Nieuchronnie nadszedl czas podsumowan,dzisiaj dosc pozno ze wzgledu na pozna pore powrotu
Przyznam ,ze mialem rano sporo watpliwosci czy uda sie nam odbyc w calosci zaplanowana trase. Ostry wiatr i granatowe chmury - z rzadka wygladaje sloneczko oraz wiszacy w powietrzu deszcz nie zachecaly do jazdy
Z dusza na ramieniu stawilem sie na miejscu zbiorki gdzie po chwili dobila grupa rownie zwariowanych jak ja maniakow dwoch kolek
Na starcie stawili sie:
Mirka_O - chapeau bas dla kolezanki
Pieter - w niezmiennie dobrym humorze
Wojtino - navigator i niepoprawny optymista
Marcin HD - dusza towarzystwa i miejscowa mobilna wulkanizacja
Bartek - kierownik i sprawca tej karkolomnej wycieczki
Ruszylismy zwawo poki bylo sucho.Niestety nie dane nam bylo opuscic Grudziadza bez mokrych majtek - juz w srodku miasta zaczelo kropic ,zeby zmoczyc nas konkretnie w Rogoznie. Tutaj chwila przerwy na wymiane detki w Mirki rowerze i duchowe rozterki o odwolaniu dzisiejszej wycieczki. Niestety w czasie wymiany detki wyszlo na chwile slonce, chyba tylko po to zeby zrobic nam troche falszywej nadzieji ,ze zagosci dzisiaj nad nami na dluzej
Niestety nie dane nam bylo go dzisiaj duzo ogladac :/ Trzeba sie bylo cieszyc kazda nikla chwila - na zmiane z opadami deszczu , deszczu ze sniegiem i nawet gradu
Do tego nieprzyjemny i zimny w mordewind - warunki z rana naprawde mialy zamiar nas odstraszyc
Chyba nie widzialy z kim zadzieraja - bo po chwili wahania w Rogoznie - bylismy juz mocno zdeterminowani dociagnac wycieczke do zaplanowanego celu jakim byl zamek w Szymbarku - chocby po trupach
Sporo asfaltow,troszeczke szutrow oraz nieco rozmoklych drog gruntowych sprawnie ,chociaz nie bez wysilku zaprowadzily nas do upragnionego Szymbarka. Musze przyznac ,ze zamek robi wrazenie. Niestety nie mielismy dzisiaj szczescia pozwiedzac go w srodku - mysle ,ze bedzie okazja zrobic to kiedys jeszcze raz przy bardziej sprzyjajacych warunkach pogodowych
Szybciutko znalezlismy nieopodal urokliwe miejsce na ognisko. Wspanialy drzewostan pozwolil schowac sie w niedostepnym miejscu,ogrzac i wszamac wszystko co moglo dodac nam animuszu w drodze powrotnej
Po godzinie 15 ruszylismy juz w strone domu - niepokojeni co chwile kapusniaczkiem,wiatrem i sloncem
I tak na zmiane prawie do samego konca
Dobrze ,ze uporczywy wiatr zelzal pod wieczor i pozwolil nam sie rozkoszowac niezapomnianym widokiem zachodzacego nad dolina Osy slonca. Widok "rwal pape z dachu" na tyle ,ze zostal obzdjeciowany i trafi zapewne na niejedna tapete
Udalo sie nam nakrecic dzisiaj okolo 150km - w tym miejscu szczegolny szacunek dla kolezanki Mirki_O ,ktora jak na prawdziwego globtrotera przystalo ani sie nie skrzywila na podle warunki pogodowe i krecila zawziecie cala droge chwilami powodujac palpitacje serca calej reszty
Osobne podziekowania naleza sie rowniez Wojtkowi - z takim nawigatorem na pokladzie - bycie kierownikiem to tylko czysta formalnosc
Trasa opracowana w obydwie strony zostala zrealizowana jak zwykle ze 100% dokladnoscia wiodac nas przez bardzo urokliwe rowninne okolice oraz niezapomniana doline Osy
Dziekuje calej czworce za hart ducha i za mile towarzystwo w tym rowerowym szalenstwie
Do nastepnego razu - mam nadzieje