Mocni w wierze na rowerze

 Mocni w wierze na rowerze

Co trzeba zrobić by wystartować w zawodach?

Pytanie jak każde inne, a i odpowiedź niezbyt błyskotliwa ;)

Otóż wystarczy chcieć! To znaczy nic więcej jak rozejrzeć się w sieci i sprawdzić, czy gdzieś akurat nie ma jakiś zawodów, potem trochę pokręcić, żeby coś na nich reprezentować i gotowe :) To naprawdę nic skomplikowanego.

19 sierpnia w Świeciu odbyły się właśnie takie zawody. 6 km na czas, trasa w 95% pod górę, a całośc pod nazwą ?Mocni w wierze na rowerze?.

 

Kiedy dowiedziałem się od kolegi Wisiona, że takowe zawody się odbywają to postanowiłem nie stawiać oporu i na nie pojechać. Dzień wcześniej dołączyła do nas także nasza pani fotograf, dzięki której możemy się pochwalić fajnymi fotkami ;)

W dzień zawodów spotkaliśmy się w umówionym miejscu i pojechaliśmy na miejsce startu, czyli przez Chełmno do Świecia. Tej części nie będę opisywał bo jest nudna i niewiele da się na jej temat napisać. Ale zupełnie inaczej miała się sprawa już na miejscu... Z tego co napisał organizator wynikało, że trasa będzie wiodła przez tereny leśne. A co my zobaczyliśmy na miejscu?! Szosówki! Kilkadziesiąt samochodów z rowerami na dachach, które zamiast normalnej kiery mają tak zwane ?baranki?!!! No i nas zamurowało...

Jadąc na tą imprezę mieliśmy nadzieję być w pierwszej piątce, potem dziesiątce... a jak zobaczyliśmy te sprzęty to na nic już nie liczyliśmy xD

Startowaliśmy ponad godzinę po starcie grup Masters i dany nam czas poświęciliśmy na rozgrzewkę. I wyszło nam to na dobre, bo po pierwsze nie ma nic gorszego od nudy, po drugie rozgrzewki są z natury konieczne :)

S T A R T

Kręcę, kręcę i siadam na siodło. Ustalam rytm pedałowania i nastawiam się na podjechanie pierwszego wzniesienia. I cisnę! Pod koniec wstaję z siodła i daję jeszcze trochę gazu.

Potem kolej na serię zakrętów i proste, aczkolwiek pod górę, między nimi. Głowa wbita w ramę, najtwardsze przełożenia i nie ma zmiłuj! 500 m do mety. Czas wyciągnąć z nóg wszystko co w nich jest. Mięśnie się palą, wołają o odpoczynek, choć chwilę wytchnienia, ale nie mają na to szans, ostatnie metry! Ślina jest wyrzucana z ust strumieniami, powietrze zasysane jak przez wlot odrzutowca i jeszcze trochę szybciej! Szybciej...!

M E T A

Wision i nasza pani fotograf (:D) byli już na mecie. Padłem jak głaz na trawę i przyssałem się do butelki z wodą... Co za rozkosz, hehe :D

Kiedy wszyscy zjechali z trasy odbyło się ogłoszenie wyników i wręczenie nagród.

I wiecie co? Wision czwarty w swojej kategorii wiekowej, a ja trzeci :D

Jak do tego doszło? Nie pytajcie bo nie wiem. Dzień przed zawodami pojechaliśmy na trening, a potem to już czysta chęć walki.

I wiecie co jeszcze? Za rok też tam pojedziemy, tym razem na sprzętach ustawionych na asfalt i postaramy się o jeszcze lepsze wyniki :D

A teraz obejrzyjcie sobie fotki, a jak już skończycie to wsiadajcie na bajki i gnając przed siebie, bierzecie z tego tyle przyjemności ile jesteście wstanie!

Pozdro dla wtajemniczonych!

Timon i Wision_Bike

Ps.

Sartowice jak zawsze dają radę :D:D:D