Są takie eskapady, które się pamięta długo i ta w moim przypadku taką będzie.
Jazda pociągiem do Czerska trzymała nas w niepewności do samego końca, za oknami- to chmury i deszczyk, to nieśmiałe uśmiechy słońca w naszą stronę. Z każdym kolejnym kilometrem pogoda wydawała się jednak poprawiać, aż uwierzyliśmy, że przywita nas bezchmurne niebo.
Przywitali nas Citas z Kaytkiem....i deszcz, który na szczęście bardzo szybko minął, pozostawiając nadzieję na niezłą, rowerową pogodę. Ruszyliśmy więc żwawo. Pierwszy cel- Odry i rezerwat "Kręgi Kamienne". Już witaliśmy się z gąską...., jak wstrętne deszczysko nas dopadło i zmoczyło prawie do gaci
u bram samego rezerwatu. Chwilowo nastroje nieco więc siadły. Pogoda lubi być jednak zmienną i zaskakiwać, tak było i teraz. Znów wyszło słonko i uśmiechy na twarzach, (szczególnie jednej uczestniczki)-wróciły.
Kręgi jak kręgi, ale magia czyni cuda, to i ludzi całkiem sporo. Podotykaliśmy to i owo, w nadziei na dawkę dodatkowej, kosmicznej energii i dalej w drogę.
Trasa wiła się przez łąki, pola i lasy, trochę ta urokliwość przyrody zwiodła nas na manowce, były chwilowe trudności terenowe oraz mój pierwszy "koziołek" w tym roku.
Już za chwileczkę, już za momencik i jesteśmy w restauracji Aga w Mylofie. Jest!
upragniony pstrąg. Był naprawdę świeży i smaczny. Nie wiem,co by się stało jak byśmy nie zdążyli
...
Tak czy owak, najedzeni do syta ruszyliśmy ochoczo dalej.
Rytel, Wielki Kanał Brdy, szybko połykane kilometry. Odcinki leśnych duktów pokonywane już po zmroku, które dawały dużą radość z jazdy, trochę piasków i znowu piasków, pokonywanych dzielnie przez całą załogę,a później, piękny asfalt z wiatrem w plecy i wyczynowym tempem dla odmiany i już jesteśmy w Tleniu.
No może nie już, bo około północy.
Stąd dość tradycyjnie przez Osie, Rulewo i Grupę.
To,że nastąpił niewielki poślizg, to rzecz normalna ze mną
; (podobno wszyscy i tak zawsze wiedzą ile trzeba sobie dodać, podzielić, nie wiem..., ale poza mną i tak każdy wiedział kiedy wróci, może jedynie matołek się przeliczył, bo liczył, że na śniadanie
. znaczy więc- było według planu.
Serdeczne podziękowania dla ekipy w składzie:
Kasia, najdzielniejsza z dzielnych rowerzystek
matołek
pieter
Citas
kaytekrx4
milo
krzys80
Davis
Jeszcze raz oddzielne podziękowania dla Citasa i Kaytka, bo jako jedyni pokonali dystans w obie strony na kołach, stuknęły im pewnie jakieś życiówki po 240km, albo więcej?
i dla Bartka
, który zmuszony był przerwać jazdę w drodze do Czerska.
Wszystkim uczestnikom jeszcze raz dziękuję i do następnego razu!