Nasze wypady rowerowe
Ognisko "jak znalazł" ((o;
- Szczegóły
- Utworzono: poniedziałek, 17, grudzień 2012 15:48
- Poprawiono: wtorek, 02, kwiecień 2013 16:47
- Opublikowano: poniedziałek, 17, grudzień 2012 15:47
- matołek
- Odsłony: 1558
Ognisko "jak znalazł" ((o;
Bardzo sobie cenię te nasze cotygodniowe wypady z ogniskiem, bo prócz tego, że jest trochę zimno, to wesoło i bardzo sympatycznie, a żar z ogniska, gdy śnieg i ziąb dookoła, nagradza zmarznięte podczas jazdy palce
Serdecznie pozdrawiam wszystkich zakręconych rowerowo i zimowo i dziękuję za te miłe cotygodniowe wypady - bez Was pewnie mój rowerek rdzewiałby całą zimę w piwnicy
Następny wypad, jeśli pogoda pozwoli, pewnie już w najbliższą sobotę.
Do zobaczenia w Umawialni i na rowerach!
z rowerowym pozdrowieniem
matołek
I Grudziądzki Rajd Niepodległości
- Szczegóły
- Utworzono: poniedziałek, 12, listopad 2012 15:06
- Poprawiono: wtorek, 02, kwiecień 2013 16:57
- Opublikowano: poniedziałek, 12, listopad 2012 14:59
- matołek
- Odsłony: 2081
I Grudziądzki Rajd Niepodległości
To był piękny dzień, dlatego bardzo serdecznie dziękuję:
Wszystkim nadspodziewanie licznie przybyłym rowerzystom, za udział w tym spontanicznym wyjeździe i stworzenie sympatycznej atmosfery naszej wspólnej wycieczki,
Organizatorom I Grudziądzkiego Rajdu Niepodległości za odważny pomysł na obchody narodowego święta i szczytny pretekst do rowerowego wyjazdu,
Biegaczom za miłe towarzystwo na części trasy i u celu.
Przekazuję również serdeczne podziękowania i pozdrowienia dla wszystkich uczestników od prezesa Wojskowego Stowarzyszenia Kulturalno-Edukacyjnego "RAWELIN", które wczoraj pojawiły się w mojej pocztowej skrzynce.
Na zakończenie, krótka notka historyczno-informacyjna:
Narodowe Święto Niepodległości - polskie święto, obchodzone co roku 11 listopada, dla upamiętnienia rocznicy odzyskania przez Naród Polski niepodległego bytu państwowego w 1918 roku po 123 latach od rozbiorów dokonanych przez Austrię, Prusy i Rosję. Ustanowione w ostatnich latach II RP, przywrócone w roku 1989. Jest dniem wolnym od pracy. (źródło: Wolna encyklopedia Wikipedia)
z rowerowym pozdrowieniem
matołek
Wycieczka do Świecia - zamek krzyżacki
- Szczegóły
- Utworzono: czwartek, 04, październik 2012 23:15
- Poprawiono: czwartek, 25, kwiecień 2013 19:52
- Opublikowano: czwartek, 04, październik 2012 23:13
- Hardy
- Odsłony: 1734
Wycieczka do Świecia - zamek krzyżacki
Grupa niezbyt liczna, inni pojechali w innych kierunkach. Ktoś zachorował. Grupa do Swiecia więc niezbyt liczna, właściwie mało liczna, właściwie to dwie osoby - Kama i ja. Znaczy Hardy. Ale nie od wielkości grupy zależy pomyślność i przyjemność wycieczki. Ruszamy więc...
