Gruczna (wiadomo, facet ze Świecia, to zna)
Prosiłbym jednocześnie jako "kierownik" o puszczenie w niepamięć mojej nieobecności na starcie i zaliczenie mnie do grupy 200 na 200 mimo braku pełnego przebiegu. Dzisiaj, jak wy leczyliście rany odbyłem "bolesny" 78 km wypadzik, który mógłby przy Waszej wyrozumiałości uzupełnić brakujące mi 26 km do Jeżewa ( wychodzi 3:1). Co Wy na to?
Chciałbym jeszcze podziękować grupie odprowadzającej, która wstała tak wcześnie, by nas wesprzeć w pierwszej części wypadu oraz grupie witającej, która przejęła nad nami opiekę już w okolicach Gruczna.