Rowerem przed siebie - z Grudziądza do Chełmna.
- Szczegóły
- Utworzono: niedziela, 05, sierpień 2012 10:19
- Poprawiono: czwartek, 25, kwiecień 2013 20:38
- Opublikowano: niedziela, 05, sierpień 2012 10:14
- Odsłony: 2003
Rowerem przed siebie- z Grudziądza do Chełmna
Jest wiele pięknych miejsc na szlaku Wisły i takim właśnie miejscem jest niewątpliwie Chełmno. To miasto potrafi zachwycić jeszcze zanim się do niego zawita i przyznam, że kusiło mnie już od jakiegoś czasu aby pojechać tam rowerem. Ale od początku i po kolei.
Wpisuję w Umawialni na stronie www.rowerowygrudziadz wątek "wałem do Chełmna" - z niecierpliwością czekam aby choć jedna osoba się zgłosiła. No i pojawia się wpis chętnego do przebycia trasy, nie byle jakiej, bo wałem, na którym trwają prace remontowe no i jednak trzeba "przepedałować" około 32km w jedną stronę. Na miejscu spotkania me serce raduje się jeszcze bardziej bo widzę znajomą twarz kolegi, z którym przejechałam już kilkadziesiąt kilometrów i chętnego do wspólnej wyprawy- nowego kolegę, który mam nadzieję będzie przyłączał się częściej do wspólnych wypraw.
Ruszamy więc drogą, którą zawsze jeździliśmy aby wjechać na wał i....... niespodzianka, bo w pewnym momencie kończy się owa droga i zaczynają się wykopy prowadzące do autostrady. Próbujemy przejechać z boku wydeptaną ścieżką, ale teren nie jest zbyt równy i przy lekkim zachwianiu roweru próbuję podeprzeć się nogą, która wpada mi w dół i siadam centralnie na pokrzywach. Od razu nasuwa mi się myśl- no nie, ledwie pięć minut jazdy a już taka wtopa, to co będzie dalej!? Dalej musimy sprowadzić rowery ze stromej ale nie wysokiej skarpy, co nie jest zbyt komfortowe, jednak dajemy radę. Wsiadamy na rowery i ruszamy - w moim przypadku z poparzoną od pokrzyw ręką i "siedzeniem". Wjeżdżamy na wał i znowu niespodzianka, przed nami pojazd gąsienicowy, ale nie poddajemy się, mijamy go i dalej mimo wszystko jedziemy wałem tak jak było zaplanowane. Do Rozgart droga po piachu i tzw. tarce, potem już "normalna" jaka może być na wale. Czasami na drodze stają nam pasące się krowy, ale sympatyczne i niektóre ustępujące nam pierwszeństwa. Omijając "miny" niespodzianki, jakie czasami się pojawiają, jedziemy przed siebie i napawamy się widokami wiślanego krajobrazu. Z oddali słychać pracujący kombajn, który oznajmia, że żniwa rozpoczęły się już na dobre. Tą trasą jedzie się najprzyjemniej po południu, kiedy to słońce skłania się ku zachodowi i jego promienie w połączeniu z chmurami pojawiającymi się od czasu do czasu, dają obraz załamania pryzmatu promieni słonecznych. Pedałując z dala od spalin jakie wydzielają pojazdy, wręcz zachłystujemy się wiejskim powietrzem, które wraz z wiejącym wiatrem wiruje wokół nas. I tak przejeżdżamy około 20 kilometrów wałem, choć jeszcze napotykamy odcinek który śmiało można zaliczyć do ekstremalnego przejazdu. Na wysokości Łęgu zjeżdżamy już na asfaltówkę - jeżeli ktoś lubi wyzwania i jazdę krossową to może jechać dalej - my wybieramy asfalt. Przejeżdżamy krótki odcinek łatanym asfaltem i dalej pomykamy już równą drogą nadrabiając zwolnione tempo. Ruch na drodze z racji żniw i popołudniowej godziny znikomy, dopiero przed Chełmnem troszkę się wzmaga - ale nie jest źle. Zbliżając się do głównej drogi widzimy już panoramę miasta.