Pogoda słoneczna, ciepło. Tylko ten silny wiatr, jak zwykle w twarz. No nic, radzimy sobie. Przejazd przez most na Wiśle, skręt w lewo i jazda wzdłuż wału przeciwpowodziowego w stronę Sartowic. Znaczy ciągle pod górę. Ze zdziwieniem stwierdzam, że mimo przeciwnego wiatru podjeżdżam jakby lżej niż poprzednio. Pewnie podjazd się spłaszczył...;)
Nie śpieszymy się, tempo turystyczno-pogawędkowe. Po dwóch godzinach dojeżdżamy do Świecia, gdzie czeka na nas już Szybszy. To wynajęty przez nas Przewodnik :)))
Wpierw dojeżdżamy do punktu widokowego na wysokiej skarpie wiślanej. Widać z niej na horyzoncie Grudziądz, a przede wszystkim wspaniałą panoramę doliny Wisły. Po krótkim odpoczynku mamy trochę hardcoru - zejście/zjazd ścieżynką w dół. Coś dla lubiących dreszczyk emocji.
Europejski Dzień Bez Samochodu w Toruniu
- Szczegóły
- Utworzono: niedziela, 23, wrzesień 2012 11:10
- Poprawiono: czwartek, 28, marzec 2013 18:43
- Opublikowano: niedziela, 23, wrzesień 2012 11:09
- matołek
- Odsłony: 1550
Promowanie innych niż samochód środków transportu, to główny cel Europejskiego Dnia Bez Samochodu, który dziesięć lat temu dotarł również do Polski. Aby uczcić ten dzień, grupa grudziądzkich rowerzystów popedałowała do Torunia, aby wziąć udział w Toruńskiej Masie Krytycznej.
Jak było na Masie Krytycznej? Moim zdaniem fajnie, choć trochę hardkorowo, ponieważ sam przejazd po mieście odbywał się w asyście błyskawic i gęstej ulewy. Aby jednak nie narażać na szwank zdrowia przemokniętych rowerzystów, trasę skrócono ale co najważniejsze, nie odwołano
W tym miejscu serdeczne podziękowania kierujemy do organizatorów Toruńskiej MK za przygotowanie tego rowerowego święta oraz za pretekst do naszej wczorajszej wycieczki. Fajnie było w swojskiej grupie przejechać przez Toruń i w GSR-owych koszulkach, pod banderą Grudziądzkiej Masy Krytycznej, wjechać na Rynek Nowomiejski, skąd startowała Toruńska MK
Uczestnicy wyprawy: Piotruss0906, Spavn, Maku, Krzys80, Piobak, Pawlook, Pieter, Bartek, Matematołek
z rowerowym pozdrowieniem
matołek
Rowerem przed siebie- z Grudziądza do Malborka
- Szczegóły
- Utworzono: czwartek, 06, wrzesień 2012 15:37
- Poprawiono: czwartek, 25, kwiecień 2013 20:30
- Opublikowano: czwartek, 06, wrzesień 2012 15:20
- rybka
- Odsłony: 1932
Rowerem przed siebie- z Grudziądza do Malborka
(podróż w czasie)
Czuję się jak w bajce o sierotce Marysi i siedmiu krasnoludkach, tyle, że krasnoludków Dodaj komentarz na Forum ( już dodano 0 ).
Rowerem przed siebie - z Grudziądza do Chełmna.
- Szczegóły
- Utworzono: niedziela, 05, sierpień 2012 10:19
- Poprawiono: czwartek, 25, kwiecień 2013 20:38
- Opublikowano: niedziela, 05, sierpień 2012 10:14
- rybka
- Odsłony: 2002
Rowerem przed siebie- z Grudziądza do Chełmna
Wpisuję w Umawialni na stronie www.rowerowygrudziadz wątek "wałem do Chełmna" - z niecierpliwością czekam aby choć jedna osoba się zgłosiła. No i pojawia się wpis chętnego do przebycia trasy, nie byle jakiej, bo wałem, na którym trwają prace remontowe no i jednak trzeba "przepedałować" około 32km w jedną stronę. Na miejscu spotkania me serce raduje się jeszcze bardziej bo widzę znajomą twarz kolegi, z którym przejechałam już kilkadziesiąt kilometrów i chętnego do wspólnej wyprawy- nowego kolegę, który mam nadzieję będzie przyłączał się częściej do wspólnych wypraw.
