Mocni w wierze na rowerze
- Szczegóły
- Kategoria: Opowieści Timona
- Utworzono: czwartek, 24, sierpień 2006 08:10
- Poprawiono: piątek, 10, maj 2013 07:17
- Opublikowano: czwartek, 24, sierpień 2006 02:00
- Timon
- Odsłony: 2384
Mocni w wierze na rowerze
Co trzeba zrobić by wystartować w zawodach?
Pytanie jak każde inne, a i odpowiedź niezbyt błyskotliwa ;)
Otóż wystarczy chcieć! To znaczy nic więcej jak rozejrzeć się w sieci i sprawdzić, czy gdzieś akurat nie ma jakiś zawodów, potem trochę pokręcić, żeby coś na nich reprezentować i gotowe :) To naprawdę nic skomplikowanego.
19 sierpnia w Świeciu odbyły się właśnie takie zawody. 6 km na czas, trasa w 95% pod górę, a całośc pod nazwą ?Mocni w wierze na rowerze?.
Kiedy dowiedziałem się od kolegi Wisiona, że takowe zawody się odbywają to postanowiłem nie stawiać oporu i na nie pojechać. Dzień wcześniej dołączyła do nas także nasza pani fotograf, dzięki której możemy się pochwalić fajnymi fotkami ;)
W dzień zawodów spotkaliśmy się w umówionym miejscu i pojechaliśmy na miejsce startu, czyli przez Chełmno do Świecia. Tej części nie będę opisywał bo jest nudna i niewiele da się na jej temat napisać. Ale zupełnie inaczej miała się sprawa już na miejscu... Z tego co napisał organizator wynikało, że trasa będzie wiodła przez tereny leśne. A co my zobaczyliśmy na miejscu?! Szosówki! Kilkadziesiąt samochodów z rowerami na dachach, które zamiast normalnej kiery mają tak zwane ?baranki?!!! No i nas zamurowało...
Jadąc na tą imprezę mieliśmy nadzieję być w pierwszej piątce, potem dziesiątce... a jak zobaczyliśmy te sprzęty to na nic już nie liczyliśmy xD
Startowaliśmy ponad godzinę po starcie grup Masters i dany nam czas poświęciliśmy na rozgrzewkę. I wyszło nam to na dobre, bo po pierwsze nie ma nic gorszego od nudy, po drugie rozgrzewki są z natury konieczne :)
S T A R T
Kręcę, kręcę i siadam na siodło. Ustalam rytm pedałowania i nastawiam się na podjechanie pierwszego wzniesienia. I cisnę! Pod koniec wstaję z siodła i daję jeszcze trochę gazu.
Potem kolej na serię zakrętów i proste, aczkolwiek pod górę, między nimi. Głowa wbita w ramę, najtwardsze przełożenia i nie ma zmiłuj! 500 m do mety. Czas wyciągnąć z nóg wszystko co w nich jest. Mięśnie się palą, wołają o odpoczynek, choć chwilę wytchnienia, ale nie mają na to szans, ostatnie metry! Ślina jest wyrzucana z ust strumieniami, powietrze zasysane jak przez wlot odrzutowca i jeszcze trochę szybciej! Szybciej...!
M E T A
Wision i nasza pani fotograf (:D) byli już na mecie. Padłem jak głaz na trawę i przyssałem się do butelki z wodą... Co za rozkosz, hehe :D
Kiedy wszyscy zjechali z trasy odbyło się ogłoszenie wyników i wręczenie nagród.
I wiecie co? Wision czwarty w swojej kategorii wiekowej, a ja trzeci :D
Jak do tego doszło? Nie pytajcie bo nie wiem. Dzień przed zawodami pojechaliśmy na trening, a potem to już czysta chęć walki.
I wiecie co jeszcze? Za rok też tam pojedziemy, tym razem na sprzętach ustawionych na asfalt i postaramy się o jeszcze lepsze wyniki :D
A teraz obejrzyjcie sobie fotki, a jak już skończycie to wsiadajcie na bajki i gnając przed siebie, bierzecie z tego tyle przyjemności ile jesteście wstanie!
Pozdro dla wtajemniczonych!
Timon i Wision_Bike
Ps.