Umiejscowione na skraju prawobrzeżnej doliny Wisły Chełmno wyrasta ponad otaczającą je zewsząd zieleń. Panorama miasta zdominowana jest przez trzy duże gotyckie kościoły, klasztor i wieżyczkę ratusza. Okolice porośnięte niewielkimi lasami, obrzeże jeziora Starogrodzkiego, a także miejsca historycznie związane z Chełmnem idealnie nadają się na niedzielne rowerowe wyprawy. Mijamy tablicę z napisem miasta i po rozlegnięciu się dzwonków rowerowych oznajmiamy, że wjeżdżamy na teren administracyjny. Muszę przyznać, iż wjazd do miasta jest nie lada wyczynem, ponieważ górka jest dość długa i kręta. Przyznam, że potrzebna jest kondycja aby dać radę. Przerzutki daję więc na pełen luz i wyrównując oddech, choć z tyłu za kolegami, ale o własnych siłach - podjeżdżam!!! Kierujemy się jak zawsze najpierw na Rynek, który jest jednym z największych Rynków w kraju, w którego centrum znajduje się jeden z najcenniejszych obiektów renesansowych w Polsce - Ratusz Chełmiński. I tu lekkie rozczarowanie, bo na Rynku remont, ale odnowiona elewacja ratusza nadaje mu blasku i imponującego wyglądu, jednocześnie wymusza na nas obietnice wrócenia tu już po zakończonym remoncie. Zatrzymujemy się i odpoczywamy w pobliżu zegara, na którym czas się zatrzymał. Niewiele czasu potrzeba by stare Chełmno przejść wzdłuż i wszerz, a jednak tym, którym historia przemawia do wyobraźni, taki spacer może zająć całe godziny, a dla niektórych może być podróżą przez wieki - a historycznych miejsc w tym mieście nie brakuje. Wyjątkowo postanawiam spróbować lodów o smaku malinowym, jakie oferuje pobliska kafejka. Po degustacji i lekkim odpoczynku wsiadamy na rowery i jedziemy deptakiem w stronę Bramy Grudziądzkiej, przy której jest położony park, gdzie znajduje się kaskadowa fontanna do której przylatują gołębie by przysiąść i napić się wody. Nieopodal na ławce siedzi zakochana para w postaci rzeźby. Park ma kształt wąwozu, w którym znajdują się tzw. tarasy. Jednym z nich jedziemy na punkt widokowy, z którego widać most i panoramę Świecia- chociaż aby zobaczyć ją dobrze trzeba wspiąć się na metrowy murek, (co jest nieco ryzykowne) ponieważ korony drzew przysłaniają ten widok.
Warto choćby na krótko odwiedzić to wspaniale zachowane miasto średniowieczne. Można tu przejść wzdłuż ocalałych niemal w całości i jednych z najdłuższych w Europie murów obronnych, ulicami starówki, których układ nie zmienił się od dawnych czasów. Szkoda nam się rozstawać z miastem, bo nie zobaczyliśmy dokładniej wszystkich zabytków, takich jak: Kościoły, Baszta Prochowa, dawny klasztor Cysterek czy budynek słynnej Akademii Chełmińskiej, która funkcjonowała od XVII - XVIII wieku, gdyż czas nas goni i nie chcemy wracać o zmroku.
Ruszamy w drogę powrotną. Zjeżdżamy ul. Grudziądzką i przecinamy krajową jedynkę, kierując się na Nowe Dobra, Kolno.... Mkniemy z prędkością ponad 20 km/h asfaltówką prosto do Grudziądza. W Podwiesku nad jeziorkiem schładzamy się wodą, przysiadamy na chwilę na brzegu i wsłuchujemy się w leśną ciszę, pozwalając jednocześnie zachodzącemu słońcu na muśnięcie naszych twarzy swymi promieniami. W Rozgartach spotykamy znajomych rowerzystów, z którymi już nie wałem - jak to mamy w zwyczaju - ale drogą gminną wracamy do domu. Dojeżdżamy do punktu, z którego, po kolejnym uścisku dłoni każdy rusza w swoim kierunku, a ja zaczynam planować kolejny wypad - może do Malborka? Jeżeli znajdą się chętni na tak długą trasę, to nie ukrywam, że bardzo bym chciała się sprawdzić w pokonaniu jej właśnie na rowerze.
