Garść wrażeń i przemyśleń z dzisiejszego wyrypu.
Plan wykonałem nawet z pewną nawiązką, bo ze Starogrodu zamiast drzeć wprost do Łunaw odbiłem na Kijewo by ostatecznie zlądować w Papowie Bp.
Wyszło więc, że Gogolinkę zaliczyłem (na stojaka! hehe) mając w nogach 113 km- i tu już ona (wątroba) mnie bolała...
Budzik zamknąłem sumą 125 km ze średnią 24, 5 km/ h- ujechałem się jak młody dzik
Oswajałem się też z brukami- ciągle się zastanawiam, który był lepszy- drobny, równiuteńki świecki czy grubo ciosany chełmiński
Szkoda tylko, że za udział muszę dziękować sam sobie...
PS poranny Kwidzyn- Nowe to raczej dla mnie temat na przyszły tydzień.
Jutro żeby się nie sforsować zrobię może jedynie Luśniewo, a i to późnym popołudniem.