GPX Gdynia ?Pustki Cisowskie- 12.04.2008
Dzień wcześniej...
Pogoda jak w czwartek, jak w środę, wtorek, poniedziałek... Szaro, chłodno, czasem wręcz zimno, ciśnienie raczej dołujące.
Czwartkowy trening się udał. Starałem się utrzymywać najwyższe tętno na całej trasie, nogi musiały dostać przedsmak sobotniego wyścigu, płuca musiały się przepchać, psychika umocnić i przygotować do walki z ciałem. Teraz miał nadejść czas odpoczynku i skumulowania całej dostępnej mocy. Otwierając kalendarz wiedziałem, że mam tylko parę rzeczy do załatwienia w pracy, cała reszta długiego dnia będzie tylko dla mnie. Rower był umówiony z serwisantem, na regulację, Ja byłem umówiony z klientami, pełna harmonia... Którą szlag trafił!
Mój ulubiony mechanik- pan Włosowski, któremu zawszę mogę powierzyć maszynę bez obaw, wyregulował mi przerzutki i pomógł w ustawieniu zacisku tylnego hebla, bo strasznie ocierał.
Rower do domu, ja na imprezę urodzinową, na którą się już ostro spóźniałem. Zapomniałem kluczy, nie jadłem nic od śniadania, a było już po szóstej. BYWA...
Tego dnia Pan Bóg chciał rzucić pecha każdemu człowiekowi na Ziemi. Dogadałem się z Nim, że wezmę wszystko na siebie...