Pomysl wpadl mi wczoraj dosc pozno do glowy - szybko ustalilismy z Chunkiem szczegoly telefonicznie i po zaproszeniu MarcinaHD i Krzysia ekipa byla skompletowana
Bylo juz za pozno zeby wrzucac watek na forum wiec postanowilismy wybrac sie sami. Bylo juz tak pozno ,ze nawet trasy nie udalo sie juz ulozyc i postanowilismy improwizowac maja jako temat przewodni Bory Tucholskie
Druzyna w postaci 1/2 czyli Bartek i Marcin zebrala sie na Strzemiecinie o 8 rano i razno pomknela na most zeby uzupelnic stan do 3/4 zabierajac z mostu Krzysia
Szybciutki przelot do Wlk Komorska gdzie za Kruszami spotykamy 1/4 teamu czyli pomykajacego z Nowego - Chunka. W pelnym zaplanowanym skladzie pomknelismy dalej.
Pogoda nas z rana nieco wystraszyla - wilgoc wisiala w powietrzu a nawet przez chwileczke delikatna mzawka pogrozila nam palcem. W Wlk Komorsku zlozylismy ofiare pod kosciolem okupujac laweczke na mostku i okazalo sie ,ze pomoglo
Deszcz przestal nas niepokoic a pod koniec wycieczki zaczelo nawet przeswieca sloneczko
Przelot przez Warlubie po zaopatrzeniu sie w kielbaski i pieczywo ,kierunek Bakowski Mlyn. Przejezdzalem tam kilka razy i nigdy nie wstapilem zeby przyjrzec mu sie z bliska. Efektowny budynek i bardzo ladne mikro jeziorka i stopnie wodne
Kto nie byl- polecam goraco
Chwila odpoczynku i skret z Bakowskiego w strone leniwie krecacej baczki w lesie urokliwej Matawy. Po nacieszeniu wzroku bardzo ladna rzeczka i nie decydujac sie na ognisko ze wzgledu na straz lesna udalismy sie w dalsza droge przez las w kierunku Borowego Mlyna. Skret w prawo za Borowym w cudowna szutrowke w kierunku Lipinek oplacil sie - bo po drodze znalezlismy urokliwa ponad stuletnia lesniczowke z rownie urokliwa pania w srodku
Zaansowalismy sie latem z wieksza grupa na wycieczke z ogniskiem i pomknelismy dalej. Lipinki a nastepnie poszukiwanie zrodel Matawy - z racji glodu minelismy jednak zrodlo i ruszylismy nad pobliskie jezioro Radodzierz w celu konsumpji kielbasek na dzikiej plazy. Nad jeziorem spotkalismy ornitologa-rowerzyste ktory przybyl tutaj w poszukiwaniu orlow Bielikow i nawet cos udalo mu sie wypatrzyc przez lornetke
Nieco zdziwiony odlegloscia jaka mamy zamiar dzisiaj pokonac - zyczyl nami milego dnia i ruszyl w swoja strone.
Szybkie ognisko z kupa smiechu,propozycja kapania na ktora nie znalezli sie niestety odwazni i juz pedzimy do Nowego na punkt widokowy. Drozka caly czas przez las sladem osrdokow wypoczynkowych Radodzierza ,zaprowadzila nas w koncu do Pszyn gdzie nowiutkim ,waziutkim asfaltem wskoczylismy na sciezke rowerowa znajdujaca sie na starym nasypie kolejowym Nowe-Twarda Gora.
Wpadniecie do Nowego na punkt okazalo sie bardzo sympatyczne - przywitala nas tam nasza kolezanka Ola ktora niestety w tym miejscu nadepnela Chunkowi na szlafrok
Zrekompensowaly nam to pokazy latajacych na spadochronach lotniarzy (?). Na sam widok przytulilem sie mocniej do kochanej ziemi
Szczegoly beda na zalaczonych zdjeciach i filmie Marcina
Pozeganie naszego kompana i w 3/4 skladzie udalismy sie w droge powrotna. Niestety tutaj dopadl na juz wiatr i ostatnie okolo 30km wycieczki dawal nam ostro w kosc. Zziajani ale szczesliwi okolo 16 zameldowalismy sie w Grudziadzu z budzikami zatrzymanymi na okolo 92km
Jak na wielka improwizacje wyszla nam calkiem fajna wycieczka
Dziekuje kolegom za udzial i szkoda ,ze nie udalo nam sie spotkac szwendajacych sie w okolicach Pietera i Galla
Do nastepnego
p.s
Kurde zawsze takie dlugie te opisy mi wychodza