Pozdrawiam i do zobaczenia na szlaku!!!
Wpisuję w Umawialni na stronie www.rowerowygrudziadz wątek "wałem do Chełmna" - z niecierpliwością czekam aby choć jedna osoba się zgłosiła. No i pojawia się wpis chętnego do przebycia trasy, nie byle jakiej, bo wałem, na którym trwają prace remontowe no i jednak trzeba "przepedałować" około 32km w jedną stronę. Na miejscu spotkania me serce raduje się jeszcze bardziej bo widzę znajomą twarz kolegi, z którym przejechałam już kilkadziesiąt kilometrów i chętnego do wspólnej wyprawy- nowego kolegę, który mam nadzieję będzie przyłączał się częściej do wspólnych wypraw.
Ruszamy więc drogą, którą zawsze jeździliśmy aby wjechać na wał i....... niespodzianka, bo w pewnym momencie kończy się owa droga i zaczynają się wykopy prowadzące do autostrady. Próbujemy przejechać z boku wydeptaną ścieżką, ale teren nie jest zbyt równy i przy lekkim zachwianiu roweru próbuję podeprzeć się nogą, która wpada mi w dół i siadam centralnie na pokrzywach. Od razu nasuwa mi się myśl- no nie, ledwie pięć minut jazdy a już taka wtopa, to co będzie dalej!? Dalej musimy sprowadzić rowery ze stromej ale nie wysokiej skarpy, co nie jest zbyt komfortowe, jednak dajemy radę. Wsiadamy na rowery i ruszamy - w moim przypadku z poparzoną od pokrzyw ręką i "siedzeniem". Wjeżdżamy na wał i znowu niespodzianka, przed nami pojazd gąsienicowy, ale nie poddajemy się, mijamy go i dalej mimo wszystko jedziemy wałem tak jak było zaplanowane. Do Rozgart droga po piachu i tzw. tarce, potem już "normalna" jaka może być na wale. Czasami na drodze stają nam pasące się krowy, ale sympatyczne i niektóre ustępujące nam pierwszeństwa. Omijając "miny" niespodzianki, jakie czasami się pojawiają, jedziemy przed siebie i napawamy się widokami wiślanego krajobrazu. Z oddali słychać pracujący kombajn, który oznajmia, że żniwa rozpoczęły się już na dobre. Tą trasą jedzie się najprzyjemniej po południu, kiedy to słońce skłania się ku zachodowi i jego promienie w połączeniu z chmurami pojawiającymi się od czasu do czasu, dają obraz załamania pryzmatu promieni słonecznych. Pedałując z dala od spalin jakie wydzielają pojazdy, wręcz zachłystujemy się wiejskim powietrzem, które wraz z wiejącym wiatrem wiruje wokół nas. I tak przejeżdżamy około 20 kilometrów wałem, choć jeszcze napotykamy odcinek który śmiało można zaliczyć do ekstremalnego przejazdu. Na wysokości Łęgu zjeżdżamy już na asfaltówkę - jeżeli ktoś lubi wyzwania i jazdę krossową to może jechać dalej - my wybieramy asfalt. Przejeżdżamy krótki odcinek łatanym asfaltem i dalej pomykamy już równą drogą nadrabiając zwolnione tempo. Ruch na drodze z racji żniw i popołudniowej godziny znikomy, dopiero przed Chełmnem troszkę się wzmaga - ale nie jest źle. Zbliżając się do głównej drogi widzimy już panoramę miasta.
