Jesteśmy już w Grudziądzu
Rowerami dotarliśmy do Nysy. Stamtąd z uwagi na kończący się nam czas i ponagleni załamaniem pogody postanowiliśmy wrócić do Grudziądza pociągiem.Przez Wrocław z (tylko) czterema przesiadkami.
Plan maksymalny wyprawy zakładał dojazd rowerem do Grudziądza, minimalny do Wiednia, a zadowolenie z dotarcia na teren Czech. Dojechaliśmy do Polski, z czego jesteśmy bardzo zadowoleni. Przejechaliśmy na rowerach łącznie 1650 km, jechaliśmy przez 7 państw ( Włochy, Słowenia< Chorwacja, Węgry, Austria, Czechy no i Polska), odwiedziliśmy dwie stolice (Lublana, Wiedeń. Jechaliśmy po każdej możliwej nawierzchni, z wyjątkiem lodu i śniegu. PO niezliczonej przez nas ilości most(k)ów, tuneli i wiaduktów. Widzieliśmy Alpy i Karpaty, ośnieżone szczyty, góry i pagórki.
Prawie bez problemów.
Wiem, że to "prawie" robi różnicę, ale o tym może przy innej okazji. Z drobnych awarii sprzętu: pękniętą szprychę w tylnym kole zauważyłem nocą, gdy jechaliśmy pociągiem gdzieś w okolicy Dubielna
A podróż pociągiem z rowerami na pewno była bardziej męcząca od jazdy 60 - 80 km "oskawionym" rowerem.
Ale to już zupełnie inna bajka. I na inną okazję.
Dziękujemy Tomkowi za lokalizator i bieżące relacje, wszystkim za wsparcie i zainteresowanie!