Ruszamy więc drogą, którą zawsze jeździliśmy aby wjechać na wał i....... niespodzianka, bo w pewnym momencie kończy się owa droga i zaczynają się wykopy prowadzące do autostrady. Próbujemy przejechać z boku wydeptaną ścieżką, ale teren nie jest zbyt równy i przy lekkim zachwianiu roweru próbuję podeprzeć się nogą, która wpada mi w dół i siadam centralnie na pokrzywach. Od razu nasuwa mi się myśl- no nie, ledwie pięć minut jazdy Dodaj komentarz na Forum ( już dodano 0 ).
Rowerem przed siebie - z Grudziądza do Korzeniewa
- Szczegóły
- Utworzono: poniedziałek, 16, lipiec 2012 09:55
- Poprawiono: czwartek, 25, kwiecień 2013 20:40
- Opublikowano: poniedziałek, 16, lipiec 2012 09:45
- rybka
- Odsłony: 1715
Rowerem przed siebie -
- z Grudziądza do Korzeniewa?
Na miejscu zbiórki jest nas niestety tylko dwoje- ale spragnieni przygody, ruszamy o godz. 11.30 spod parkowego samolotu w kierunku Cytadeli. Zamiast jednak jechać przez Bramę Wodną i Górę Zamkową, jedziemy dołem i wjeżdżamy na wąską ścieżkę, która gubi się w gąszczu ciernistych krzaków, pokrzyw i czepliwego łopianu. Podrapani i otuleni pajęczyną, z kroplami porannej rosy, przedzieramy się przez gęstą kurtynę z rozłożystych krzewów. Myślę sobie-no nie! Survival już na samym początku?!
Do Kwidzyna droga asfaltowa, ale my oczywiście, Dodaj komentarz na Forum ( już dodano 0 ).
Rowerem przed siebie -z Grudziądza do Świecia
- Szczegóły
- Utworzono: niedziela, 08, lipiec 2012 23:09
- Poprawiono: czwartek, 25, kwiecień 2013 20:45
- Opublikowano: niedziela, 08, lipiec 2012 23:09
- rybka
- Odsłony: 1832
Rowerem przed siebie -
- z Grudziądza do Świecia
Na miejscu zbiórki przyłącza się jeszcze jeden uczestnik, który jedzie z nami całą trasę i jeden który nas odprowadza. Tak w składzie czterech + jednana ruszamy o godz. 16.00 spod parkowego samolotu w stronę mostu. Za mostem kierujemy się na lewo i świeżo odnawianą drogą asfaltową (niestety nie w całości) "pomykamy" prosto na Sartowice. Pogoda w sam raz na wycieczkę - nie za gorąco, lekki wiaterek i niebo pokryte kłębiastymi chmurkami, które zabawiają się ze słońcem w chowanego. Po drodze mijamy okoliczne wioski, gdzie w przydomowych ogródkach widać krzątających się gospodarzy, pielących kwiatowe rabatki i grządki. Delikatny warkot silnika kosiarki trochę nas zniesmacza, że to nie kosa poszła w ruch - no ale cóż - postęp techniki wygrywa. Przy popołudniowej kawie widać siedzących domowników w patio. Zapach świeżo skoszonej trawy sprawia, iż odczuwamy pełnię lata i wakacji jakie się właśnie zaczęły. Zadbane ogródki przydomowe jak i odnowione elewacje sprawiają, że jest bardzo kolorowo i wesoło. Droga do tej pory jest prosta i mało męcząca, ale tuż przed Sartowicami zaczyna się podjazd pod górę, która nie jest może stroma, ale trochę metrów ma. Postanawiamy zrobić małe kółko i drogą terenową z dala od głównej - kierujemy się na Czaple. Trasa wiedzie przez niewielki las, w którym czuć zapach świeżo ściętych drzew. Na polach widać dojrzewające łany zbóż, których kłosy nam się kłaniają w powiewie lekkiego wiaterku. Ubity grunt sprawia, że