Dziecięca uciecha na dwóch kółkach - "Noc legend bąkowskich"
- Szczegóły
- Kategoria: Stowarzyszenie Rowerowy Grudziądz
- Utworzono: niedziela, 11, wrzesień 2016 20:02
- Poprawiono: niedziela, 11, wrzesień 2016 20:52
- Opublikowano: niedziela, 11, wrzesień 2016 20:02
- Pieter
- Odsłony: 2430
Dziecięca uciecha na dwóch kółkach
- "Noc legend bąkowskich" -
Szybka decyzja i po dziesięciu minutach jestem na miejscu spotkania z grupą cioć i wujków. Fajnie jest widzieć grupę rowerowo zakręconych, którzy jadą po raz kolejny zawieźć dzieciom z Bąkowa trochę ciepła i urozmaicenia. Poczułem ważność tej misji już na samym starcie. To nie było tak, jak na naszych zwykłych wypadach. Jechaliśmy w celu. Ruszyliśmy i po mniej więcej godzinie znaleźliśmy się przed bąkowskim pałacykiem.
Dzieci bardzo spontanicznie okazały swoją radość na widok wjeżdżających rowerzystów, rozpoznając swoich wujków i ciocie z poprzednich wizyt. To, jak te dzieci lgnęły do swoich opiekunów tak mną owładnęło, że mimowolnie stałem się członkiem "rodziny" cioci Alicji. Ach ta ciocia Alicja wśród tych wszystkich podopiecznych, przejętych swoimi sprawami i sprawkami, podsycanymi niespotykaną ruchliwością i energią! Jak to ogarnąć? Zobaczyłem i piszę: da się i do tego z zachowaniem przyjaznych relacji! Podziwiamy, ciociu Alicjo! A do podziwów i zachwytów dodam jeszcze te wynikające z dalszej części wieczoru i właściwie nocy też. To będą podziwy dla Stowarzyszenia (zarządu) i dla "ciepłych" opiekunów.
Przy ognisku wujek Davis zręcznie stworzył atmosferę baśni i grozy, która była wprowadzeniem do nocnego rajdu rowerowego. Dzieci z przejęciem wsiadły na rowery i po ciemku ruszyły na poszukiwanie schowanych skarbów. Przy migocących lampkach grupa znalazła się w środku Borów Tucholskich. Drzewa dziwnie się ruszały, piaszczyste ścieżki miały coraz więcej piachu, a jakieś tajemne siły podrzucały na drogę gałęzie. Nic to, dzieci wspomagane czuwającymi opiekunami chciały osiągnąć cel - znaleźć skarb. Nagle, w pewnej odległości przed nami, przy drodze pojawiły się niesamowite lampiony sączące spokojne, zimne światło. To były tajemne wskazówki. Skąd one w środku lasu? Nieważne - najważniejszy jest skarb, który jest już chyba gdzieś blisko. Grupa zsiadła z rowerów i udała się na koniec oświetlonej dróżki. Mimo wielu przeciwieństw, straszącego diabła, skarb w postaci miecza i skrzyni pełnej złota został znaleziony.
Pisząc tę relację spożywam właśnie złotego talara, a noc w borach oraz przeżycia z nią zwiazane znowuż wracają. Jak te przeżycia były silne dla uczestników, niech świadczą zadawane już w ośrodku pytania: czy te baśnie opowiadane przy ognisku są prawdziwe, czy wypowiadane zaklęcia pomagają i czy ten diabeł ciągle tam w lesie jeszcze siedzi? Niestety, w obawie o spokojny sen poszukiwaczy dementowałem istnienie tajemnych mocy, ale wierzcie mi, naprawdę robiłem to niechętnie.
Na zakończenie dziękuję ciociom i wujkom za stworzenie niesamowitej atmosfery i dostarczenie dzieciom tak wspaniałych przeżyć, których z pewnością szybko nie zapomną. A może to nie będzie ostatnia uciecha na kółkach? Przyznam się, że patrząc na tę małą rodzinę z Bąkowa ogarnęły mnie pewne myśli, które z pewnością Was też będą nurtować.
Do zobaczenia na kołach.
Pieter.