Wyprawa rowerowa Alpe Adria, czyli jak z Mc'Donalda zlądowaliśmy w Austrii ((o;

Wyprawa rowerowa Alpe Adria,

czyli jak z Mc'Donalda zlądowaliśmy w Austrii ((o;

 

            Wszystko zaczęło się od małej, listopadowej wycieczki do Mc-D w Działowie, czyli niedzielnego pretekstu do wspólnego pokręcenia korbą i spotkania w gronie znajomych. Ciepło wspominam tamten czas, gdzie mogliśmy na rowerach korzystać z przybytku, w teorii dostępnego wyłącznie dla autostradowiczów Smile

Pamiętam, że była nas dziewiątka, bo zajęliśmy stolik dla ośmiu osób z jedną dostawką. Część z nas zamówiła typowe donaldowe przekąski, a inni herbatkę i ciacho. Każdy, zadowalał się na swój ulubiony sposób. Na dworze był typowy, listopadowy ziąb, choć świeciło słońce, a przy stoliku ciepła, miła i serdeczna atmosfera w gronie sympatycznych rowerowych znajomych. Takie wyjazdy bardzo sobie cenię 

Nie umiem już wykrzesać z pamięci momentu, w którym padło słowo ALPY. Rozpłynąłem się jak zwykle w tej przyjemnej chwili, która trwała. Do porządku przywołało mnie pytanie, czy jadę... ale dokąd? W Alpy. Pewnie! Wtedy właśnie dowiedziałem się, że to nasz kolega Piowini planował od dłuższego czasu rodzinną wyprawę, którą zaproponował się z nami podzielić Smile

Padły szybkie deklaracje, błyskawiczne decyzje i alpejska grupa stanęła w komplecie na start  Teraz mieliśmy o czym myśleć przez następne miesiące, aż do najbliższego lata Smile

Dzięki Piotrze! 

...

CDN, czyli o wyprawie opowiemy w komentarzach na Forum...

 

 


Dodaj komentarz na Forum ( już dodano 21 ).
Opublikowano: 2021/02/12 20:19 przez Kasia #33393
Kasia Avatar
oj Tomku, Ty to potrafisz tak w środku zimy przywołać ciepłe wspomnienia. Każdy dzień wyprawy miał swój niepowtarzalny urok i nie wymieniłabym go na żaden inny, nawet tego jednego zimnego i deszczowego :D
Ps.
Aż mnie ruszyło i przeglądałam moją fotoksiążkę z wyprawy.
Opublikowano: 2021/02/11 22:25 przez Matołek #33391
Matołek Avatar
Aż mi się ciepło zrobiło...

Dzień ósmy i dziewiąty, czyli italiańskie lato nad Adriatykiem

...a nawet gorąco, na wspomnienie tych dni ;)

W zderzeniu z Alpami, które zachwycały mnie przy każdym okręceniu głowy, ta część zrobiła na mnie, przynajmniej na początku, mało sympatyczne wrażenie. Upał, zmęczenie i tęsknota za minionym, zmieniły mnie początkowo w straszliwego zrzędę. A to, że kemping tłoczny, że morze uciekło, że plaża jakaś nijaka, a w wodzie roi się od zielska (dobrze, że nie od rekinów ;)). Teraz mi strasznie głupio...

Upał rzeczywiście dawał się we znaki. Ciężko było się zebrać do jakiegokolwiek jeżdżenia, ale szkoda było też siedzieć bezczynnie, kiedy słynne italiańskie lato w pełni, a znane z nadmorskich plaż Grado w zasięgu ręki.
Kemping, na którym dane nam było stacjonować, kusił basenami, sportowymi kompleksami, własną plażą z pomostem i wodnym placem zabaw. Był nawet sklep i ponoć restauracja :) Jednak Grado kusiło bardziej, więc trzeba było w końcu wziąć się z upałem za rogi i zwlec na rower.

Grado - piękne miasto, położone na lagunie, co sprawia dość sympatyczne wrażenie. Jednak w taki upał, najsympatyczniej robi się wieczorem. Widać było, jak ludzie wyczekują zachodu, a miasto po zmroku tętni życiem. Ludzie odzyskują wigor, można znów oddychać i cieszyć się latem we włoskim kurorcie. Robi się wręcz słodko i romantycznie :serce: Ciepło będę wspominał to miejsce :)

A ponieważ to już koniec tej rozwleczonej w czasie opowieści, pozwolę sobie jeszcze raz serdecznie podziękować naszemu kierownikowi i organizatorowi - Piowiniemu, za wyciągnięcie nas na tę piękną wyprawę. Będę ją jeszcze długo i ciepło wspominał :) Dzięki wielkie Piotrze :)

A na deser tradycyjnie wybrane fotki:

Grado - część 1

Grado - część 2

Grado - wyjazd

Pozdrowienia dla wszystkich rowerowych wędrowców
Matołek





Opublikowano: 2021/01/12 14:00 przez piowini #33242
piowini Avatar
Wspomnień czar!
Prawie aktualne: skocznia w Bischofshoffen. Te małe sylwetki to grudziądzcy rowerzyści w drodze na ławeczkę.