Umiejscowione na skraju prawobrzeżnej doliny Wisły Chełmno wyrasta ponad otaczającą je zewsząd zieleń. Panorama miasta zdominowana jest przez trzy duże gotyckie kościoły, klasztor i wieżyczkę ratusza. Okolice porośnięte niewielkimi lasami, obrzeże jeziora Starogrodzkiego, a także miejsca historycznie związane z Chełmnem idealnie nadają się na niedzielne rowerowe wyprawy. Mijamy tablicę z napisem miasta i po rozlegnięciu się dzwonków rowerowych oznajmiamy, że wjeżdżamy na teren administracyjny. Muszę przyznać, iż wjazd do miasta jest nie lada wyczynem, ponieważ górka jest dość długa i kręta. Przyznam, że potrzebna jest kondycja aby dać radę. Przerzutki daję więc na pełen luz i wyrównując oddech, choć z tyłu za kolegami, ale o własnych siłach - podjeżdżam!!! Kierujemy się jak zawsze najpierw na Rynek, który jest jednym z największych Rynków w kraju, w którego centrum znajduje się jeden z najcenniejszych obiektów renesansowych w Polsce - Ratusz Chełmiński. I tu lekkie rozczarowanie, bo na Rynku remont, ale odnowiona elewacja ratusza nadaje mu blasku i imponującego wyglądu, jednocześnie wymusza na nas obietnice wrócenia tu już po zakończonym remoncie. Zatrzymujemy się i odpoczywamy w pobliżu zegara, na którym czas się zatrzymał. Niewiele czasu potrzeba by stare Chełmno przejść wzdłuż i wszerz, a jednak tym, którym historia przemawia do wyobraźni, taki spacer może zająć całe godziny, a dla niektórych może być podróżą przez wieki - a historycznych miejsc w tym mieście nie brakuje. Wyjątkowo postanawiam spróbować lodów o smaku malinowym, jakie oferuje pobliska kafejka. Po degustacji i lekkim odpoczynku wsiadamy na rowery i jedziemy deptakiem w stronę Bramy Grudziądzkiej, przy której jest położony park, gdzie znajduje się kaskadowa fontanna do której przylatują gołębie by przysiąść i napić się wody. Nieopodal na ławce siedzi zakochana para w postaci rzeźby. Park ma kształt wąwozu, w którym znajdują się tzw. tarasy. Jednym z nich jedziemy na punkt widokowy, z którego widać most i panoramę Świecia- chociaż aby zobaczyć ją dobrze trzeba wspiąć się na metrowy murek, (co jest nieco ryzykowne) ponieważ korony drzew przysłaniają ten widok.
Warto choćby na krótko odwiedzić to wspaniale zachowane miasto średniowieczne. Można tu przejść wzdłuż ocalałych niemal w całości i jednych z najdłuższych w Europie murów obronnych, ulicami starówki, których układ nie zmienił się od dawnych czasów. Szkoda nam się rozstawać z miastem, bo nie zobaczyliśmy dokładniej wszystkich zabytków, takich jak: Kościoły, Baszta Prochowa, dawny klasztor Cysterek czy budynek słynnej Akademii Chełmińskiej, która funkcjonowała od XVII - XVIII wieku, gdyż czas nas goni i nie chcemy wracać o zmroku.
Ruszamy w drogę powrotną. Zjeżdżamy ul. Grudziądzką i przecinamy krajową jedynkę, kierując się na Nowe Dobra, Kolno.... Mkniemy z prędkością ponad 20 km/h asfaltówką prosto do Grudziądza. W Podwiesku nad jeziorkiem schładzamy się wodą, przysiadamy na chwilę na brzegu i wsłuchujemy się w leśną ciszę, pozwalając jednocześnie zachodzącemu słońcu na muśnięcie naszych twarzy swymi promieniami. W Rozgartach spotykamy znajomych rowerzystów, z którymi już nie wałem - jak to mamy w zwyczaju - ale drogą gminną wracamy do domu. Dojeżdżamy do punktu, z którego, po kolejnym uścisku dłoni każdy rusza w swoim kierunku, a ja zaczynam planować kolejny wypad - może do Malborka? Jeżeli znajdą się chętni na tak długą trasę, to nie ukrywam, że bardzo bym chciała się sprawdzić w pokonaniu jej właśnie na rowerze.
Pozdrawiam i do zobaczenia na szlaku!!!