jedzie się dobrze. No i tak docieramy do miasteczka. Wjeżdżamy brukowaną ulicą Wojska Polskiego i kierujemy się na Rynek. Na Rynku, a właściwie Ryneczku są dwie bliźniacze fontanny, z których dosłownie wylewa się woda i spływa do specjalnej kratki. Robi to na nas ogromne wrażenie - szczególnie na dwóch uczestnikach , którzy nie mogą się oprzeć pokusie szaleństwa opryskania się wzajemnie wodą. Są również i tzw. ogródki w których można coś zjeść i napić się kawy (i nie tylko). Przyozdobione są smukłymi tujami i zwisającymi surfiniami , które kłębiasto opływają doniczki swymi bogato ukwieconymi pędami. Miasteczko jest naprawdę czyste i zadbane. Widać, że władzom i mieszkańcom zależy na estetyce. Po małym odpoczynku i posiłku ruszamy w stronę Zamku. Przejeżdżamy przez wąskie uliczki i wjeżdżamy na ścieżkę, która ułożona jest na wale przy Wdzie. Na początku ścieżki widać już wieżę zamkową. Zamek jest jedynym wodnym zamkiem w Zakonnych Prusach, który jest przykładem średniowiecznej architektury obronnej XIV wieku. Wjeżdżamy na dziedziniec - nie jest on kamienny lecz po prostu porośnięty trawą. Po środku są ustawione w kształt okręgu ławy, a w centrum miejsce na rozpalenie ogniska. Przed wjazdem na dziedziniec po prawej jest bar i camping, więc można tu również i przenocować. Noc spędzona w pobliżu Zamku, który w poświacie płomieni rozpalonego ogniska może przyprawić nas o dreszczyk emocji jak i o lęk przed duchami, jakie niewątpliwie snują się po jego komnatach. Schodząc schodkami w dół możemy obejrzeć Zamek z pomostu na Wdzie. Zamek nie jest zbyt okazały i przypomina ten jaki był niegdyś w Grudziądzu.
Wsiadamy na rowery i jedziemy obejrzeć jeszcze Kościół "Stara Fara". Wjeżdżamy na bardzo zadbany teren okalający Kościół. Można swobodnie tam wejść i obejść go dookoła. Na tyłach kościoła jest porośnięty gęsto bluszczem mur z którego wyłania się figura Jezusa. Kierując wzrok w lewo widzimy przepiękny i zadbany ogród, w którym dominuje zieleń drzew i krzewów w kilku odcieniach. W koronie bluszczu przy frontowej części kościoła jest sprytnie ukryty dzwon, w który można uderzyć i usłyszeć jego dźwięk.
Robi się już późno, więc wyruszamy w drogę powrotną. Jedziemy w stronę Chełmna, by przez most przeprawić się na drugi brzeg Wisły. Przejeżdżając przez most ścieżką, która jest po obu stronach, naszym oczom ukazuje się położone na lekkim wzniesieniu Chełmno. Smukłe iglice wieżyczek Chełmna wyrastające z dachów, jakie malują się nad zielenią drzew, które go otaczają, stwarzają piękną panoramę tego również zabytkowego miasteczka.
I tak usatysfakcjonowani widokami i tym, że znowu udało nam się przejechać kolejne kilometry, wracamy drogą asfaltową, jak i 2-wu kilometrową ścieżką rowerową w Górnych Wymiarach do Grudziądza. W Rozgartach wjeżdżamy na wał i spojrzenie na zachód słońca, które jak zawsze nam się ukazuje (przeważnie) przy powrotach. Po wymianie uścisków dłoni i pozdrowieniu - do następnego razu - każdy z nas zmierza w swoim kierunku, myśląc już o następnym wypadzie.
Tradycyjnie wrzucam kilka fotek i do zobaczenia na szlaku.
