No i pojechaliśmy sobie w teren. Taki teren który o mało nas nie zabił
Okazało się że są u nas w okolicy miejsca przy których Diabelce, żółty pieszy szlak wzdłuż Wdy czy żółty z Żuru do Tlenia są małym pikusiem i bledną przy trudach szlaku czarnego z Nowego do Opalenia
Na starcie w Marinie mocna ekipa w składzie:
chunk
AdamK
Paweł
Pieter
Krzysiu TREK
Bartek
Początek do Krusz to szybki standard.W Kruszach pod górkę do Bzowa i w końcu uciekamy w szutry i leśne dróżki. Nieco błota ale w sumie wszystko przejezdne - Paweł moczy zacnie buta w kałuży ale to twardy herbatnik i jedziemy dalej. Urokliwy odcinek z Bzowa do Nowego jest odkryciem dla paru z nas i zacznie być od wczoraj częściej eksploatowanym szlakiem. Wyskakujemy z lasów pod Nowem i wpadamy na zasłużonego,porannego hamburgera do rożna. Zakupy w sklepie i kontynuujemy trasę zjazdem nad Wisłę totalnie zarośniętym wąwozem - ten wąwóz to był przedsmak tego co miało nas spotkać później
Zziajani i spoceni przedzieraniem się przez haszczory i krzakory wypadamy nad Wisłą a tutaj totalna ,zielona ściana dżungli pokrzyw,dwumetrowych łopianów z przyczepialskimi rzepami oraz dywanów z traw
Hej...jeszcze w listopadzie była tu droga ...gdzie ona się do cholery podziała ???!!!! Okazało się ,że przyroda odebrała to co należało do niej i nie zamierza nam ułatwiać przeprawy do Opalenia
Bez zastanowienia muszę przyznać ,że te kilka kilometrów to była najcięższa ,terenowa eskapada w jakiej miałem okazję uczestniczyć
Ilość poparzeń, zadrapań ,ukłuć ,ran szarpanych i chyba gryzionych ( przysiągłbym ,że niektóre krzaki mnie ugryzły
) jakie wyłoniły się pod prysznicem w domu zaskoczyła nawet mnie
Bezcenne uczucie kiedy się zatrzymujesz a na nogach i rękach czujesz coś jakby tysiące ważek muskało cię skrzydełkami - efekt srogiego poparzenia dwumetrowymi pokrzywami
W okolicach Dużego Wiosła smutna przygoda - spotykamy młodego koziołka któremu coś się chyba stało z kręgosłupem i tylne nogi odmówiły mu posłuszeństwa
Nie możemy go tak zostawić i informujemy o tym fakcie odpowiednie służby leśne. Ekipa ratunkowa zostaje wysłana a my możemy udać się w dalszą morderczą trasę
Tym razem droga której nie ma ,prowadzi nas bardzo stromym zboczem o gliniastym podłożu. Jak zwykle w takich miejscach ,więcej tu noszenia roweru na plecach niż jazdy - dla mnie fajna sprawa ale z tyłu krzaki więdną od bluzgów Adama i Pietera
W końcu jest - wymarzona ,wyśniona i wytęskniona droga odnajduje się pod samymi Widlicami po ładnych paru godzinach tortur na własne życzenie
Przyspieszamy zacnie i po chwili chłodzimy się zimną bułką w Opaleńskim sklepie. Pół godzinki oddechu ,wytrzepania błota z nosa ,uszu oraz wylanie wody z kasków
Opalenie było naszym najdalszym punktem wyprawy więc już stąd zaczynamy powrót przez dawno nie widziane Wiosła
Trasa wydaje się być tak łatwa,lekka i przyjemna w porównaniu do horroru jaki przeszliśmy wcześniej - że błyskawicznie lądujemy na punkcie widokowym w okolicach Małego Wiosła. Tutaj zjazd przecudnej urody singlem do Dużego Wiosła i za chwilę kończymy terenową przygodę wypadając na pola w Kozielcu. Reszta to już raczej zwykły ale dynamiczny powrót do Grudziądza
Nakręcone 90km z czego około 70% to teren - dla mnie genialne połączenie
Lubię sobie od czasu do czasu porządnie dać w kość i potargać rower na plecach docierając w ten sposób do miejsc niezwykłych,malowniczych i niedostępnych
Dziękuje za udział podobnej do mnie grupie szaleńców
Do następnego...