Za nami kolejna udana wyprawa z atrakcjami.
Chociaż rano na starcie zameldowała się cała "zapisana" siódemka mieliśmy cały czas poczucie, że nie jesteśmy jeszcze w pełnym składzie. Okazało się, że przeczucie nas nie myliło.
Pierwszy etap do Jabłonowa przelecieliśmy żwawo, sprawnie i z wiatrem. Niestety restauracja
"Pod złotą rybką" zawiodła na całej linii i przyjęła nas zamkniętymi drzwiami. Na szczęście przytuliła nas gościnna pizzernia i zaspokoiła w pełni nasze apetyty.
Dalej wiatr nieco się zmienił, ale za to częściej droga prowadziła nas w dół niż pod górę.
Na łasińskim Rynku dopadł nas ścigający
"Struś Pędziwiatr" czyli Lef.
Całość naszego przejazdu monitorowała oczywiście z domowych pieleszy inicjatorka wypadu, czyli
Marysia O.
Jej pomysłem było nawiedzenie jej łasińskiego rodzinnego domu.
Tam oczekiwała nas gościnna siostra Marysi
Hania z mężem. Na biesiadnym stole pojawił się najpierw doskonały wiejski rosołek z prawdziwej kury
, a potem kawa i pulchna drożdżówka.
Tylko poczuciu obowiązków kierownika zawdzięczamy, że ruszyliśmy dalej, nie zostając w gościnie do środy
Musieliśmy chyba zrobić dobre wrażenie, bo gospodyni zapewniała nas, że gotowa jest nas gościć, ile tylko razy będziemy przelatywać w okolicy
. Sprawdzimy
Dalej już z górki: Szembruk, Rogóźno, Kłódka i... dom.
Na licznikach od
102 do
116 km. Wypad ważny, bo dla niektórych uczestników były to pierwsze w tym sezonie kilometry. Solidna setka na początek sezonu!
Pogoda nas oszczędziła. Nigdzie nie zmokliśmy, wiatr znośny, a po południu nawet pokazały się zapowiadane przez kierownika lazury
Dziękuję pomysłodawczyni i inicjatorce wypadu
Marysi O. Dziękuję jej siostrze
Hani i jej mężowi za gościnę i smaczny poczęstunek.
W dzisiejszej wyprawie udział wzięli:
Wojtino
Pieter
Chunk
Mateo
Bartek
Lef
ŁukaszN
sldtwa
Dzięki chłopaki i do następnego