Wiślany szok
- Szczegóły
- Utworzono: wtorek, 05, czerwiec 2012 20:37
- Poprawiono: sobota, 27, kwiecień 2013 19:57
- Opublikowano: wtorek, 05, czerwiec 2012 20:35
- wirus
- Odsłony: 1550
Wiślany szok
W zwyczaju mam komentować to, co przeczytałem, tak też zrobiłem tym razem, pisząc o swoich dzisiejszych planach. Niemal natychmiast odezwał się - jak zawsze czujny, jeśli chodzi o rower - Matołek z żartobliwym wyrzutem: "Tak beze mnie na rower?!". Pomyślałem uradowany - jednak nie będę jechał sam... Ustaliliśmy, że za 20 minut spotykamy się koło ul. Kalinkowej, w punkcie widokowym, skąd ruszymy dalej.
Gdy dotarłem na miejsce, chwilę poczekałem na Tomka, który jak zwykle kazał na siebie czekać :) co ma już we krwi. Zaopatrzony w nowy rower zaproponował trasę w stronę królowej polskich rzek. Kto jeździ z Tomkiem, ten wie, że nie ma on w zwyczaju dokładnie omawiać trasy, co mi nawet pasuje, bo wiem, że znów poznam coś nowego :) Tak też było tego dnia. Szybko minęliśmy jakiś koncert nad Wisłą i ruszyliśmy żwawo przed siebie ... Nagle piękna betonowa droga się skończyła i pojawiły się ogromne krzaki oraz bardzo wąska, błotnista ścieżka, w którą to oczywiście obaj beztrosko wjechaliśmy. Chwilami droga przypominała bardziej przełaj niż miłą lekką trasę, ale naiwnie sądziłem, że w końcu koszmar się skończy i trafimy w jakieś urocze miejsce. Płonne nadzieje - z kilometra na kilometr było coraz gorzej, tak, że miejscami trzeba było schodzić z roweru.
Po pewnym czasie dojechaliśmy na teren wojskowy, o czym poinformowała nas tabliczka. Pomachaliśmy panu ze służb mundurowych wskazując mu kierunek naszej jazdy, tak, by nas czasem nie gonił :) i ruszyliśmy dalej. Tym razem droga wiodła pod małą górkę, między drzewami, gdzie minęliśmy niewielki strumyk, wydobywający się z jednych z fortyfikacji wojskowych i dotarliśmy do kolejnego punktu widokowego na wysokości Parsk.
Naszym oczom ukazał się piękny widok z góry na Wisłę i tereny tuż za nią :) Po chwili razem z Tomkiem zauważyłem jakąś wąską trasę, biegnącą tuż obok Wisły, która to prowadziła ... no właśnie, nie widzieliśmy, gdzie... ? Ponieważ Matołek znał jakiś zjazd z tej górki, ruszyłem za nim, by po chwili przeklinać, że się na to zgodziłem. Owa trasa miała dosłownie szerokość opony, na dodatek prowadziła ze stromej góry, gdzie każdy najmniejszy błąd mógł spowodować niezły lot przez krzaki. Jeśli dodacie do tego fakt, że kilka godzin wcześniej padał deszcz... to chyba łatwo się domyślić, w co się wpakowaliśmy. Po paru minutach zjazdu byliśmy na dole :) "Sukces" - pomyślałem - "nawet mi się spodobało :]" Tyle, że trawa, która z góry wyglądała tak, jakby była skoszona, okazała się prawie równie wysoka jak my! A co gorsze, nie było widać żadnej ścieżki!
Mimo tego, nadal nie chciało się nam jeszcze wracać, więc postanowiliśmy ruszyć i wytyczyć w trawie własne trasy :) Jednak, im dalej, tym było trudniej: trawa się skończyła, zaczęły się krzaki, pokrzywy, konary :( miejscami trzeba było schodzić z roweru, a żadnej dróżki nadal nie widzieliśmy.
