Ała...
I weźcie nie wyciągajcie BMXa przez cały miesiąc z hangaru, poczym dopadnijcie go bez ostrzeżenia i jedźcie. Gleby murowane.
Pisałem już, że rowery to mściwe bestie? Wystarczy, że się nie zwraca uwagi przez dłuższy czas na niedopieszczone/niedokatowane bajki i one już czekają na okazję ku zemście.
No, przynajmniej moje tak mają...
Więc (tak, wiem) dosiadłem pancera i pojechałem na pewien plac budowy. Postawiłem sobie taki jop mać kawał krawężnika, jeszcze nie wkopanego w ziemię i zbudowałem przed nim mały „posyłacz ku górze”. (już dwa razy przeskoczyłem taki kawał betonu bez jego pomocy, ale pomyślałem, że tak będzie zabawniej).
Rozpędziłem się, najechałem i...! I poleciałem. Przez kierę. Najazd się nie spisał i trochę się przez to porysowałem. I wkurzyłem. Następne przeloty były już bez pomocy żadnej imitacji hopki i były różne. Ostatni był tak twardy, że aż zgubiłem lewego buta po przywaleniu w ziemię
A poza tym było świetnie. Dziwnie. No i trochę szczypię.
Pamiętajcie, z rowerem trzeba jak z kobietą - OSTROŻNIE