Dzieki Krzysiu ,ze zmieniles jezyk na moj ulubiony
Niestety bede musial Cie rozczarowac - nie bylo zadnego z dyzurnych fotografow wiec i ilosc zdjec oscyluje wokolo zera. Na szczescie Marcin krecil sporo materialu filmowego - wiec teledysk jest juz pewnie w obrobce
Co do wyprawy - na wstepie chcialbym podziekowac kierownikowi Wojtkowi za to ,ze wyciagnal nas w tak piekna srode na rower
Do ostatniej chwili zastanawialem sie czy rzucic wszystko co mam zaplanowane i zamienic samochod na rower. Wybralem rower ,czego oczywiscie nie zaluje . Swietna ekipa ,piekna pogoda i kierownik sprinter nie pozwola na dlugo zapomniec mi o tej malowniczej wyprawie
Z racji obowiazkow zawodowych nie moglem zostac do konca wycieczki ,wiec po zatankowaniu sie pizza i wzmacniajacym izotonikiem w miejscowej galerii (polecam w tym momencie pizze Peperonii w Galerii Jeziorak ) udalem sie w kierunku dworca kolejowego w celu powrotu do Grudziadza. O ja naiwny, wydawalo sie ,ze jest to banalne zadanie i juz cos kolo 16:20 bede wital sie z gaska pod domem
Niestety ,problemy zaczely sie juz od ekipy ktora nie chciala mnie wypuscic i do ostatniej minuty namawiali mnie na dalsza jazde. Łobuzy , przez nich chyba to moje nieszczescie. Wpadlem na dworzec w ostatniej minucie jak po ogien, zakupilem bilet i popedzilem na peron nr 2. Z tego speedu nie mialem czasu zerknac czy z tego peronu odjezdza rowniez jakis inny pociag
I to okazal sie kluczowy blad - zapakowalem sie do pierwszego lepszego pociagu ktory stal na tym peronie poniewaz zostala minuta do odjazdu. Wsiadlem,zaparkowalem rower - zdziwilem sie troche ,ze nad drzwiami maszynisty wisi wyswietlacz ktory pokazuje jakies dziwne stacje zupelnie mi nieznane moze oprocz koncowego Olsztyn Główny. Przez glowe przemknela mi mysl ,ze NA PEWNO nie zdazyli przelaczyc telewizorka na prawidlowy rozklad stacji
Uspokojony swoja jakze niezwykla dedukcja,zaczalem oddzwaniac na telefony ktore namietnie dzwonily do mnie caly dzien (nie cierpie odbierac telefonu w czasie jazdy rowerem). Pociag ruszyl,zrobilo sie blogo i przyjemnie
Pani konduktor uprzejmie skasowala mi bilet ,dziwnie mi sie przygladajac - jednak pomyslalem ,ze moze dawno nikt nie jechal z rowerem w tym pociagu i popelnilem jakie faux pas. Pociag jedzie ,ja rozmawiam ,mila atmosfera i nagle slysze glos automatycznej zapowiadaczki - stacja OSTRÓDA
Serce mi stanelo - pociag za to ruszyl,przygladam sie znowu telewizorkowi a tu okazuje sie ,ze jednak PKP sie nie pomylilo tylko ja ostro zmoczylem
Zalamany z mocnym postanowieniem ewakuacji na nastepnej stacji, dzwonie do Pietera zeby pochwalic sie w jakie to klopoty wpedzilo mnie ich namawianie do dalszej jazdy. Liczylem sie wesoloscia - ale realia mnie przerosly. Poplakali sie ze mnie, ale musze powiedziec ,ze jak juz Pieterowi przeszedl atak smiechu to zaproponowal ,ze dowioza mi chociaz jakies siano na bilet za co jestem mu wdzieczny.
Zostala tutaj jednak powaznie naruszona moja duma globtrotera i postanowilem uniesc sie honorem i kontynuowac swoja podroz na kolach
Nastepna stacja byly malownicze skadinad STARE JABŁONKI. Wysiadlem z dusza na ramieniu ,zywej duszy nie ma - kasa zamknieta. Nagle uswiadomilem sobie ,ze ekipa smieszkow ktora siedzi sobie w Iławie ma do domu niecale 70km gdy tymczasem ja ,ktoremu sie spieszylo ,pol godziny po rozstaniu mam 110km
Dziwne sa koleje losu czasami
Sily watle ,powaznie nadszarpniete tempem przelotu do Ilawy a tu 110km do domu. Zadnych lampek poniewaz nie planowalem wracac po ciemku. Zaczelo wiac groza. Szybki telefon do mojej nieocenionej małżonki Izabeli , znowu salwa smiechu ktora musialem przelknac i niesmiala prosba o dojazd przynajmniej do Ostródy poniewaz mam zamiar dokrecic dzisiaj chociaz stowe na kolach ,skoro juz zastaly mnie takie a nie inne okolicznosci
Podciagnalem skarpety i udalem sie krajowa 16stka w kierunku - tym razem odpowiednim. Jazda ekstremalnie niebezpieczna - zadnego pobocza,straszny ruch ciezarowy i waska droga. Niejeden kierowca przeklinal mnie dzisiaj za to ,ze musial spetowac ciezki sklad do zera zeby mnie ominac. W slimaczym tempie ,meczac kolejne podjazdy dotarlem do Ostródy. Piekna miejscowosc - nie oczekiwalem ,ze bede ja zwiedzal dzisiaj z poziomu siodelka roweru. Kwasny przemknalem szybko,zatrzymujac sie na wylocie na Grudziadz napic sie herbaty.W tym momencie mija mnie srebrna meganka na tablicach CG. Przyjaznie ktos trabi ,bo chyba mnie rozpoznal ,macha i niestety jedzie dalej
Pewnie ktos znajomy jednak nie przypuszczajacy ,ze moge sie znalezc na rogatkach Ostródy nie do konca z wlasnej woli
Niestety nie udalo mi sie rozpoznac twarzy - wiec do teraz nie wiem kto to mogl byc.
Za Ostróda resztkami sil dowlekam sie do Samborowa ,mijam je i majac na budziku 102km zjezdzam na lesny parking , gdzie po chwili nadjezdza kawaleria i ratuje mnie podwozka do domu
Tak oto mniej wiecej wygladal moj wczorajszy powrot do domu
Dziekuje ekipie za wspolna wycieczke i Izie za to ,ze jak zwykle ratuje mnie z szamba w ktore wpadam na wlasne zyczenie
Do nastepnego razu