Po 25 minutach szukania, zrezygnowani, postanowiliśmy poświęcić własne siły, wziąć rowery na plecy i ruszyć pod górę, między ogromnymi krzakami, tak, by szybko dostać się na jakiś znajomy teren. Nie powiem, było ciężko .. ale ta radość z podchodzenia i przebycia całej trasy, gdzie z metra na metr nie wiedzieliśmy, co nas czeka .. tak bardzo mi się spodobała, że zaraziłem się trochę innym rowerowaniem. Teraz częściej będę wybierał nieznane mi drogi niż te łatwe i dobrze poznane :) Przeżycia były niesamowite! Polecam każdemu wypady z Tomkiem, bo z nim nigdy nic nie wiadomo :)
Do zobaczenia na trasie.
Piotr Piotrowicz (wirus)
Z rowerem na podbój pola
- Szczegóły
- Utworzono: poniedziałek, 30, kwiecień 2012 00:04
- Poprawiono: sobota, 27, kwiecień 2013 20:00
- Opublikowano: niedziela, 29, kwiecień 2012 23:54
- matołek
- Odsłony: 1527
Z rowerem na podbój pola
O tym, że droga dla roweru nie musi być ani gładka, ani prosta, ani tym bardziej asfaltowa, wie chyba każdy rowerzysta, ale o tym, że drogi wcale być nie musi, aby przejażdżka była satysfakcjonująca, wiedzą już chyba tylko nieliczni wybrańcy
Co zrobi jadący autem kierowca, kiedy niespodzianie okaże się, że widoczna na mapie droga kończy swój bieg, bo dajmy na to rolnik, postanowił ją zaorać?
(...)
A co zrobi w takim przypadku rowerzysta?
Jeśli jest dostatecznie rowerowo zwariowany, to z pewnością nie zawróci, tylko na podbój pola ruszy, a kiedy trzeba, rower na plecach nieść będzie To jest właśnie rowerowy świat, jaki znam i jaki kocham. To jest właśnie rowerowa przygoda!
W tym miejscu pozdrawiam serdecznie czwartkową ekipę, z którą wspólnie przemierzyliśmy drogę, której nie ma
matołek
Jak zmarnować popołudnie
- Szczegóły
- Utworzono: środa, 05, październik 2011 22:29
- Poprawiono: sobota, 27, kwiecień 2013 20:15
- Opublikowano: środa, 05, październik 2011 22:27
- Matołek
- Odsłony: 1919
Jesień to wspaniała pora roku, zwłaszcza na rowerowanie. Jeśli ktoś mi powie, że jest inaczej, nie uwierzę....
Mamy już październik i jak na razie dopisuje idealna pogoda, i tylko dni są niestety coraz krótsze. Wypadów w teren odbyliśmy już sporo i każdy uważam za udany. Trzeba tylko mieć w sobie trochę dyscypliny, przemóc zmęczenie i wsiąść na rower. Dalej, to już sama przyjemność... zapach jesiennego lasu, gęste dywany brązowych liści, trzaskające pod kołami żołędzie, bursztynowo-koralowe pagórki, świeżo zielone pola wschocącej oziminy i hektolitry rzeźkiego powietrza. Cóż może chcieć więcej zapalony rowerzysta?
Nie marnujcie popołudnia! Wsiadajcie na rowery! Nie ma z kim? Zapraszamy do UMAWIALNI. Jeśli pogoda dopisze, to może jeszcze się zobaczymy :)
Kilka fotek z jesiennego rowerowania:
24 września 2011 - Sobota w Borach Tucholskich
28 września 2011 - Wypad do Dubielna
3 października 2011 - Wypad do Gniewu i z powrotem
9 października 2011 - Park w Sartowicach
13 października 2011 - Wałem do zmroku
22 października 2011 - Pretekst 13 - przejażdżka grądem zboczowym
23 października 2011 - Czarcie Góry z ogniskiem na Wiśle
30 października 2011 - Morskie Oko z ogniskiem i czarownicą