Witamy, Gość
Nazwa użytkownika: Hasło: Zapamiętaj mnie

Odpowiedz w temacie: Dzwonek - 11 kwietnia 2015 roku - wstawać leniuchy!

Nazwa
Tytuł
Boardcode
B) ;) :) :P :laugh: :ohmy: :sick: :angry: :blink: :( :unsure: :kiss: :woohoo: :lol: :silly: :pinch: :side: :whistle: :evil: :S :blush: :cheer: :huh: :dry: :ok: :serce: :unlike: xD
Wiadomość
Powiększ /  Pomniejsz
Załączniki

Kod antyspamowy: Wpisz słownie liczbę 12 *

Historia tematu:: Dzwonek - 11 kwietnia 2015 roku - wstawać leniuchy!

Maks. pokazywanych 15 ostatnich postów - (zaczynając od ostatniego)
2015/04/14 20:42 #22981

MARCINHD

MARCINHD Avatar

na następny to i ja już się piszę :) :D
2015/04/14 20:35 #22980

sldtwa

sldtwa Avatar

Niestety nie w ten weekend, Chunk:) Raz dlatego, że mam ważne domowe uroczystości, a dwa, że prognozy pogodowe są fatalne. To na pewno nie będa warunki na poważny dystans. Myślę raczej o następnym weekendzie. Cierpliwości :laugh:
2015/04/14 15:07 #22970

chunk

chunk Avatar

sldtwa napisał:
Już mi coś chodzi po głowie... więc trzymam Cię za słowo :)

Szanowny Sldtwa! Planujesz może jakieś tajemnicze ;) kilometry na nadchodzący weekend? :)
Pozdrawiam!
2015/04/13 07:35 #22825

sldtwa

sldtwa Avatar

Pobudka Matołeczku miała być dla tych, co śpią. Nie miałem na myśli całorocznych szajbusów :woohoo:
2015/04/13 07:28 #22824

Matołek

Matołek Avatar

Dziękuję za pobudkę, ale już chyba nie śpię :woohoo:
2015/04/12 22:45 #22808

chunk

chunk Avatar

Ja juz w ciemno zglaszam swoja obecnosc :)
2015/04/12 22:35 #22805

sldtwa

sldtwa Avatar

Już mi coś chodzi po głowie... więc trzymam Cię za słowo :)
2015/04/12 22:29 #22803

Bartek

Bartek Avatar

Hoho ambitny dystansik - nam nieco dokuczal wiatr z rana i zdecydowalismy sie na krotsze wioslowanie :evil: Ogolnie opis brzmi jakby to byla bulka z maslem,a kazdy kto to przejechal wie ,ze to nie przelewki :) Ja w sobote niestety czasu mialem tylko na skromna 40stke :angry: Nastepna dwusete jedziemy razem :)
2015/04/12 21:41 #22796

sldtwa

sldtwa Avatar

Pierwotny zamysł był prosty: przejadę swoją pierwszą w tym roku "dwusetkę" żeby pokazać, że sezon 2015 już się zaczął.
Postanowiłem, że przejadę trasę w kształcie wiosennego dzwonka :)
Dopisało wszystko. Rewaelacyjna pogoda. Chociaż wełniana czapka i pełne rękawice między 6 a 9 przydały się doskonale - ziąb był okrutny.
Potem już tylko szczęście. Tleń - Wieża widokowa na terenie pustoci po trąbie powietrznej z 2012 roku, Tuchola i laba przy rynkowych łabędziach.
I tu zaczęła się prawdziwa przygoda. Trasę wyznaczyłem ambitnie: wzdłuż Brdy i wzdłuż Koronowskiego Zalewu, jak najbliżej wody. Przystań w Świcie znalazłem dosyć łatwo. Cały czas litymi lasami, po leśnych duktach, w kolejnych zakolach Brdy. I tu nagle spotkałem opatrznościowego "człowieka lasu" - zbieracza jelenich poroży, który zaoferował mi nie tylko swoje towarzystwo, ale również doprowazenie do cywilizacji. A ponieważ dysponował również rowerem, oprowadził mnie kilkunastoma kilometrami leśnych duktów, pełnych malowniczych jeziorek, bagien, uroczysk, gdzie jelenie zrzucają porożą (jeśli ich wcześniej nie ustrzelą dewizowi turyści). Gadał przy tym na okrągło :) jak przystało na człowieka, który wie, że następny może mu się trafić za parę lat :). Tak dojechałem do Nowego Jasińca.
Drogi bym pewno nie powtórzył, gdyby nie endomondo i zapis. Teraz przy pomocy Wojtkowego Alladyna mogę każdego zaprowadzić tam, jak po sznurku.
Po rozstaniu z "Grubym" (czemu z Grubym? Gość wydawał się całkiem chudy) natychmiast spotkałem bydgoskiego roweromaniaka, który zaoferował się doprowadzić mnie do mostu w Fordonie. Przystałem. Co prawda droga jaką wybrał, odkształciła nieco mój pierwotnie planowany dzwonek, ale niech tam...
Gość jechał na najnowszym modelu Unibajka z wszelkim możliwym wyposażeniem... łącznie z solidnym sprzętem nagłaśniajacym, zdecydowanie mniejszym niż matołkowy... ot,przydałby się taki na naszą Masę... - pomyślałem.
Od mostu w Fordonie - właściwie banał, chociaż twierdzenia o świeżce rowerowej od Unisławia do Bydgoszczy uznać należy za przesadzone...
Od Dąbrowy Chełmińskiej i to z zastrzeżeniami.
Ale jazda przyjemna. Zaliczyłem... zwiedziłem po drodze liczne spóldzielnie, gdzie miejscowi mędrcy łapczywie spragnieni wiedzy ze świata od wieczornego przybysza, chętnie udzielali mu gosciny w jadle i napiwku...
Tak dotarłem do Chełmna i do ukochanego Grudziądza.
Przejechałem jakieś 220 kilometrów i jestem gotowy tam wrócić :D Warto!
Czas generowania strony: 0.136 s.